Leszek Ojrzyński: Na inaugurację było odwrotnie, życie nam szybko oddało

Podbeskidzie Bielsko-Biała dzięki bramce w doliczonym czasie gry pokonało na wyjeździe Pogoń Szczecin. Podobny scenariusz miał pierwszy mecz tych drużyn, lecz wówczas wygrali gracze Pogoni.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Tegoroczne mecze pomiędzy Podbeskidziem Bielsko-Biała i Pogonią Szczecin miały podobny przebieg. W obu spotkaniach Górale już w 9. minucie obejmowali prowadzenie, a do wyrównania w obu przypadkach doprowadzał Łukasz Zwoliński. Na tym nie koniec analogii. W meczu rundy jesiennej Pogoń wyjazdowe zwycięstwo zapewniła sobie w doliczonym czasie gry po strzale Adama Frączczaka. Z kolei w sobotnim pojedynku w 94. minucie triumf Podbeskidziu dał uderzeniem z rzutu karnego Maciej Iwański.
Trener Górali nie ukrywał, że celem jego drużyny na mecz w Szczecinie było zwycięstwo. Plan ten udało się zrealizować i po szesnastu kolejkach Górale do czołowej ósemki tracą już tylko dwa "oczka". - Przyjechaliśmy tu zdobyć trzy punkty i zagrać na zero. Udało się tylko to pierwsze i to rzutem na taśmę. Znaliśmy ten scenariusz z inauguracji, kiedy było odwrotnie. Życie oddało nam szybko, bo jeszcze w tym roku. Mamy przed sobą trzy mecze, ale też swoje problemy - powiedział po spotkaniu szkoleniowiec Podbeskidzia, Leszek Ojrzyński. Zwycięstwo nad Pogonią Szczecin przerwało passę trzech spotkań Górali bez zwycięstwa. Po raz ostatni Podbeskidzie Bielsko-Biała wygrało w meczu 12. kolejki, kiedy to ich rywalem był Górnik Łęczna (1:0). Następnie bielski zespół zanotował porażki z Wisłą Kraków (2:3) i Piastem Gliwice (2:4) oraz remis z Lechem Poznań (1:1).

Triumf odniesiony w niecodziennych okolicznościach może pomóc Góralom w nabyciu pewności siebie. - Na szczęście Maciek Iwański zdobył gola z karnego w ostatniej minucie i cieszę się, że wygraliśmy. To taki mały odwet za poprzedni mecz u nas, teraz to my zdobyliśmy bramkę na wagę trzech punktów w końcówce. Na pewno jest radość z wygranej, ale nie możemy o tym zbyt długo myśleć, trzeba podejść spokojnie i punktować w następnych meczach, żeby ta upragniona "ósemka" była jeszcze bliżej - przyznał Bartosz Śpiączka, który wszedł na boisko w 73. minucie spotkania.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×