Dołączenie do Jagielloni najlepszą decyzją w życiu - rozmowa z Danim Quintaną, piłkarzem Jagiellonii Białystok

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- Nigdy nie byłem zawodnikiem, który walczył z innymi graczami w sposób fizyczny - mówi w rozmowie z naszym portalem Dani Quintaa, piłkarz Jagiellonii Białystok.

Michał Żurawski: Jak to się stało, że zostałeś piłkarzem? Kiedy poszedłeś na pierwszy trening? Dani Quintana:

W wieku 6 lat wielu moich kolegów trenowało piłkę nożną. Ja w tym samym czasie zajmowałem się judo, które naprawdę bardzo lubiłem. Po jakimś czasie jednak kolegom udało się mnie namówić do zmiany dyscypliny, ale ja sam nie pamiętam, kiedy to było dokładnie. Patrząc z perspektywy czasu nie żałuję tego, że zostałem profesjonalnym piłkarzem. Twoim pierwszym profesjonalnym zespołem była Valencia. Czego ci zabrakło żeby przebić się do pierwszego składu i zaistnieć w La Lidze?

- Niestety nigdy nie było mi dane zagrać w pierwszym składzie Valencii. Ten zespół to kuźnia wielkich talentów, z których potem wyrastają prawdziwe gwiazdy. To właśnie dlatego bardzo ciężko jest się przebić do pierwszej drużyny. Valencia to także zespół, który chce odnosić sukcesy, dlatego często woli kupić gotowego gracza niż czekać aż młody zawodnik w pełni się ukształtuje. Po pobycie w Valencii występowałeś w kilku trzecio i czwartoligowych zespołach. Jak to działało na twoją ambicję? Każdy piłkarz marzy o wielkich stadionach, pieniądzach i grze w najwyższej klasie rozgrywkowej…

- Kiedy zacząłem grać w trzeciej lidze, byłem tym bardzo podekscytowany. Starałem się podchodzić do swojej pracy profesjonalnie, a o mały włos nie trafiłem do drugiej ligi hiszpańskiej, gdzie poziom, stadiony czy pieniądze są nieporównywalnie większe. Niestety transakcja ta się nie udała i nie dane było mi zrobienie tego kolejnego kroku w swojej piłkarskiej drodze. Jednak nie zamierzam narzekać na swoją karierę czy obecną sytuację. Jesteś znakomicie wyszkolony technicznie, podobnie jak większość hiszpańskich zawodników. To jakiś sekret hiszpańskiego szkolenia?

- Dziękuję bardzo. Obecnie w naszym kraju kładzie się ogromny nacisk na szlifowanie umiejętności technicznych, ale wynika to głównie z sukcesów reprezentacji, która wygrała przecież trzy ostatnie wielkie imprezy. Nie zawsze tak było. Bardzo podoba mi się fakt, że niezależenie czy zawodnik wykazuje większy lub mniejszy potencjał to z każdym pracuje się tak samo. Wszystko traktowani są równo, a to przy ciężkiej pracy jaka wykonywana jest w szkółkach przynosi zamierzone efekty. Jaki jest w takim razie największy problem polskich graczy? Co muszą zrobić, aby choć w małym stopniu dorównać Hiszpanom?

- Nie uważam, żebyście mieli jakiś problem z polskimi piłkarzami. Macie naprawdę silną drużynę narodową, a wielu z waszych zawodników gra w czołowych europejskich klubach. Poziom ligi także z roku na rok się podnosi. Uważam, że sytuacja z biegiem czasu będzie jeszcze lepsza. Jaka była twoja pierwsza reakcja, kiedy dowiedziałeś się o zainteresowaniu Jagielloni?

- Wiedziałem, że zespół ten występuje w ekstraklasie, co miało dla mnie olbrzymie znaczenie przy podejmowaniu decyzji. Poszperałem także w Internecie na temat waszego kraju, ligi, stadionów i to wszystko naprawdę prezentowało się imponująco. Dodatkowo w zeszłym roku w waszym kraju odbywały się mistrzostwa Europy, co świadczy o świetnej infrastrukturze. Wówczas powiedziałem agentowi, że chce spróbować szczęścia w waszym kraju. Nasza liga jest zdecydowania bardziej fizyczna niż jakiekolwiek rozgrywki w Hiszpanii. Czy był to dla ciebie duży problem?

- Nigdy nie byłem zawodnikiem, który walczył z innymi graczami w sposób fizyczny. Starałem się to nadrabiać techniką i sprytem. Przychodząc do Polski wiedziałem, że liga jest bardziej fizyczna, ale postanowiłem niczego nie zmieniać w swoim stylu gry. Według mnie to właśnie było kluczem do szybkiej adaptacji.. Gdybyś teraz jeszcze raz mógł podjąć decyzję o dołączeniu do Jagielloni, to czy byłaby ona wciąż taka sama?

- Tak, bez najmniejszych wątpliwości. Myślę, że to był najważniejszy krok w mojej karierze i jedna z najbardziej przemyślanych decyzji w życiu. Nie żałuję tego, że trafiłem do Polski, wręcz przeciwnie. Jestem szczęśliwy, że mogę grać w waszym kraju. Mieszkasz już w Polsce od ponad pół roku. Jak ci się tutaj żyje?

- Jestem tutaj naprawdę szczęśliwy. Jako otwarta osoba bardzo szybko zaprzyjaźniłem się z kolegami z drużyny, a także innymi ludźmi. Ważna była także osoba Alexisa Norambueny, który wraz z rodziną bardzo pomógł mi na początku. Zaprzyjaźniłem się z nim i mam nadzieję, że nasza przyjaźń będzie trwała przez wiele lat również poza piłką nożną.

Możesz jakoś porównać życie w Hiszpanii z tym w Polsce?

- W moim odczuciu w Hiszpanii żyje się lepiej głównie ze względu na klimat. U nas zimy praktycznie nie ma, w Polsce jest ona bardzo uciążliwa. Nigdy nie miałem problemów z polskim jedzeniem, ale bardziej odpowiada mi dieta śródziemnomorska. Może to dlatego, że jestem Hiszpanem? Jednak chciałbym podkreślić, że nigdy nie miałem najmniejszych problemów jeśli chodzi o życie w Polsce. Jesteś jednym z filarów linii pomocy Jagielloni. Czujesz się jej liderem? Odczuwasz presję?

- Nie czuję się liderem, choćby poprzez moje problemy językowe, które nieco uniemożliwiają mi tę rolę. Jednak jeżeli pytasz o presję, to mogę z całą pewnością ci powiedzieć, że jej nie odczuwam. Kiedy jestem na boisku staram się dać z siebie wszystko i pomóc zespołowi, tak jak tylko mogę. Mam nadzieję, że obecny sezon skończymy na jak najwyższym miejscu, co będzie dla nas jeszcze większą motywacją. Waszym nowym trenerem jest Piotr Stokowiec, wcześniej był nim Tomasz Hajto. To dwaj zupełnie inni szkoleniowcy.

- Zgadza się, są zupełnie inni, ale nie chciałbym ich porównywać. Mam nadzieję, że nasz nowy trener da nam to, czego wszyscy się spodziewają . Uważam, że wspólnymi siłami możemy naprawdę dużo zdziałać. Komu w swoim życiu zawdzięczasz najwięcej i dlaczego?

- Bez wątpienia mojej rodzinie, a w szczególności ojcu. Tata zawsze towarzyszył mi w ważnych dla mnie chwilach, wspierał, ale także kiedy trzeba było to krytykował. Zawsze mogłem na niego liczyć i szczerze o wszystkim porozmawiać. To właśnie dzięki niemu jestem tym, kim jestem. Jakie jest piłkarskie marzenie Daniego Quintany?

- Bardzo ciężko jest marzyć o czymś realistycznym. Wiem, że skoro mam już 26 lat, to moja marzenia z dzieciństwa będą trudne do spełnienia. Moim celem na chwilę obecną jest po prostu dobrze się bawić i postarać się zapewnić sobie oraz swoim bliskim jak najbardziej komfortową przyszłość. A marzenie poza piłkarskie?

- Po zakończeniu kariery chciałbym zostać fizjoterapeutą i powrócić do życia w otoczeniu mojej całej rodziny. Jako piłkarz przez wiele lat muszę być z dala od domu, ale wierzę w to, że wraz z końcem kariery to się zmieni.

Źródło artykułu:
Komentarze (2)
igrzyska24_
9.10.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
W tytule Jagiellonii przez dwa "i" na końcu błąd aż razi w oczy !!! i jeszcze Białstok ktoś chyba na ostrym kacu to pisał