Wychowanek Ruchu Chorzów wspomina występy przy Roosevelta. "Nie dawali mi zapomnieć skąd pochodzę"

Sławomir Jarczyk był jednym z nielicznych w ostatnich latach wychowanków Ruchu Chorzów grających w barwach Górnika Zabrze. Do okresu spędzonego w klubie z Roosevelta wraca ze sporym sentymentem.

Marcin Ziach
Marcin Ziach
Kiedy w sezonie 2006/07 Sławomir Jarczyk przenosił się z Podbeskidzia Bielsko-Biała do Górnika Zabrze trudno było szukać wielkich entuzjastów tego posunięcia. Wychowanek klubu z Cichej decyzją tą podpadł kibicom Niebieskich, a i fani Trójkolorowych nie przyjmowali go z otwartymi ramionami. Do gry w najbardziej utytułowanych śląskich klubach doświadczony defensor powraca z niekrytym sentymentem.
- W Ruchu Chorzów stawiałem pierwsze kroki w seniorskiej piłce. Liczyło się dla mnie przede wszystkim to, żeby być w pierwszej drużynie. Dopiero potem człowiek sobie uświadamiał, że za grę w piłkę zarabia się pieniądze, a dla klubu był to ciężki okres. Niemniej dzięki temu okrzepłem i byłem silniejszy w dalszej karierze - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Jarczyk.Po odejściu z Chorzowa rosły obrońca reprezentował barwy kilku innych klubów, aż trafił do Zabrza. - Przychodząc do Górnika byłem już piłkarsko ułożony. Zakładałem wtedy rodzinę i choć trafiłem w równie trudnym dla klubu okresie, to działacze starali się to jakoś poukładać. Nam dzięki temu udało się najpierw w lidze utrzymać, a potem - po przyjściu Allianz - zająć 8. miejsce w lidze z trenerem Wieczorkiem na ławce - wspomina 34-latek.
Sławomir Jarczyk (z prawej) z sentymentem wspomina występy w Górniku Zabrze Sławomir Jarczyk (z prawej) z sentymentem wspomina występy w Górniku Zabrze
Jarczyk nie ukrywa, że - nawet grając w Górniku - jego serce zawsze należało do Ruchu Chorzów. - Oba kluby bardzo szanuję i cieszę się, że było mi dane grać w żywych legendach, które sięgały po czternaście mistrzowskich tytułów. Nie ukrywam jednak, że zawsze moje serce należało do Ruchu i to chorzowianom będę kibicował w najbliższych Wielkich Derbach Śląska - przyznaje doświadczony defensor.

Urodzony w Chorzowie i wychowany przy Cichej obrońca nie miał jednak wielkich oporów przed transferem na Roosevelta. - Grałem w I lidze w Podbeskidziu, które miało swoje problemy. Wszystko odbyło się bardzo szybko. Dostałem ofertę z Zabrza, klubu ekstraklasy i zdecydowałem się na nią przystać, choć miałem też ofertę nowego kontraktu z Bielska-Białej czy kilka innych z I ligi - wyjaśnia Jarczyk.

- Chciałem jednak zagrać w ligowej elicie i przede wszystkim dlatego zdecydowałem się na transfer do Górnika. Nie zastanawiałem się zbytnio nad tym ruchem, choć potem w sercach chorzowian mogła pojawić się zadra. Moja żona była wtedy w ciąży, a ja potrzebowałem pieniędzy. Gdyby przyszła oferta z Ruchu, to pewnie wybrałbym Chorzów, ale takiej nie było. Z perspektywy czasu tej decyzji nie żałuję. Gra w Górniku pomogła mi ugruntować się na rynku i nie miałem problemów z późniejszą zmianą barw klubowych, bo ofert nie brakowało - dodaje charakterny zawodnik.

Przeszłość w klubie z Cichej dla kibiców z Zabrza była niewybaczalna. - Spotkałem w Górniku kibiców, którzy moją decyzję rozumieli, ale byli też tacy, którzy takiej zmiany barw nie uznawali. Jeśli ktoś jest mega fanatykiem i był mojej osobie przeciwny, to ja to nastawienie rozumiem. Może z biegiem lat dziś ci ludzie nie mają już mnie za takiego najgorszego, a pomogłem Górnikowi w tym trudnym okresie przetrwać - zauważa nasz rozmówca.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

- W tamtych latach spadek pewnie oznaczałby dla klubu upadek. Byli zwolennicy mojej osoby, ale byli też tacy, którzy nawet po wygranym meczu potrafili mi przypomnieć gdzie się wychowałem. Mam jednak do wszystkich kibiców Górnika duży szacunek - puentuje wychowanek Niebieskich.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Jakim wynikiem zakończą się 101. Wielkie Derby Śląska?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×