Konrad Gilewicz: Złość, rozgoryczenie...

Flota zredukowała swoje szanse na awans w najmniej spodziewanym momencie. Podobnie jak przed dwoma sezonami, może zapłacić wysoką cenę za wpadkę z Kolejarzem Stróże.

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski
Wyspiarze zagrali bardzo nerwowo, sprawiali wrażenie przestraszonych lub spanikowanych i przez godzinę zmagań praktycznie nie zagrozili bramce Kolejarza Stróże. Przebudzili się dopiero w końcówce, gdy przegrywali już po trafieniu Marcina Stefanika.

- Zagraliśmy słabe spotkanie i mam wrażenie, że Kolejarz wygrał zasłużenie. Niestety... przez długi czas skutecznie nas neutralizowali i dopiero w ostatnim fragmencie udało się rozerwać ich szyki obronne. Losy widowiska ustawiła bramka, po której goście mądrze się bronili. Trudno nam było o stworzenie sytuacji podbramkowych. Co tu dużo mówić - zawiedliśmy na całej linii - nie ukrywał Konrad Gilewicz.

Starcie z Kolejarzem miało być dla Floty Świnoujście przystawką przed meczami decydującymi o awansie - z Zawiszą Bydgoszcz i Termalicą Bruk-Bet Nieciecza. Porażka prawdopodobnie wykluczyła ich z wyścigu do T-Mobile Ekstraklasy.

- Nadal będziemy zmobilizowani, w końcu czekają nas mecze ze ścisłą czołówką ligi. Walka o awans jest - moim zdaniem - wciąż otwarta. Nasz cel: wygrać dwa pozostałe spotkania i po nich spojrzeć w tabelę. Teraz jest w nas tak złość, jak i rozgoryczenie, bo nie ma co owijać w bawełnę - nie zagraliśmy za dobrze - dodał syn byłego reprezentanta Polski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×