Mateusz Bąk: Początek był dobry, ale po kwadransie coś się popsuło

W minorowym nastroju był Mateusz Bąk po porażce Lechii w Poznaniu. Gdańszczanie liczyli, że uda im się zapunktować, tymczasem teraz znaleźli się pod presją.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński
- Nie chciałbym oceniać postawy zespołu, bo to nie moja rola. Rywal niczym nas nie zaskoczył, zresztą w futbolu raczej o to trudno. To nie boks, że można nagle przyjąć mocny cios. Obie drużyny przygotowywały się do spotkania przez kilka dni, więc miały dobre rozeznanie - powiedział Mateusz Bąk.

Ekipa Michała Probierza była groźna przede wszystkim na początku i w samej końcówce. - Przez pierwsze piętnaście minut graliśmy bardzo solidnie, ale potem coś się popsuło. Lech zaczął dominować i stwarzać sytuacje. Dwóch, trzech wprawdzie nie wykorzystał, ale przy kolejnej zdobył już gola - zanalizował golkiper.

Kolejorz objął prowadzenie po indywidualnej szarży Szymona Pawłowskiego, który nadspodziewanie łatwo minął na skrzydle aż dwóch przeciwników. - Jak już wspominałem, nie lubię oceniać kolegów, ale na pewno nie powinno być tak, że zawodnik rywala z taką łatwością przedziera się w nasze pole karne - przyznał Bąk.

Lechia plasuje się aktualnie poza górną połową tabeli, z drugiej strony ma nie najgorszy terminarz. W trzech najbliższych kolejkach podejmie bowiem Piasta Gliwice i KGHM Zagłębie Lubin, zaś później wyjedzie do Wrocławia na potyczkę ze Śląskiem. - Z tych trzech spotkań dwa rozegramy u siebie i zwłaszcza w nich musimy zdobyć komplet punktów - nie ma wątpliwości Bąk.

Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!

Kolejorz wiceliderem - relacja z meczu Lech Poznań - Lechia Gdańsk

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×