Nie mogłem podjąć innej decyzji - rozmowa z Piotrem Kosiorowskim, pomocnikiem Sandecji Nowy Sącz

Doświadczony pomocnik nie zagra już w biało-czarnych barwach. Choć był kapitanem Sandecji, postanowił wcześniej rozwiązać kontrakt, który miał obowiązywać do końca czerwca 2014 roku.

Krzysztof Niedzielan
Krzysztof Niedzielan

Krzysztof Niedzielan: Twoja decyzja spadła, jak grom z jasnego nieba.

Piotr Kosiorowski: Nie dziwię się, że ludzie są zaskoczeni, bo zawodnicy w moim wieku raczej trzymają się klubów rękami i nogami, gdy mają ważne kontrakty. Ja nie miałem innego wyjścia i sprawy rodzinne zadecydowały o takim ruchu. To bardzo trudna decyzja, ale innej nie mogłem podjąć. Wykorzystałem zapis w mojej umowie, którzy pozwolił mi wcześniej ją rozwiązać. Do końca listopada musiałem o tym poinformować zarząd.

Kiedy w grę wchodzi rodzina i życie osobiste, to wiadomo że futbol schodzi na dalszy plan. Z drugiej strony co czuje zawodnik, który opuszcza klub w momencie, gdy ten zaczął grać bardzo dobrze?

- Na pewno odczuwam żal, że odchodzę. Gra w tym zespole dawała ostatnio dużo przyjemności. Trener Ryszard Kuźma zaproponował bardzo fajny sposób na granie. To nie była kopanina, a piłka przyjemna dla oka. Awansowaliśmy też do ćwierćfinału Pucharu Polski. Żałuję, że nie uda mi się wyrównać rachunków z Zagłębiem Lubin. Grając w Polonii Warszawa zmierzyłem się z tym zespołem i odpadłem właśnie w 1/4 finału. Byłaby szansa się zrewanżować, ale są ważniejsze rzeczy, niż praca.

Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.

Wiadomo, że będzie szkoda drużyny, atmosfery, niezłych wyników. Czego jeszcze?

- Przyzwyczaiłem się już do tego miejsca. 2 lata to kawałek życia, które zostawiłem w Nowym Sączu. Lubiłem wiedzieć, co się w mieście dzieje. Przeglądałem portale i czytałem informacje nie tylko sportowe. Żal będzie także bardzo dobrego klimatu do piłki nożnej. Po ostatnim treningu podchodzili do mnie kibice, dziękowali za ten czas, co było bardzo miłe. Na pewno zapamiętam te emocje panujące na stadionie, szczególnie po zwycięstwach. Myślę, że warto inwestować w klub, bo jest tu dla kogo grać.
Piotr Kosiorowski nigdy nie odstawiał nóg, ale też głowy Piotr Kosiorowski nigdy nie odstawiał nóg, ale też głowy
Kibice "Pasów" są bardzo wymagający i często bardzo krytyczni. Potrafią jednak docenić to, że piłkarz walczy na boisku, wręcz gryzie trawę. Tak jest w Twoim przypadku.

- Miło mi to słyszeć. Grając w piłkę, zarabiam na życie, ale zawsze zależy mi też, żeby zdobyć szacunek. Tak był i teraz, szczególnie że nie jestem sądeczaninem. Nie chciałem, aby ktoś powiedział, że odcinam kupony. Sandecja jest bardzo ważna dla lokalnego społeczeństwa. Są ludzie, którzy przychodzą na stadion od 30 lat, więc im również należy się szacunek.

W rundzie jesiennej zostałeś mianowany na kapitana zespołu.

- To już mój czwarty klub, z którego odchodzę, jako kapitan. Tutaj również zyskałem taką funkcję, co było dla mnie dużym wyróżnieniem, tym bardziej że zespół zdecydował o tym, gdy nie było mnie w Nowym Sączu (zawodnik leczył kontuzję palca - przyp. red.). Na pewno zapamiętam te chwile bardzo pozytywnie.

Jak ocenisz swoją postawę w biało-czarnych barwach?

- Przyszedłem tutaj w połowie sezonu 2011/2012, gdy zespół bronił się przed spadkiem, co zakończyło się sukcesem. W moim odczuciu mieliśmy bardzo dobry zespół, tylko że w czerwcu ubiegłego roku, zdecydowano się na rewolucję kadrową. Nie mnie oceniać, czy była to dobra decyzja, czy zła, ale kolejny sezon to zweryfikował. Wyniki nie były zadowalające, jak i gra. A co do mojej osoby - na pewno zmieniło się to, że wcześniej nie łapałem kontuzji, a tu przytrafiły mi się dwie. Za trenera Araszkiewicza straciłem praktycznie całą rundę, a w tej ostatniej wypadłem na 7 meczów. Pojawiały się problemy ze stabilizacją formy, ale zawsze można powiedzieć, ze mogłoby być lepiej.
Kończy się Twoja gra w Sandecji, ale kariery jeszcze nie kończysz?

- To jest trochę, jak uzależnienie. Kiedy się tyle lat poświęcasz piłce, nie można tak nagle przestać. Organizm jest przyzwyczajony do wysiłku fizycznego i na pewno chciałbym gdzieś grać, ale już nie daleko od domu. Chciałbym grać, trenować nawet dla własnej przyjemności.

Mieszkasz na Mazowszu, więc mógłbyś grać w Dolcanie Ząbki, czy w Wiśle Płock. Wtedy można by to pogodzić ze sprawami rodzinnymi.

- Ale to nie jest tak proste, że zawodnik po prostu wybiera sobie klub. Jeszcze musi być wola drugiej strony. Ja nigdzie nie zamierzam dzwonić. Zdaję sobie sprawę, że mam 32 lata i raczej szuka się młodszych zawodników. Zawsze jest szansa, że znajdzie się trener, który mnie zna i ceni, ale zdaję sobie sprawę, że raczej będzie o to ciężko.

Jeśli faktycznie pojawi się oferta z klubu pierwszoligowego to weźmiesz ją pod uwagę?

- Oczywiście. To nie jest tak, że kończę z piłką. Gdzie będę grał i czy znajdzie się takie miejsce, które będzie mnie satysfakcjonować? Czas pokaże. 
    

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×