Bartosz Ława: Skuteczne kontrataki doprowadziły nas do zwycięstwa

Arka Gdynia nie zwolniła tempa po jednorazowej wpadce na Łazienkowskiej, gromiąc w ostatnią niedzielę Łódzki KS aż 4:0. Jednym z bohaterów tego spotkania był kapitan Arki grający na pozycji pomocnika, który wreszcie przełamał się po mało obiecującym początku sezonu i strzelił bramkę.

Marcin Patoła
Marcin Patoła

Ciągle jeden z pewnych punktów drużyny żółto-niebieskich, Bartosz Ława nie mógł zaliczyć początku sezonu w ekstraklasie do udanego. Do niedzielnego spotkania z ŁKS nie udało mu się trafić żadnej bramki w rundzie, a trener Czesław Michniewicz przyznał po meczu, że Ława zagrał głównie z powodu kontuzji Bartosza Karwana i Krzysztofa Przytuły.

Zapytaliśmy Bartosza Ławę o kulisy spotkania z Łodzią, które przed rozpoczęciem nie miało pewnego faworyta, a mimo to Arka w świetnym stylu pokonała gości. - ŁKS był na fali w ostatnich trzech meczach, zdobył siedem punktów, a nasza passa została przerwana - przegraliśmy w Warszawie 2:0. Chcieliśmy w niedzielę pokazać, że nadal jesteśmy w wysokiej formie, że ta porażka była naprawdę przypadkowa i będziemy grać o miejsce w górnej części tabeli. My jako drużyna byliśmy bardzo zdeterminowani przed spotkaniem z ŁKS. Łodzianie przyjechali do Gdyni dość przestraszeni, tak mi się wydaje, i nastawili się zdecydowanie na defensywę. W pierwszej połowie zaczęliśmy dość dobrze grać piłką, stwarzaliśmy dużo sytuacji, zwłaszcza oskrzydlających. W końcu strzeliliśmy bramkę, która pozwoliła nam zejść do szatni na przerwę z prowadzeniem. W drugiej połowie ŁKS starał się odrabiać tę stratę, ale my już skrupulatnie kontrowaliśmy niemal każdą akcję i stąd wynik 4:0. - tłumaczył wychowanek Pogoni Szczecin.

Ława zapytany o mecz z Legią Warszawa przyznał, że ma nadzieję, iż była to tylko chwilowa wpadka zespołu. - Mamy taką nadzieję, że to tylko chwilowa wpadka. Wiadome jest to, że nikt nie lubi przegrywać. Wcześniej byliśmy na fali i nie przegraliśmy meczu bodajże od kwietnia. Jednak wiele drużyn w historii doświadczyło, jak ciężko gra się na Łazienkowskiej. Być może wyszliśmy na boisko zbyt przestraszeni, możliwe, że podeszliśmy do tego spotkania w zbyt defensywnym ustawieniu. Myślę, że gdybyśmy zagrali tak jak dziś, wywieźlibyśmy z tamtego spotkania chociaż punkt. Mimo to dalej liczymy się w walce o górną część tabeli, mamy trzynaście punktów - tyle samo, co lider - także jeszcze nic straconego.

29-latek z Trzebiatowa z pewną dozą żalu przyznał, że drużyna Arki pokonała gości w chwilach obchodów jubileuszu powstania drużyny ŁKS Łódź. - No cóż, takie jest życie. Nigdy nie patrzmy na to, jaka jest rocznica w danym klubie. Nam za rok, kiedy wybije okrągła rocznica na pewno też nikt nie będzie oddawał punktów za darmo. - zakończył rozmowę Ława.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×