Patryk Wolański: Zaraz przeskoczymy inne kluby
Patryk Wolański to jeden z głównych bohaterów niedzielnej wygranej Widzewa z Cracovią przy Piłsudskiego. Pomimo gry w przewadze gospodarzy przez większość meczu, golkiper łodzian nie był bezrobotny.
Tuż po zakończeniu spotkania podopieczny trenera Artura Skowronka uchylał się od komplementów na swój temat, zwracając jednocześnie uwagę na zasługę całego zespołu oraz częściowo... swojego vis-a-vis w szeregach Cracovii, Krzysztofa Pilarza, który w 14. minucie czerwoną kartką osłabił zespół Pasów. - Nie jestem bohaterem tego meczu, bo na wynik zapracowała cała drużyna, nie tylko ja. Trzeba też uczciwie przyznać, że pomogła nam czerwona kartka bramkarza Cracovii. To nas nakręciło. Ja swoje zrobiłem. Po to jestem, żeby bronić. Cieszę się, że zagraliśmy na "zero z tyłu". To moje drugie czyste konto w karierze. Na pewno to cieszy i nakręca dalej - stwierdził Patryk Wolański.
Finałem ostatniej z wspomnianych sytuacji był okrzyk złości Wolańskiego w kierunku Nowaka. Obaj przed laty trenowali w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Łodzi. Bramkarz Widzewa podzielił się po meczu anegdotą na temat napastnika Cracovii z poprzednich lat. Dyrektor szkoły, Janusz Matusiak, stawiał młodszym piłkarzom Nowaka za wzór do naśladowania w kontekście zdrowego trybu życia. Z relacji Wolańskiego wynika jednak, że były wiceprezes PZPN przysporzył tym Nowakowi więcej docinków niż podziwu. - Pamiętam historię o Dawidzie Nowaku ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego autorstwa dyrektora Matusiaka, który opowiadał, że ten chodził specjalnie w kalesonach, czapkach, jadł obiady tu i tam, chodził do szkoły specjalnie (śmiech). To też sprawiło, że byłem w pewnym sensie nakręcony, żeby pokazać mu, że to ja jestem lepszym zawodnikiem - opowiedział piłkarz Widzewa.