Marian Kelemen: Życie toczy się dalej
Marian Kelemen przyznał, że był lekko zaskoczony, że mecz z Hannoverem 96 obejrzał z ławki rezerwowych. Przeciwko Koronie Kielce bramkarz WKS-u był już jednak kapitanem zespołu.
W niedzielę wrocławianie rywalizowali z Koroną Kielce. Śląsk w tym meczu zwyciężył 2:0. - Długo czekaliśmy na zwycięstwo na tym stadionie. Mecz z Koroną się dobrze dla nas poukładał. Chłopaki walczyli do końca, a w drugiej połowie kontrolowaliśmy grę dlatego, że graliśmy o dwóch więcej. Najważniejsze są jednak trzy punkty - skomentował Słowak. Kibice mistrzów Polski mieli jednak zastrzeżenia do swoich zawodników, bo ci grając przez blisko 50 minut w przewadze dwóch piłkarzy, nie zdołali strzelić bramki. - Rozmawialiśmy w szatni, że trzeba strzelić jeszcze jakąś bramkę, ale niestety się nie udało. Trzy punkty przeważają jednak nad wynikiem - stwierdził bramkarz.
Słowak co prawda puścił jednego gola, ale arbiter go nie uznał, bowiem dopatrzył się spalonego, którego nie było. - Ja stałem w bramce i nie zauważyłem czy jest spalony, czy go nie ma. Na nasze szczęście bramka nie została uznana. Zagraliśmy na zero z tyłu i to się liczy - zaznaczył piłkarz Śląska.
W niedzielę Kelemen był kapitanem Śląska Wrocław. - Pierwszy raz zagrałem jako kapitan. Jest nim jednak Sebek Mila. W meczu z Koroną on nie mógł wystąpić. Wygraliśmy jednak mecz i możemy się cieszyć - podsumował bramkarz.