Bartosz Iwan: Walczymy o podium!
- Górnik nie dostał licencji na grę w europejskich pucharach, ale chcemy zająć trzecie miejsce. Gramy dla siebie i dla kibiców - mówi pomocnik drużyny z Roosevelta Bartosz Iwan.
- Ze względu na porę meczu, chcieliśmy się rzucić na przeciwnika od pierwszego gwizdka i ugrać coś już na początku. To się udało, ale potem straciliśmy dwie bramki i to Wisła prowadziła do przerwy - komentuje Iwan i dodaje: - Drugą połowę zaczęliśmy inaczej, choć musieliśmy gonić wynik. Wiedzieliśmy, że Wisła najbardziej lubi grać z kontry i ma zawodników, którzy dobrze czują się w szybkim ataku. Chcieliśmy na początku drugiej połowy przede wszystkim nie stracić trzeciego gola, co postawiłoby nas już w bardzo trudnej sytuacji. Później cieszyliśmy się gdy Adam Danch wyrównał, a już gol na 3:2 był "palce lizać". Dużo dało zejście Pawła Brożka. Paweł jest najmocniejszym punktem Wisły. Nawet "Sobol" powiedział do mnie, kiedy Paweł schodził: "no to teraz jedziemy z nimi, damy radę!".
Górnik mógł poczuć się przy Reymonta 22 jak u siebie w Zabrzu. Gości wspierała licząca ponad tysiąc osób grupa kibiców, podczas gdy fani Wisły nie dopingowali w imię bojkotu. Iwan, który jest wychowankiem Wisły i synem legendy klubu, nie jest w stanie zrozumieć tego, co dzieje się na linii kibice - Wisła.- Ja się czułem, jakbym grał w Zabrzu. U nas przez ograniczenia może wejść tylko trzy tysiące osób, a tutaj nie było ich wiele więcej i rzeczywiście było praktycznie słychać tylko grupę z Zabrza, która była naszym 12. zawodnikiem. Jeśli chodzi o Wisłę, to jestem na bieżąco z tym, co dzieje się tu dzieje. Jeszcze nie tak dawno, przed pójściem do Górnika, chodziłem na trybunę najbardziej zagorzałych sympatyków Wisły i dopingowałem zespół razem z nimi. Szkoda, że taka sytuacja ma teraz miejsce. Mam nadzieję, że jednak uda się obu stronom znaleźć złoty środek i ten stadion znów zapełni się po brzegi - kończy Iwan.