Wojciech Stawowy: To jest niewybaczalne
- Trzeba zakończyć godnie ten sezon i nie żyć historią, czyli myślą o niezłym sezonie zasadniczym - mówi Wojciech Stawowy, którego Cracovia przegrała dwa pierwsze mecze fazy finałowej.
W niedzielnym meczu 32. kolejki T-Mobile Ekstraklasy krakowianie ulegli 0:2 Widzewowi w Łodzi. Od 14. minuty Cracovia grała w "10" po czerwonej kartce dla Krzysztofa Pilarza, a w 21. minucie straciła też kontuzjowanego Sławomira Szeligę. Od 34. minuty przegrywała natomiast 0:1 po rażącym błędzie defensywy.
- Nieszczęście zaczęło się po stracie gola, bo czerwone kartki się zdarzają i dobrze zorganizowana drużyna może odnieść korzystny rezultat. Gol Widzewa na 0:1 to kopia bramki jaką straciliśmy z Podbeskidziem i to mnie martwi, bo pracowaliśmy nad wyeliminowaniem takich błędów - mówi Stawowy i dodaje: - To, że trzeba było dokonać dwóch zmian na początku gry, spowodowało, że plan taktyczny na mecz się rozsypał. W II połowie wypadało zmienić paru piłkarzy, ale nie było już manewru. Mimo to stworzyliśmy sobie sytuacje, którymi mogliśmy odmienić losy meczu, ale ich nie wykorzystaliśmy. Lepszych okazji sobie nie mogę nawet wyobrazić. Później zostaliśmy dobici przez Widzew drugim golem. Nie zasłużyliśmy nawet na remis.
Dwie dogodne okazje po prostopadłych podaniach Saidiego Ntibazonkizy miał Dawid Nowak, ale za pierwszym razem uderzył wprost w Patryka Wolańskiego a za drugim nie oddał nawet strzału, wdając się w nieudany drybling z bramkarzem Widzewa.
- Nie mam pretensji do Dawida. On jest po długiej przerwie i cieszę się, że dochodzi do tych pozycji. Pretensję mogę mieć do zespołu za stratę gola na 0:1. To będzie mi przeszkadzało przez kilka dni i będzie też przeszkadzało moim piłkarzom, bo tego tak nie zostawię. To jest dla mnie nie do wybaczenia, jeśli się popełnia błąd formacyjny - kończy Stawowy.