Hubert Wołąkiewicz narzeka na błędy defensywy Lecha

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- Nie możemy tak łatwo tracić goli, jak stało się to w meczu ze Śląskiem - mówił po potyczce we Wrocławiu Hubert Wołąkiewicz, obrońca Kolejorza. Miał on także lekkie zastrzeżenia do Tomasza Kędziory.

Lech Poznań przegrał we Wrocławiu ze Śląskiem 0:2. Piłkarze Kolejorza wcale nie musieli jednak schodzić z boiska pokonani. Drużyna z Poznania nie wykorzystała wielu dobrych okazji, które sobie wypracowała. - Na pewno przede wszystkim o naszej porażce zadecydowała skuteczność i to, że na wyjeździe nie możemy tak łatwo tracić goli, jak stało się to w meczu ze Śląskiem. Wrocławianie w pierwszej połowie nas wypunktowali. W drugiej połowie wyszliśmy bardziej zdeterminowani, chcieliśmy jak najszybciej strzelić kontaktową bramkę. Nie udało się. Mecz był otwarty, mógł się podobać kibicom, bo jedni i drudzy chcieli te gole zdobywać. Jeżeli się jednak nie wykorzystuje sytuacji, a traci się bramki na wyjeździe, to ciężko o punkty - skomentował Hubert Wołąkiewicz.

Przy pierwszym golu łatwo Tomasza Kędziorę ograł Dudu Paraiba, który potem dośrodkował w pole karne. Z tego zagrania skorzystał Tomasz Hołota, który popisał się celnym uderzeniem głową. - Da się zapobiec takim sytuacjom. Na odprawie byliśmy uczulani na to, że boczni obrońcy grają ofensywie, a przeważnie Dudu Paraiba, który ma bardzo dobre dośrodkowanie w pełnym biegu. Do tego dochodzą stałe fragmenty, które bardzo dobrze wykonuje Sebastian Mila. Po jednej z takich akcji Dudu dośrodkował, może Tomek Kędziora dał się troszeczkę zbyt łatwo ograć. Wrzutka była bardzo dobra, Luis Henriquez nie zdążył zareagować i tak padła pierwsza bramka. Przy drugim golu może powinniśmy się lepiej zachować, bo wiadomo, że był to 20. metr. Paixao za łatwo oddał ten strzał. 2:0 do przerwy na pewno uspokoiło trochę Śląsk. Nam brakowało kontaktowego gola. Nie chciała piłka wpaść do siatki - zaznaczył obrońca drużyny prowadzonej przez Mariusza Rumaka.

Lechici nie mogą sobie darować, że we Wrocławiu nie wywalczyli choćby remisu. - Piłka nożna jest grą błędów. Jeżeli się ich popełnia więcej od przeciwnika, to przegrywa się mecz. W drugiej połowie rzuciliśmy wszystkie swoje siły. Tych sytuacji było naprawdę sporo. Nie wiem czego nam zabrakło - czy spokoju, czy cierpliwości, wykończenia. Bramka kontaktowa na pewno jeszcze bardziej by nas ożywiła i ten mecz mógłby się różnie zakończyć. Śląsk wypunktował nas w pierwszej połowie - podsumował Wołąkiewicz.

Źródło artykułu:
Komentarze (1)
Dudi76
16.09.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
"Nie wiem czego nam zabrakło - czy spokoju, czy cierpliwości, wykończenia."- Hubert zabrakło Wam napastnika,bo Ślusarskiego nie można nim nazwać. On tylko WYSTĘPUJE na pozycji napastnika,zamias Czytaj całość