Obrońca KS-u Polkowice przeszedł drogę od zera do bohatera

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Sobotnie starcie pomiędzy KS-em Polkowice a Flotą Świnoujście miało bardzo niecodzienny przebieg. Wyżej notowani piłkarze znad morza dwukrotnie wychodzili na prowadzenie w tym spotkaniu, a mimo tego zeszli z boiska pokonani. Gola na wagę bezcennego kompletu punktów dla KS-u zdobył Słowak Peter Micić.

Sobotnia potyczka w Polkowicach na długo pozostanie w pamięci ludzi związanych z dolnośląskim klubem. Mecz, który tak w zasadzie się jeszcze na dobre nie rozpoczął, piłkarze KS-u już przegrywali 0:1 po uderzeniu Piotra Tomasika w 14. minucie. Gospodarze byli w stanie szybko wyrównać za sprawą Damiana Piotrowskiego, ale jeszcze w pierwszej połowie prowadzenie Flocie dał Krzysztof Bodziony. W drugiej odsłonie na 2:2 wyrównał Przemysław Kocot, a gola na wagę 3 punktów dla polkowiczan zdobył głową po zagraniu z rzutu rożnego słowacki środkowy obrońca Peter Micić.

Historia defensora zielono-czarnych jest iście niesamowita. Piłkarz, o którym większość już zapomniała w Polkowicach z miejsca stał się bohaterem tego klubu. Jego gol w kontekście całego sezonu może być niezwykle ważny i to nie tylko pod względem dorobku punktowego, ale też i sfery mentalnej, jaka ma miejsce w KS-ie.

Nie od dzisiaj wiadomo jest że KS Polkowice punkty w tym sezonie zdobywa tylko i wyłącznie na własnym obiekcie. Na obcych stadionach polkowiczanie zanotowali do tej pory tylko 2 oczka. Nic więc dziwnego, że u siebie podopieczni Janusza Kudyby muszą po prostu punktować.

W sobotę nie szło im dobrze od samego początku, ale w 42. minucie trener polkowiczan przeprowadził kluczową jak się później okazało zmianę. Za młodego Mateusza Bartkowa wszedł właśnie Micić i dość szybko odpłacił się szkoleniowcowi gospodarzy niezwykle ważnym golem.

Historia Micica jest dowodem na to jak przewrotne może być życie piłkarza. Zawodnik ze Słowacji trafił do klubu z Polkowic przed tym sezonem. Drużyna była krystalizowana naprędce przez ówczesnego trenera Dominika Nowaka. Od pierwszego spotkania Micić miał pewne miejsce w pierwszej jedenastce tamtego szkoleniowca. Niestety w meczu 8. kolejki z Sandecją Nowy Sącz nabawił się on już w początkowych minutach dość poważnej kontuzji i od tamtego czasu słuch po nim zaginął. Dość długo leczył on swój uraz. W międzyczasie w Polkowicach dwukrotnie zmienił się trener. Najpierw Nowaka zastąpił jego asystent Bartłomiej Majewski, a później w klubie zatrudniono Janusza Kudybę. Po spotkaniu 14. kolejki z Olimpią Grudziądz, wygranego przez polkowiczan 3:2 zdecydował się on na komentarz odnośnie właśnie tego piłkarza. - Aktualnie jest on jeszcze poza zespołem, jednak już powoli truchta, ale już na takich obciążeniach tlenowych. Za kilka dni wejdzie w trening i od następnego meczu będzie brany pod uwagę przy ustalaniu jedenastki. Jednak trzeba wziąć pod uwagę fakt, że ten zawodnik miał dłuższą przerwę w grze. Ja nigdy nie byłem zwolennikiem zbyt szybkiego wprowadzanie piłkarza do składu po kontuzji, zważywszy jeszcze tak poważnej. Jest faktem, że zrobiła ona dość dużą wyrwę, jeśli chodzi o trening - powiedział Kudyba.

Jak rzeczywistość pokazała Peter Micić nie zagrał ani minuty w spotkaniach z Arką Gdynia, Ruchem Radzionków i Polonią Bytom. Na boisku pojawił się on dopiero w sobotę w 42. minucie w 18. kolejce I ligi przeciwko Flocie Świnoujście. Jego przerwa trwała więc 10 spotkań ligowych. Powrotu do drużyny nie mógł sobie lepszego wymarzyć. Bramka, którą zdobył w 72. minucie przeciwko Wyspiarzom, dała polkowiczanom niezwykle ważne punkty w kontekście dalszej walki o utrzymanie. Nie można zapominać, że było to jego premierowe trafienie w barwach KS-u. O takim powrocie do drużyny po przewlekłej kontuzji, każdy piłkarz zapewne tylko sobie marzy. Peter Micić swoje marzenia ziścił już w zeszłą sobotę.

Źródło artykułu: