Sławomir Cienciała: Taka wyprawa jak nasza do Bułgarii, to już tylko w National Geografic
Pochodzący ze Skoczowa "góral" Sławomir Cienciała przeżył w zeszłym roku chwile grozy, gdy trafił do bułgarskiego klubu Etyr Wielkie Tyrnowo. Teraz razem z Arką chce wywalczyć awans do ekstraklasy.
Sławomir Cienciała wspólnie z bramkarzem Lechii Gdańsk Mateuszem Bąkiem oraz byłym graczem Arki Gdynia Bułgarem Ljubomirem Lubenovem rok temu trafili do bułgarskiego klubu Etyr Wielkie Tyrnowo. Swój półroczny pobyt wspomina tam jako istne piekło na ziemi:
- Takie rzeczy jak naszą wyprawę do Bułgarii ogląda się na co dzień już chyba tylko w National Geographic albo na innych kanałach dokumentalnych. Prezesa klubu widziałem tam na oczy może ze trzy razy. A gdy już się pojawiał w klubie, to groził tylko palcem. Zawsze chodził w obstawie masywnie zbudowanych panów. Nie warto było z nimi zadzierać (śmiech - przyp red.). Dlatego razem z Mateuszem Bąkiem zaniechaliśmy jakichkolwiek prób odzyskania zaległych pieniędzy z kontraktu. Sporo na tym wyjeździe straciłem. Zarówno życiowo, jak i finansowo. (Cienciała za cały okres pobytu w w Bułgarii otrzymał tylko ok. 2 tys. euro - przyp. red) Czasu już niestety nie cofnę, pewne rzeczy się rozmyły przez jedną, błędną decyzję.Pochodzący ze Skoczowa prawy defensor Arki zapowiada nad morzem walkę do końca i prawdziwie góralski charakter. Kibice żółto-niebieskich mogą być pewni, że takich właśnie cech nie zabraknie w wykonaniu byłego już piłkarza Podbeskidzia Bielsko-Biała: - Pokazaliśmy kiedyś w Bielsku, że determinacją i wolą walki w I lidze można sporo zdziałać. Większość meczów jest tutaj siłowa, bardzo ciężka i na tzw. styk. Często zamiast technicznej finezji trzeba czasami siłowo coś zagrać, kogoś przepchnąć w polu karnym. Tego nie może zabraknąć w naszej grze.
Piłkarz Arki nie obawia się gry pod presją i stara się porównać potencjał klubu z Gdyni do ówczesnego Podbeskidzia. Cienciała chciałby nad morzem powtórzyć awans do ekstraklasy, co udało mu się będąc w Bielsku-Białej: