Czesław Michniewicz przyznał: Nie nadążaliśmy za Legią
Z ciężkim, bo czterobramkowym, bagażem wyjechali z Warszawy zawodnicy Podbeskidzia Bielsko-Biała. Trenera Górali najbardziej zabolał gol strzelony po przerwie.
- Z mistrzem Polski, czy też w innych meczach za łatwo tracimy bramki, stąd też wkrada się nerwowość i niepewność - przyznał Czesław Michniewicz. - Kluczowe minuty w drugiej połowie odebrały nam już jakąkolwiek nadzieję: przedtem jedna, potem druga, trzecia, czwarta bramka... Strata każdej z nich boli, ale najbardziej chyba szybko strzelona po przerwie. 1:0 to jest niepewny wynik, mogliśmy jeszcze powalczyć o korzystny rezultat, takie mieliśmy nadzieje i o tym rozmawialiśmy w szatni. Niestety, kilka dobrych akcji i Legia przyspieszyła, a my za nimi nie nadążaliśmy - ocenił szkoleniowiec Podbeskidzia.
Legia Warszawa w trzech rozegranych kolejkach zaimponowała bilansem bramek 12:1. Po wysokich zwycięstwach zaczynają pojawiać się głosy, że Wojskowi rozniosą ekstraklasę. - Jesteśmy w nowej lidze, punkty będą dzielone a na chwilę obecną dorobek Legii wygląda imponująco. Punkty za chwilę zostaną podzielone, wszystko może się zmienić. Pamiętajmy, że rozgrywki kończą się w maju i jeszcze duży wpływ na wszystko może mieć dyspozycja w ostatnich siedmiu meczach. Trudno mi powiedzieć, czy Legia będzie tym zespołem, który będzie dominował, ale patrząc na to, z jaką łatwością wygrywa te spotkania mając jeszcze w międzyczasie mecze pucharowe, to pokazuje wartość tej drużyny. W tym meczu ławka rezerwowych była imponująca, a ci co grali na boisku, to od razu było widać, że to mistrzowie Polski - komplementował gospodarzy opiekun ekipy przyjezdnej.Górale przed przyjazdem do Warszawy również zapowiadali walkę, nie chcieli ograniczyć się jedynie do murowania własnej bramki. - My też mieliśmy takie założenia, żeby zmusić Legię do biegania, rozgrywać piłkę i nie tracić jej w pierwszym kontakcie, ale nic z tego nie wyszło - zakończył trener Podbeskidzia.