Ryszard Tarasiewicz: Spieprzyliśmy to. Zawodnicy myśleli o świętach

Bardzo niezadowolony po porażce z Cracovią był szkoleniowiec Korony Ryszard Tarasiewicz. Jego drużyna odstawała od gości w każdym elemencie, ale najbardziej w zaangażowaniu.

Sebastian Najman
Sebastian Najman
To miało być udane zakończenie rundy, która po katastrofalnym początku zaczęła układać się po myśli kielczan. Niestety gospodarze od samego początku mieli ogromne trudności z zawiązaniem składnej akcji. Zdobyty gol tylko zamazuje obraz tego co działo się na Kolporter Arenie. - Byliśmy nieobecni mentalnie. Spieprzyliśmy to co wypracowaliśmy wcześniej. Zawodnicy byli myślami przy świętach, ale też innych sprawach o których wiem, ale wcale ich to nie usprawiedliwia - rozpoczął swoją wypowiedź Ryszard Tarasiewicz.
Po kuriozalnej bramce zdobytej przez Przemysława Trytkę w głowach kibiców Korony z pewnością zrodziła się nadzieja na całkowite odrobienie strat. Każda kolejna nieudana minuta pozbawiała ich jednak tej szansy. - Gdybyśmy zremisowali to wtedy można zagrać taki mecz. Byłby to szczęśliwy remis. Mimo słabej gry trzeba dążyć do korzystnego rezultatu, ale w tym meczu mieliśmy za mało argumentów żeby osiągnąć taki rezultat zarówno w defensywie jak i ofensywie. Żadna formacja nie pracowała tak jakby tego chciał - kontynuował zdenerwowany szkoleniowiec.Czy na psychiczną formę złocisto-krwistych mogła rzutować sytuacja w klubie? Chodzi tutaj m.in. o zaległości finansowe, czy też zbliżający się czas pożegnań z niektórymi piłkarzami. - Zawodnicy wiedzą jaka jest sytuacja. Nie poruszaliśmy w grupie tych tematów, ale uważam, że różne są sytuacje w życiu i wielkością profesjonalnych sportowców jest to, że jeśli jest robota do wykonania to trzeba ją wykonać bez względu na wszystko.
Dawno trener kielczan nie był tak niezadowolony z postawy swoich zawodników Dawno trener kielczan nie był tak niezadowolony z postawy swoich zawodników
52-latek gratulował przyjezdnym bardzo dobrego występu, zauważając jednocześnie, że koroniarze ułatwili im zadanie, popełniając masę błędów. - Chcieliśmy zdobyć drugą bramkę, ale było mało miejsca. Graliśmy za prosto i za mało inteligentnie. Wiedzieliśmy, że środek pola Cracovii dysponuje dużą siłą. Przede wszystkim nie byliśmy przygotowani mentalnie do tego meczu, aczkolwiek nic nie zapowiadało tego w tygodniu, czy nawet przedmeczowej rozgrzewce. Nie jesteśmy zespołem, który może w każdym meczu pozwolić sobie na dwubramkową stratę - stwierdził.

W wyjściowym składzie ekipy ze Ściegiennego wybiegli Jacek Kiełb i Siergiej Pilipczuk. Ich występ ciężko ocenić pozytywnie, ale mimo to Ryszard Tarasiewicz nie miał do nich pretensji. - Trudno oczekiwać od zawodników, którzy nie grali regularnie w ostatnich meczach, żeby ciągnęli grę. Można powiedzieć, że nie było Kapo, Petrowa. Ja tym razem miałem taki problem, jutro ktoś inny będzie miał taki sam. Na boisku trzeba być czujnym, błędy techniczne się zdarzają, ale zawodnicy muszą dać odczucie, że są obecni w meczu - zakończył.

Źródło: T-Mobile Ekstraklasa/x-news
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×