Lechia wygrała u siebie po raz pierwszy od 10 sierpnia! Pomogła zmrożona murawa?

Niedzielne zwycięstwo z Legią Warszawa było dla Lechii Gdańsk przełamaniem czarnej serii. Biało-zieloni ostatni mecz u siebie wygrali 10 sierpnia, przez co obecnie znajdują się w dolnej części tabeli.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Lechia Gdańsk bardzo dobrze rozpoczęła sezon, a niektórzy optymiści znad morza liczyli nawet na walkę o europejskie puchary. Po wygranej 3:1 z Cracovią, która miała miejsce 10 sierpnia, biało-zieloni nie potrafili jednak zwyciężać na murawie PGE Areny Gdańsk. W międzyczasie rozegrali oni sześć spotkań u siebie, w których cztery razy remisowali i dwukrotnie przegrywali. W konsekwencji wypadli z czołowej ósemki.

Ostatnich spotkań na PGE Arenie Gdańsk wprost nie dało się oglądać. Piłkarze walczyli nie tylko z rywalami, ale i z grząską murawą, uniemożliwiającą swobodne rozgrywanie piłki. - Tak jak wcześniejsze mecze pokazały, to boisko nie sprzyja pięknej, kombinacyjnej grze. Nie zganiam wszystkiego na murawę, ale nie jest łatwo grać na takim grzęzawisku - mówił po meczu z Ruchem Chorzów Sebastian Madera.

W ostatnich dniach miało jednak miejsce załamanie pogody. Gdy zmarznięci fani z Gdańska i z Warszawy obecni na trybunach zobaczyli białe boisko, nie mogli być z pewnością optymistami. Jak się jednak okazało, nie przeszkadzało ono piłkarzom. - Jest cichy plus tego, że jest zimno. Normalnie to boisko jest bardzo bagniste i miękkie. Trawa się wyrywa, robią się dziury i wszystko jest zasypywane piaskiem. Według mnie jest ono jedno z najsłabszych w lidze. Teraz trawa była zmrożona i twardsza, dzięki czemu biegało się lepiej. Mimo śniegu można było pograć piłką - zauważył Mateusz Bąk, bramkarz Lechii Gdańsk.

Lechia w niedzielę wykorzystała indolencję Legii w ataku, która nie potrafiła nawet oddać strzału na bramkę rywala. - W pierwszej połowie wyglądaliśmy tak, jakby do Polski przyjechała drużyna z Ameryki Południowej i po raz pierwszy zobaczyła śnieg. To było dla mnie bardzo zaskakujące - przyznał Jan Urban, trener lidera tabeli T-Mobile Ekstraklasy. - Od pierwszej minuty chcieliśmy narzucić wysokie tempo, podejść agresywnie i to nam się udało. Był to nasz klucz do wygranej i boisko nam w tym pomogło. Nie wykorzystaliśmy kilku sytuacji, a po parunastu minutach mogliśmy prowadzić kilkoma bramkami. Wykorzystaliśmy rzuty karne. Pokazaliśmy charakter, a zespół chciał wygrać i z tego się cieszę - dodał Michał Probierz.

Lechia Gdańsk obecnie ma zbyt mało punktów, aby po 30 kolejkach móc grać w grupie mistrzowskiej. W grze biało-zielonych widać jednak poprawę, a trzy punkty z Legią, z którą gdańszczanie wygrali też w Warszawie, pomogły awansować na dziesiąte miejsce. - To był nasz mecz o życie. Nikt na nas nie stawiał. Wszyscy mówili, że w czterech ostatnich meczach nie zdobędziemy punktów, a my pokazaliśmy, że walką i ambicją można wiele zdziałać - mówił uradowany Piotr Wiśniewski. - Chcieliśmy grać piłką, ciągle chcemy dążyć do takiego sposobu gry i cieszymy się z trzech punktów - dodał Madera.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.
W ostatnim czasie piłkarze Lechii nie mieli wielu powodów do radości W ostatnim czasie piłkarze Lechii nie mieli wielu powodów do radości
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×