Arkadiusz Woźniak: Będę bronił moich kolegów na boisku! Nie dam się wyzywać

Arkadiusz Woźniak, młody napastnik KGHM Zagłębia Lubin miał w meczu z Polonią Warszawa kilka starć z Maciejem Sadlokiem. - Myślą, że ja jestem młody to dam sobie w kasze dmuchać - mówił po meczu "Wąski", który skomentował także atmosferę na trybunach Dialog Arena.

Artur Długosz
Artur Długosz
Piłkarze KGHM Zagłębia Lubin po fatalnym występie ze Śląskiem Wrocław tym razem zdołali zdobyć trzy punkty. Miedziowi w piątek pokonali 1:0 Polonię Warszawa. Mecz nie stał na najwyższym poziomie, ale lubinianie byli bardzo zadowoleni ze zwycięstwa. - W pierwszej połowie my byliśmy chyba lepszym zespołem i w całym meczu też tak było. Polonia na pewno nie grała tego, co zawsze gra. My im na to naszym wysokim pressingiem nie pozwoliliśmy. Graliśmy bardzo dobrze w defensywie. I udało się w końcu zdobyć gola po stałym fragmencie. Dawno w taki sposób nie strzeliliśmy bramki. Wygraliśmy spotkanie, nikt nie osądza wygranych - powiedział po meczu Arkadiusz Woźniak. Pomiędzy młodym napastnikiem Zagłębia a piłkarzami Polonii często dochodziło do starć. "Wąski" często przepychał się także z Maciejem Sadlokiem. W pewnym momencie obu zawodników rozdzielać musiał Marcin Baszczyński, bo ci skoczyli sobie do gardeł. - Chodziło o faul na Adrianie Rakowskim. Ostro i z premedytacją faulował go chyba Cotra. Doskoczyłem, bo nie będę dawał faulować swoich tak z premedytacją. Sadlok nagle do mnie doskoczył i zaczął mieć do mnie jakieś pretensje, że ja się wtrącam. Powiedziałem mu kilka słów i odszedł - wyjaśnił Woźniak. Co na ten temat sądzi sam Maciej Sadlok? - Było ostro. Nie wiem z jakich względów zaczął rzucać się do mnie. Dobrze byłoby, gdyby trochę pograł, a potem dopiero dyskutował - zaznaczył piłkarz Polonii Warszawa. - Mnie takie sytuacje nie ruszają, nie irytują i to on nie trzymał nerwów na wodzy. Odepchnął mnie, ale sędzia oczywiście tego nie zauważył. Marcin Baszczyński dobiegł do Woźniaka i powiedział mu kilka ciepłych słów, żeby się trochę ogarnął. Jest napastnikiem i powinien wiedzieć, że czasami będzie po prostu faulowany. Nie lubię takich zawodników, którzy po jednym faulu zaraz płaczą - dodał po chwili w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Arkadiusz Woźniak w walce o piłkę
Sam napastnik Zagłębia całą sytuację widzi jednak inaczej. - Sadlok stanął mi jeszcze na stopie specjalnie. Chyba chciał pokazać kim on nie jest. Dla mnie to może być sam nie wiem kim... Oni myślą, że ja jestem młody to dam sobie w kasze dmuchać. Ja będę bronił moich kolegów na boisku! Nie dam się wyzywać. Jestem taki typ człowieka, że nie dam sobie odebrać wszystkiego. On mi tak sam odbiera pieniądze, punkty, wygraną. Ja mu tego nie dam. Tak samo mogę się z nim wyzywać - komentował rozgoryczony "Wąski". - Sadlok do mnie doskoczył. Zaczął mnie do mnie pretensje. Widać było, że Cotra faulował. Sędzia jeszcze w ogóle nie dawał kartek w pierwszej połowie. Tak samo z Jodłowcem miałem kilka takich pogaduszek na boisku. Gdybym ja nie doskoczył czy coś to oni by mnie nakryli czapką w takich sytuacjach. Nie można sobie na to pozwolić już w takim wieku. Trzeba mieć już charakter - podkreślił napastnik Miedziowych.
Arkadiusz Woźniak
Woźniak jest bardzo ceniony i lubiany wśród kibiców Zagłębia. Ci w piątek protestowali i nie prowadzili dopingu. Jedynie Woźniak gdy opuszczał boisko otrzymał gromkie brawa, a fani skandowali jego imię i nazwisko. "Wąski" ma jednak co przekazania fanom Miedziowych. - Utożsamiam się z kibicami i oni wiedzą, że ja jestem z nimi. Tak samo ja jednak mam pretensje do nich, może nie do wszystkich, ale na przykład jak Darvydas Sernas schodził z boiska to zaczęły się gwizdy. Ja rozłożyłem ręce do kibiców i mówię co to jest. Drużyna remisuje, jest w jakimś dołku, a tu nagle zaczynają się gwizdy, jak nasz zawodnik schodzi. Też się nie zgadzam z niektórymi ich decyzjami, ale dziękuję za to, że skandowali moje nazwisko. Dałem z siebie wszystko, chciałem jak najbardziej pomóc drużynie, abyśmy wygrali to spotkanie - powiedział napastnik. Piątkowy mecz na Dialog Arena zgromadził zaledwie 3103 widzów. To niechlubny "rekord" frekwencji na tym obiekcie. - Wierzę w naszych kibiców i wierzę, że my swoją grą pokażemy im na co nas stać i znowu zaczną nas dopingować. Trzeba ich rozumieć, bo po tym meczu ze Śląskiem to było dla nich upokorzenie - zaznaczył zawodnik drużyny prowadzonej przez Pavela Hapala. Teraz przed Miedziowymi dwa spotkania z warszawską Legią. - Z Legią zawsze były fajne mecze i troszkę napięcia. Też nie będzie łatwo, bo pojedziemy do Warszawy, a oni są teraz w formie. Zobaczymy jak rozstrzygnie się ich mecz. Jedziemy tam bez żadnego strachu, po zwycięstwo. Wiadomo, że nie narzucimy Legii na ich stadionie swojego stylu gry, będziemy raczej czekać na kontrę, ale do kontrataku mamy dobrych zawodników. Z Polonią kilku piłkarzy pokazało, że wraca do dyspozycji, jak na przykład Janusz Gancarczyk czy Maciek Małkowski. Trzeba w końcu już łapać te punkty - powiedział Arkadiusz Woźniak. Lubinianie od niedawna mają nowego trenera. Pod jego wodzą odnieśli pierwsze zwycięstwo. Czy to dobry prognostyk przed spotkaniami z drużyną prowadzoną przez Macieja Skorżę? - Nie można powiedzieć, że od razu zmieni się cała nasza gra. Legia to Legia i zawsze jest szacunek dla tej drużyny. Na pewno jednak nie pojedziemy tam na pożarcie - podsumował najskuteczniejszy piłkarz Zagłębia w tym sezonie. Na listę strzelców w T-Mobile Ekstraklasie wpisał się on już czterokrotnie.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×