Iwan krytycznie o Legii: Było w ich grze trochę aktorstwa

Górnik Zabrze po świetnej końcówce podzielił się punktami z Legią Warszawa. Śląska drużyna dwukrotnie musiała odrabiać straty, ale po meczu nikt nie wątpił co zaważyło na wyniku szlagierowej potyczki.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

- Zadecydowała nasza determinacja. Graliśmy do końca i zostaliśmy za to wynagrodzeni. Szkoda tylko, że po doprowadzeniu do wyniku 1:1 nie zdołaliśmy od razu pójść za ciosem - przyznaje Bartosz Iwan, pomocnik Górnika Zabrze.

Trafienie Dominika Furmana z 85. minuty spotkania nie podłamało jednak zabrzan. - Dostaliśmy "dzwona" i na moment upadliśmy na deski. Szybko udało nam się jednak podnieść i odpowiedzieć tym samym. Mam wrażenie, że Legia po drugiej bramce dla nas była jeszcze bardziej rozbita i gdyby mecz potrwał kilka minut dłużej, to pewnie strzelilibyśmy trzecią bramkę - przekonuje gracz drużyny z Roosevelta.

Niedzielny 108. ligowy szlagier mógł zadowolić najbardziej wymagających koneserów futbolu. - Ten mecz nie mógł nie podobać się kibicom. Było w nim wszystko, co jest potrzebne do prawdziwego piłkarskiego widowiska. Dużo walki, a co za tym idzie sytuacji podbramkowych z obu stron. Padły cztery bramki, z czego aż trzy w ostatnim kwadransie gry, więc czego można jeszcze chcieć. Nasza liga znacznie zyskałaby na jakości, gdyby we wszystkich meczach padało tyle bramek - uśmiecha się charakterny pomocnik.

Doświadczony pomocnik zabrzańskiej drużyny docenił też klasę Legii Warszawa. - Jest to najlepszy zespół spośród tych, z którymi dotychczas się spotykaliśmy. Ma w swoich szeregach kilka indywidualności, które mogą w pojedynkę przesądzić losy meczu. Myślę, że Legia to na dzień dzisiejszy główny kandydat do mistrzostwa Polski - wskazuje zawodnik Górnika.

Do beczki miodu gracz Górnika dodał jednak łyżkę dziegciu. - Irytujące było to, że prowadząc jedną bramką Legia nie chciała już grać w piłkę, tylko próbowała nabierać sędziego i kraść nam cenny czas. Przecież piłka nożna to nie szachy, ale męska gra. Nie rozumiem dlaczego w niektórych sytuacjach zawodnicy Legii się kładli, ale to ich problem. Było u nich trochę aktorstwa, a i tak im się to nie opłaciło, bo stracili dwa punkty - triumfuje Iwan.

Po myśli śląskiej drużyny nie potoczyła się pierwsza odsłona spotkania. Po błędzie Łukasza Skorupskiego zabrzanie przegrywali i choć stworzyli kilka dobrych sytuacji, to do szatni schodzili z jednobramkową stratą. - W przerwie wspieraliśmy Łukasza, bo nie mógł się załamać. Trener wytknął nam kilka błędów, ale też motywował i zapewniał, że grając dalej z konsekwencją, na pewno tego meczu nie przegramy. Na drugą połowę wyszliśmy z przeświadczeniem, że to już nie ma znaczenia, czy ten mecz przegramy dwoma czy trzema bramkami. Musieliśmy ruszyć na Legię i to przyniosło oczekiwany skutek - podkreśla pomocnik górniczej jedenastki.

Skrzydeł zdeterminowanym graczom drużyny Adama Nawałki nie podcięła nawet druga bramka dla stołecznej jedenastki. - Przez całą drugą połowę graliśmy z sercem i wiarą w sukces. Kiedy strzeliliśmy drugą bramkę, przyszło chyba jakieś niewielkie rozprężenie, w efekcie zrobiło się 1:2. Nasza wiara jednak nie opadła. Do końca wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie ten mecz minimum zremisować. Dopóki piłka w grze wszystko może się zdarzyć i po zdobyciu bramki na 2:2 dalej nacieraliśmy. Musimy teraz te aspiracje przełożyć na mecz z Widzewem. Chcemy zdobyć Łódź - zapewnia gracz 14-krotnych mistrzów Polski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×