Mateusz Możdżeń: Tak powinny wyglądać wszystkie mecze przy Bułgarskiej

Przeciwko Jagiellonii Lech rozegrał kapitalny mecz. Świadczy o tym nie tylko wynik, ale też obraz gry i rzadko spotykany luz w poczynaniach ekipy Mariusza Rumaka.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński

- Takiego wyniku się nie spodziewaliśmy, choć już przed pierwszym gwizdkiem sędziego chcieliśmy wyjść na boisko jak po swoje. Byliśmy pewni siebie i fajnie, że udało nam się podtrzymać dobrą passę na swoim stadionie. Cieszy też efektowny styl - powiedział Mateusz Możdżeń.

Ekipa Mariusza Rumaka całkowicie stłamsiła rywala i wyglądało to tak, jakby go też solidnie wystraszyła. - Ta powinno być, gdy ktoś przyjeżdża na Bułgarską. Jeśli tak to wyglądało z perspektywy trybun, to tym bardziej na murawie. Białostoczanie przegrywali do przerwy 0:3 i chyba faktycznie nie mieli nawet wiary, że mogą nam jeszcze zaszkodzić. W Zabrzu wprawdzie udało im się taką stratę odrobić, jednak my się nad tym nie zastanawialiśmy. Po prostu strzelaliśmy kolejne gole. Nie chcieliśmy dopuścić do sytuacji, by rywal poczuł, że ma jakąś szansę - dodał 23-latek.

Biorąc pod uwagę desperację Jagi, która walczy przecież o pierwszą ósemkę, trudno było się spodziewać łatwej przeprawy wicemistrza Polski. - Też nie sądziłem, że wygramy tak wysoko, jednak już w środku tygodnia przypuszczałem, że ten przeciwnik nie będzie się w Poznaniu bronił. Jagiellonia potrzebowała trzech punktów i nie mogła się schować za podwójną gardą. Dlatego nie zakładałem raczej, że będzie grała z kontry. To miało spory wpływ na ostateczny rezultat. Rywal próbował grać otwarty futbol i widać jak to się skończyło - zaznaczył Możdżeń.

Abstrahując od postawy przeciwnika, trzeba też przyznać, że tego dnia Lech rozgrywał kapitalne zawody, a na boisku wychodziło mu absolutnie wszystko. - To prawda. Czego się nie dotknęliśmy z przodu, to wpadało do siatki. Dobrym przykładem jest gol Gergo Lovrencsicsa. To był bardzo trudny technicznie strzał. Inną sytuacją, która pasuje do tej tezy jest bramka Dawida Kownackiego. Daylon Claasen chciał uderzać, a wyszła mu z tego asysta. Było naprawdę dobrze, bo nawet przy wysokim wyniku nadal parliśmy do przodu. Myślę, że gdybyśmy wygrali dwucyfrowym wynikiem, też nikt nie mógłby się obrazić - stwierdził.

Lechici mogą tylko żałować, że takiej skuteczności nie pokazali tydzień wcześniej w konfrontacji z Legią Warszawa. - Już się trochę powtarzamy, ale faktycznie druga część tamtego pojedynku należała całkowicie do nas, a nie wynikło z tego nic konkretnego - przyznał 23-latek.

W sobotę - ze względu na wysoki wynik - Możdżeń mógł sobie pozwolić na sporo w ofensywie. Robił zatem to, co bardzo lubi, a w czym czasem ogranicza go pozycja bocznego obrońcy. - Szybko strzelone gole dały nam mnóstwo pewności siebie. Kontrolowaliśmy mecz, czuliśmy się świetnie zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. W takich okolicznościach zawsze można sobie pozwolić na więcej - zakończył.

Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!

Jakub Tosik: Nie ma czasu na rozpaczanie, trzeba się pozbierać na Puchar Polski

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×