Niechlubna passa GieKSy zażegnana - relacja z meczu GKS Katowice - Sandecja Nowy Sącz

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

GKS Katowice zasłużenie pokonał na własnym stadionie Sandecję Nowy Sącz i odkuł się za inauguracyjną porażkę w Świnoujściu. Drużynie z Bukowej udało się też zażegnać pewną niechlubną serię.

GKS Katowice i Sandecja Nowy Sącz sezon zainaugurowali od porażek. Śląska drużyna przegrała na Wyspie Uznam z Flotą, zaś nowosądeczanie ulegli na własnym terenie Okocimskiemu Brzesko. W sobotni wieczór cieszyć się ze zmazania inauguracyjnej plamy mogli się piłkarze Rafała Góraka.

Mecz dla GieKSy mógł rozpocząć się jak marzenie. Już w pierwszej akcji tego spotkania bowiem Bartłomiej Chwalibogowski wyłożył piłkę jak na tacy Przemysławowi Pitremu, który w czystej sytuacji uderzając z pola karnego... nie trafił w futbolówkę.

Potem na boisku było już tylko gorzej. Pierwszy kwadrans w wykonaniu obu drużyn na kolana rzucić nie mógł, ale w drugim katowiczanie wzięli się do roboty. Na efekty tego nie trzeba było długo czekać. Dobre okazje strzeleckie mieli Michał Zieliński i Janusz Gancarczyk, ale w dogodnych sytuacjach nie trafiali do siatki.

W późniejszych fragmentach spotkania obaj gracze jednak za nieskuteczność się zrehabilitowali. Sygnał do ataku dał w 28. minucie gry Zieliński, który po wybiciu piłki na uwolnienie zgubił jednego z obrońców i w sytuacji sam na sam z Marcin Cabaj silnym strzałem pod poprzeczkę posłał piłkę do siatki. Arbiter jednak dopatrzył się w tej sytuacji spalonego i bramki nie uznał. Była to decyzja co najmniej kontrowersyjna.

To co nie udało się "Zielowi" niespełna dziesięć minut później powiodło się z kolei Gancarczykowi, który po szybkiej kontrze stanął oko w oko z bramkarzem Sandecji i dał się powalić w polu karnym gości. Tym razem sędzia bez wahania wskazał na "wapno", a jedenastkę na bramkę zamienił silnym strzałem w prawy róg sam poszkodowany.

Trafienia "Garniolowi" pozazdrościł Zieliński i krótko po przerwie także wpisał się na listę strzelców. Po dograniu piłki z lewego skrzydła i rykoszecie piłka wpadła pod nogi Pitrego, który intuicyjnie zgrał do partnera z linii ofensywnej, a ten półwolejem umieścił piłkę w lewym rogu nowosądeckiej bramki.

Tuż przed końcem meczu okazję na ustrzelenie dubletu miał jeszcze Gancarczyk, ale w dobrej sytuacji zamiast uderzać próbował dogrywać piłkę do nabiegającego na długim słupku Arkadiusza Kowalczyka, a szyki katowiczanom pomieszał jeden z obrońców przejmując futbolówkę.

O postawie Sandecji w tym meczu niewiele można powiedzieć dobrego. Za cenzurkę nowosądeckiej drużynie posłużyć może fakt, że po raz pierwszy goście bramce Łukasza Budziłka realnie zagrozili w samej końcówce, kiedy z dystansu potężnie przymierzył Jozef Certik. Golkiper katowiczan efektowną robinsonadą przeniósł jednak piłkę nad poprzeczką bramki gospodarzy.

- To pierwsza inauguracja rundy czy sezonu na własnym stadionie, którą wygrywamy. Dotąd zawsze pierwszy mecz przegrywaliśmy. Udało nam się tę niechlubną serię zażegnać. Cieszę się, bo chłopaki ciężko na to zwycięstwo zapracowali - komentował po końcowym gwizdku sędziego Rafał Górak, szkoleniowiec drużyny z Bukowej.

GKS Katowice - Sandecja Nowy Sącz 2:0 (1:0) 1:0 - Janusz Gancarczyk (k.) 38' 2:0 - Michał Zieliński 55' Składy:

GKS Katowice

: Łukasz Budziłek - Alan Czerwiński, Adrian Napierała (66' Rafał Figiel), Mateusz Kamiński, Bartłomiej Chwalibogowski, Tomasz Wróbel, Sławomir Duda, Kamil Cholerzyński, Janusz Gancarczyk (81' Krzysztof Wołkowicz), Przemysław Pitry, Michał Zieliński (74' Arkadiusz Kowalczyk).

Sandecja Nowy Sącz: Marcin Cabaj - Marcin Makuch, Peter Petran, Arkadiusz Czarnecki, Adam Mójta, Maciej Bębenek (73' Jozef Certik), Paweł Nowak, Łukasz Grzeszczyk, Piotr Kosiorowski, Piotr Giel (57' Rafał Zawiślan), Sylwester Tokarz (80' Sebastian Szczepański). Żółta kartka

: Grzeszczyk (Sandecja). Sędzia

: Łukasz Szczech (Białystok).

Źródło artykułu:
Komentarze (0)