Dzień świstaka Pogoni Szczecin. Boli i deprymuje
Pogoń Szczecin podniosła tylko cztery z osiemnastu punktów, które w ostatnich kolejkach leżały na boiskach. Trudno w to uwierzyć, biorąc pod uwagę okoliczności tych meczów.
W sobotę Pogoń Szczecin zremisowała 1:1 z Jagiellonią Białystok. Zagrała nieźle, częściej operowała piłką, stworzyła więcej sytuacji podbramkowych, a mimo tego pełna pula przeszła obok nosa. - Szkoda tych straconych dwóch punktów. Mieliśmy wiele szans, a niestety prawie wszystkie zmarnowaliśmy. Nie zgodzę się z opinią, że nie mieliśmy pomysłu na odzyskanie prowadzenia, zabrakło raczej realizacji - diagnozuje Mateusz Lewandowski, którego trafienie dało szczecinianom prowadzenie w 18. minucie.
Portowcy nacieszyli się nim tylko 120 sekund. - Po strzeleniu gola pomyślałem sobie: - O, teraz trzeba podwoić koncentrację, żeby nie pozwolić na wyrównanie w ciągu kilkunastu minut, a po dwóch było już 1:1. Co można dodać - trzeba wyciągnąć wnioski, żeby takie sytuacje się nie powtarzały - ubolewał Marcin Robak.- Po takim meczu jak z Jagiellonią trudno się o coś przyczepić. Graliśmy bardzo dobrze przez 75-80 minut, nadawaliśmy ton grze, a rywal nie istniał na boisku. Miał może jedną czy dwie groźne akcje, ale nic poza tym. Taka jest piłka – czasem traci się gole, nie zawsze się wygrywa. Może zabrakło trochę koncentracji w newralgicznym momencie, za szybko pozwoliliśmy na wyrównanie. Dopuściliśmy do stałego fragmentu i stało się. Byliśmy lepsi pod każdym względem, dlatego remisy w takich okolicznościach bolą - przyznał Bartosz Ława.