Kapitan ROW-u Rybnik: Porozmawiamy po męsku i zaczniemy być drużyną

Piłkarze Jana Furlepy muszą szybko zebrać siły, by dokonać cudu. Beniaminek potrzebuje dużego szczęścia i punktów, o które w ostatnim czasie było mu bardzo trudno.

Beata Fojcik
Beata Fojcik

W dwóch ostatnich domowych potyczkach zielono-czarni przegrali 0:4 z GKS-em Katowice oraz 0:3 z Miedzią Legnica. - W głowie jest średnio, bo w dwóch meczach przegrywamy do zera i dostajemy siedem bramek. Chcieliśmy grać agresywnie i wysoko, ale nie potrafiliśmy dogonić, czy doskoczyć rywala - mówi po porażce z legniczanami Kamil Kostecki. Przed przerwą jego drużyna straciła gola, który wzbudził wiele emocji. - Pierwsza bramka trochę nas podłamała. Nie wiem, czy był spalony, ale to już kwestia decyzji sędziowskiej. Stworzyliśmy okazje, żeby wyrównać, jednak nic nie wpadło i przegraliśmy 0:3. Jest nam po prostu wstyd za ostatnie wyniki - przyznaje kapitan ROW-u Rybnik.

Do niedawna kibice śląskiej ekipy mogli mieć w sobie dawkę optymizmu. Teraz rybniczanie wyglądają gorzej na tle kolejnych przeciwników. - Nie brakowało nam walki. Chcieliśmy walczyć, wyjść agresywnie i łapać wysoko rywala natomiast nie byliśmy w stanie. Byliśmy spóźnieni, zawsze brakowało jednego-dwóch kroków, żeby doskoczyć, rywal zawsze nam uciekał. Byliśmy wolniejsi - ocenia zawodnik siedemnastej drużyny I ligi.
Kapitan ROW-u Rybnik, Kamil Kostecki ma na koncie dwie bramki Kapitan ROW-u Rybnik, Kamil Kostecki ma na koncie dwie bramki
Podopieczni Jana Furlepy chcieli powrócić do gry z ubiegłej rundy, lecz nie przypominali tamtej ekipy. - Jak w rundzie jesiennej udawało nam się zakładać wysoko pressing, obojętnie czy to był GKS Bełchatów, Miedź, czy Okocimski, tak na wiosnę nie potrafimy złapać żadnego pressingu. Gdy już próbujemy, to przeciwnik wychodzi z niego dwoma-trzema podaniami i robi bardzo groźne kontry. Z Miedzią próbowaliśmy zawęzić z tyłu i poczekać na kontry, ale nie udało się. Średnio wyglądamy fizycznie - dodaje Kostecki.

- Do sezonu przygotował nas trener Marek Wleciałowski. Przygotował nas najlepiej jak potrafił, my wykonywaliśmy jego polecenia. Na pewno gdzieś jest jakiś problem, nie wiemy do końca gdzie. Wydaje nam się, że jesteśmy zbyt wolni i jak nas trafią, uchodzi z z nas powietrze. Przy stanie 0:1 z Miedzią próbowaliśmy nawiązać walkę, ale druga bramka praktycznie zabiła ten mecz - analizuje 30-letni pomocnik.

W kolejnym spotkaniu zespół z Gliwickiej, mający coraz mniejsze szanse na utrzymanie zmierzy się z wiceliderem tabeli, Górnikiem Łęczna. - Nie ma mowy o odpuszczaniu. Chcemy każdy następny mecz wygrać i dobrze się zaprezentować. Te dwa ostatnie pojedynki wyglądały źle albo bardzo źle. Myślę, że zbierzemy się w szatni, usiądziemy, porozmawiamy po męsku, wyciągniemy wnioski i zaczniemy być drużyną. W dwóch ostatnich meczach można było odnieść wrażenie, że każdy gra pod siebie i dla siebie, nie dla drużyny. Zrobimy wszystko, by prezentować się dobrze w tych ostatnich spotkaniach i nazbierać jak najwięcej punktów. A co będzie potem? Życie pokaże. Mało jest optymistycznych przesłanek, że może być lepiej - puentuje Kostecki.

Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!

Roland Buchała: W najczarniejszych scenariuszach nikt tego nie przewidywał

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×