Nie zachowuję się jak kobieta podczas okresu - rozmowa z Vukiem Sotiroviciem, napastnikiem Pogoni Szczecin
Problemy z ustabilizowaniem formy, niesnaski lub brak zrozumienia w kontaktach z częścią kibiców i dziennikarzy nie opuszczały jesienią Vuka Sotirovicia. Choć ostatnie miesiące były dla Serba nieudane, zamierza on kontynuować walkę o awans z Pogonią. - Nie powiedziałem żadnemu dziennikarzowi, że spaceruję po boisku i nie obraziłem się na publiczność za gwizdy - tłumaczył kilka kwestii napastnik.
Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski: Pomyślną dla Pogoni jesień zakończyliście zwycięstwem nad Wartą. Można stwierdzić, iż finisz zwieńczył niezłe dzieło.
Vuk Sotirović: Już decydując się na grę w Szczecinie zdawałem sobie sprawę, że Pogoń będzie głównym faworytem do awansu. Jak widać - nie myliłem się. W przeciwieństwie do najgroźniejszych rywali, udaje nam się konsekwentnie gromadzić punkty i liderować z fajną przewagą nad grupą pościgową. Mamy przed sobą spokojną przerwę zimową, którą musimy solidnie przepracować.
Długo nie milkły echa decydującego trafienia w meczu z Zielonymi. Część obserwatorów była przekonana, że w momencie ostatniego podania znajdowałeś się na pozycji spalonej.
- Nie potrafię ocenić tej sytuacji, byłem wówczas odwrócony plecami. Sędzia powinien widzieć dokładniej, gdyż stał lepiej ustawiony. Pytałem o ocenę kolegów po ostatnim gwizdku i zapewniali mnie, że o spalonym nie było mowy. Generalnie arbiter podjął w tym meczu szereg dziwnych decyzji. Kontrowersyjny był chociażby karny dla gospodarzy z początkowych minut.
O minionych miesiącach w wykonaniu Pogoni można mówić w wielu superlatywach. Nie uniknęliście jednak dwóch piłkarskich "grzeszków" - kryzysu w połowie rundy i kiepskich wyników na wyjazdach. Z czego się one wzięły?
- Problemy we wrześniu i te nieszczęsne wyjazdy to pokłosie przemeblowania składu w letniej przerwie. Część piłkarzy dołączyła do kadry nawet w trakcie sezonu. Byliśmy trochę zbieraniną ludzi, która musiała dojść do siebie i zgrać ze sobą. Wiedziałem jednak, że w końcu dopracujemy szczegóły i nadejdzie passa kilku wygranych meczów. Obecna trwa już od wielu tygodni.
Krytyki pod waszym adresem w chwilach kryzysu nie zabrakło.
- Paradoksalnie dziękuję krytykantom jeszcze bardziej niż tym, którzy wierzyli w progres wyników i cały czas nas wspierali. Spora grupa osób tylko czekała na złe wydarzenia związane z drużyną. Oni zmotywowali nas szczególnie.