Arkadiusz Głowacki: Udało się, choć nadzieja gasła

- To była sytuacja z serii niemożliwych, ale on jest takim snajperem, który z niczego potrafi zrobić coś - mówi o zwycięskim golu Pawła Brożka z Koroną Kielce kapitan Wisły Kraków Arkadiusz Głowacki.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Biała Gwiazda była zespołem lepszym od Korony, ale na zwycięską bramkę musiała czekać aż do 87. minuty, kiedy Paweł Brożek wykorzystał dośrodkowanie Łukasza Garguły z rzutu wolnego.

- Ten mecz miał różne momenty, ale od początku do końca parliśmy do przodu po trzy punkty. Udało się w chwili, gdy nadzieja była już coraz mniejsza. Takie zwycięstwa smakują najlepiej - mówi Głowacki.

- Walki było dużo. Może czasem za dużo, ale jeśli chce się wygrywać, to tak musi to wyglądać. Dla nas innej drogi nie ma. Musimy dobrze grać w piłkę, ale jeśli nie będziemy wkładać w to maksimum zaangażowania i serca, to ciężko będzie o jakiekolwiek punkty - dodaje "Głowa".

Wisła Kraków - Korona Kielce (1:0):

Duet Brożek - Garguła zdobył w tym sezonie dla Wisły 12 bramek (7 plus 5), a do tego zanotował 9 asyst (3 plus 6). - Jeśli zawodnicy mają jakość, to mogą z siebie czerpać. Paweł żyje z podań Łukasza, a Łukasz żyje z tego, że Paweł je wykorzystuje. Ale są też inni zawodnicy, którzy również potrafią dograć piłkę albo strzelić gola - zastrzega Głowacki.

- Od początku do końca było widać, że chcemy wygrać. Od początku do końca walczyliśmy, goniliśmy wynik i cieszymy się, że się udało. Wyciągnęliśmy wnioski po poprzednich meczach i to jest duży plus. Mieliśmy zagrać agresywnie, mądrze i bardzo chcieliśmy wygrać. Może gdybyśmy wcześniej strzelili bramkę, to ten mecz potoczyłby się inaczej i byłoby nam łatwiej? Mecz trwa jednak 90 minut i czasem do 90. minuty trzeba czekać na gola - komentuje Garguła.

Rozgrywający Białej Gwiazdy sam mógł wpisać się na listę strzelców, ale w I połowie najpierw uderzył z bliska nad poprzeczką bramki Korony, a po chwili "zagłówkował" wprost w Zbigniewa Małkowskiego. Tuż po przerwie natomiast z rzutu wolnego ostemplował poprzeczkę kielczan.

- Najpierw źle sobie przyjąłem piłkę i próbowałem ułożyć ją sobie do strzału. Z głowy uderzyłem zbyt lekko, żeby zaskoczyć bramkarza. Szkoda tego wolnego, ale najważniejsze, że potem Paweł znalazł się tam, gdzie powinien, wykończył akcję i zdobyliśmy cenne trzy punkty - puentuje "Guła".

Franciszek Smuda ruszył na zakupy do Portugalii

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×