Recepta GKS Bełchatów na utrzymanie? "Zacząć zapi......ć w każdym meczu!"

GKS Bełchatów utknął w strefie spadkowej i zamyka dziś stawkę T-Mobile Ekstraklasy. Sytuacja w klubie ze Sportowej jest nie do pozazdroszczenia, co przekuwa się w atmosferę w szatni Brunatnych.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

- Biednemu zawsze wieje wiatr w oczy i w naszym przypadku się to spełnia. W ostatnim meczu w Zabrzu nie byliśmy zespołem od Górnika słabszym do momentu czerwonej kartki. Potem już rywale dominowali pod każdym względem, a my na tyle na ile umieliśmy staraliśmy się za nimi biegać i coś stworzyć z przodu. Niestety brakowało nam armat z przodu, bo z dwoma celnymi strzałami nie mogliśmy liczyć chociaż na remis - przyznaje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Maciej Szmatiuk, obrońca GKS Bełchatów.

W opinii wielu drużyna Jana Złomańczuka na boisku stanowi zlepek indywidualności, bez totalnego ładu. - Są to mocne słowa, że w Bełchatowie nie ma drużyny. Słuchając takich opinii można mieć wrażenie, jakbyśmy wszyscy byli tutaj rozpieprzeni i w ogóle za ten klub nie chcieli walczyć. Nie wiem jak to jest odbierane w mediach, ale nam naprawdę zależy. Gramy nie tylko o przyszłość klubu, ale też przyszłość nas wszystkich. Gramy też dla naszych kibiców, bo dla nich ten klub to coś więcej niż pasja - przekonuje defensor outsidera tabeli T-Mobile Ekstraklasy.

Zawodnicy bełchatowskiej drużyny walczą obecnie o odzyskanie twarzy. - Różnie może być nasza gra odbierana i my mamy tego świadomość. Mam tutaj na myśli zwłaszcza mecz z Polonią Warszawa, który był w naszym wykonaniu dramatyczny. W meczu z Górnikiem też prawdę mówiąc nie mieliśmy za wiele do powiedzenia. Mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach pokażemy charakter i jeszcze większe pokłady zaangażowania. Liczę, że każdy będzie zapi......ł, bo nam nic innego nie pozostało. Musimy gryźć teraz trawę, żeby zdobyć jak najwięcej punktów do końca rundy jesiennej - wskazuje Szmatiuk.

W Zabrzu we znaki Brunatnym dał się sędzia Marcin Borski, który już po pół godziny gry wyrzucił z boiska Macieja Wilusza. - Nie wydaje mi się, żeby drugi faul był na żółtą kartkę. Poza tym jak pan sędzia był taki skrupulatny, to powinien pokazać jeszcze z piętnaście żółtych kartek. Zresztą o jego pracy nie chce mi się mówić, bo Kamil Wacławczyk był w polu karnym Górnika faulowany i należał nam się rzut karny. Pan sędzia dobrze tę sytuację widział i chcąc być obiektywnym, powinien nam tę jedenastkę podyktować - irytuje się zawodnik bełchatowian.

Jedną z głównych bolączek GKS-u jest fatalna postawa linii defensywnej. - Stanowczo za łatwo tracimy bramki i z tego trudno się usprawiedliwiać. Co gorsza, nam się nie udaje takich bramek strzelać, a sami rywalom takie trafienia prezentujemy. To wszystko wynika z naszego braku koncentracji, że gdzieś coś prześpimy, albo nie upilnujemy "swojego" zawodnika, ale z takiej głupoty często przegrywamy mecz. W ofensywie też nie jesteśmy tuzami tej ligi i nie jesteśmy w stanie regularnie gonić wyniku przegrywając dwoma czy trzema bramkami - bezradnie rozkłada ręce gracz drużyny ze Sportowej.

Wielu ekspertów postawiło już na drużynę z Bełchatowa krzyżyk. - Nie wiem co mówią i robią ludzie, którzy podobno znają się na piłce, ale ci którzy chcą naszego spadku jeszcze się zdziwią. My nie wyobrażamy sobie degradacji, nasi działacze i kibice też o spadku nie myślą, więc jakiekolwiek dywagacje na temat tego, że my już tę ligę przegraliśmy są totalnie bezcelowe. Mówią to tylko ludzie spoza Bełchatowa, bo w naszym mieście nikt o tym nie myśli. Przed nami wciąż wiele kolejek, w których możemy zgarnąć punktów na tyle, żeby spokojnie się w tej lidze utrzymać - zapewnia lider Brunatnych.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×