Sebastian Mila jak... prorok? Spełniają się wszystkie jego marzenia
Piękny sen Sebastiana Mili trwa. Po powołaniu do kadry, bramce strzelonej Niemcom, teraz piłkarz Śląska Wrocław zagrał na stadionie, na którym występuje na co dzień. I został kapitanem reprezentacji.
Artur Długosz
Gdy Adam Nawałka powoływał Sebastiana Milę do reprezentacji Polski, wielu kręciło nosem, krytykując tę decyzję selekcjonera. Pomocnik Śląska Wrocław się tym jednak nie przejmował, zakasał rękawy i zabrał się do ciężkiej pracy. Na konferencji prasowej przed spotkaniem z Niemcami wypalił: - Generalnie oczywiście, że widzę miejsce na boisku dla siebie. Chciałbym być kapitanem, zagrać pod napastnikiem i strzelać wszystkie rzuty wolne. To jest zrozumiałe.
Tym samym to wszystko, z czego przed spotkaniem z Niemcami nieśmiało żartował Mila, stało się faktem. - Każde skandowanie przez kibiców imienia i nazwiska jest niezmiernie miłe i motywujące. Nie mogłem się doczekać, kiedy wejdę na boisko. Miałem ogromne szczęście, że mogłem wystąpić w tym spotkaniu. Co do bycia kapitanem, to był to wyjątkowy dzień i wyjątkowy moment. Na moim stadionie, gdzie występuję na co dzień. To było bardzo miłe... - mówił portalowi SportoweFakty.pl Sebastian Mila po zakończeniu spotkania ze Szwajcarią.