Patent Szymona Gąsińskiego. Zna "ofiary" nie od wczoraj
Bramkarz Floty Świnoujście obronił uderzenie z rzutu karnego Andrzeja Rybskiego. Pechowego strzelca spotykał nie raz, niedawno w... supermarkecie.
- To było przypadkowe spotkanie, ale Andrzeja Rybskiego znam od dłuższego czasu. Pochodzę z Łodzi, tak jak Andrzej jestem wychowankiem ŁKS-u. Gdzieś w tym mieście zdarza nam się mijać - wyjaśnił Szymon Gąsiński.
Bramkarz Floty Świnoujście obronił jedenastkę w drugim domowym meczu z rzędu. Poprzednio sięgnął uderzenie Tomasza Mikołajczaka, z którym występował w Polonii Bytom. - Rozmawiałem z Andrzejem i zdradził mi, że w ostatnim momencie zmienił róg, podobnie zresztą jak ja. Wyszło na moje. Nie wiedziałem z góry, w którą stronę pójdzie piłka, także moja znajomość z Andrzejem nie miała jakiegoś dużego znaczenia - wyjawił bramkarz.
Za sobotni mecz bura należy się napastnikom, a pochwała obrońcom. Flota zagrała na zero z tyłu po raz trzeci w czterech ostatnich meczach. - Postęp w grze obronnej jest widoczny. Martwi mnie co innego - po raz drugi nie strzeliliśmy gola. Grę defensywną i ofensywną trzeba zrównoważyć i dokładać jakiś akcent w przodzie. Cała drużyna musi bronić, ale i cała atakować - mówił Gąsiński.
Flota gra zbyt bojaźliwie w ataku? - Nie o to chodzi. Z założenia nie gramy defensywnie. Podchodzimy pressingiem, mieliśmy w jedenastce trzech pomocników potrafiących grać do przodu. Przy tak dojrzałym rywalu jak Termalica trudno było odebrać piłkę na jego połowie. Staraliśmy się grać na tyle ofensywnie, jak można było z takim przeciwnikiem - dodał.