Dariusz Pasieka: Błędem innych drużyn było lekceważenie Podbeskidzia

W pierwszym piątkowym meczu 10. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Cracovia zagra na wyjeździe z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Beniaminek ma w tej chwili 4 punkty więcej od ostatnich w lidze Pasów, więc spotkanie będzie miało duże znaczenie dla układu dolnych rejonów tabeli.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

W miniony piątek, korzystając z przerwy na mecze reprezentacji, obie drużyny rozegrały sparingi. Cracovia uległa 1:2 Górnikowi Zabrze, a Górale przegrali 0:1 z IV-ligowym Hutnikiem Kraków. Spotkanie bielszczan na żywo oglądał Andrzej Rybarski ze sztabu Pasów. - Podbeskidzie nie grało w optymalnym składzie, ale grało mocną defensywą, którą gra też w lidze. Ja też oglądałem już nie jeden mecz Podbeskidzia, ale wnioski zostawimy sobie. To będzie ważny mecz zarówno dla nas, jak i rywala - mówi trener Cracovii, Dariusz Pasieka.

Opiekun krakowian nie zamierza się sugerować tą sparingową wpadką Podbeskidzia: - Największym błędem innych drużyn jest to, że lekceważą Podbeskidzie i my nie możemy sobie na to pozwolić. Apeluję do zawodników, żeby poważnie podeszli do tego spotkania. Podbeskidzie już nie takim rywalom odbierała punkty, bo wygrała choćby w Warszawie z Legią, u siebie też nie jest skora do przegrywania. Nie ma mowy o tym, że nie docenimy Podbeskidzia. Wręcz przeciwnie - wywalczyli awans, a teraz mają też określoną liczbę punktów na koncie.

Tak samo mniejszą wagę przykłada do meczu 2. kolejki z GKS-em Bełchatów, który beniaminek ekstraklasy przegrał aż 0:6. - Myślę, że to był bardziej wypadek przy pracy, bo Bełchatów zdobył pięć bramek po stałych fragmentach gry i tylko jedną z gry, więc to był jakiś czarny dzień defensywy i bramkarza. Nie sugeruję się zatem tym spotkaniem.

Podbeskidzie to drużyna budowana w zupełnie inny sposób niż Cracovia. W ekipie Roberta Kasperczyka przeważają Polacy, a na pozyskanie zawodników nie ma wielkich funduszy. Odwrotnie jest w Cracovii, gdzie połowę kadry stanowią obcokrajowcy sprowadzani za naprawdę niemałe pieniądze. - Od dawna trwa dość burzliwa dyskusja na temat tego, którą drogę wybrać. Nie ma złotego środka. Każdy z trenerów stara się stworzyć taką kadrę, która będzie tworzyła pewną jakość. Ograniczono liczba polskich graczy powoduje, że spogląda się zagranicę. Widać jednak po Podbeskidziu i wcześniej po Górniku, że w I lidze są też ciekawi rodzimi gracze, którym można dać szansę - twierdzi Pasieka.

Trener Cracovii dopiero w czwartek będzie miał na treningu do dyspozycji wszystkich swoich podopiecznych. Ze zgrupowań reprezentacji do Krakowa wrócili już bowiem Saidi Ntibazonkiza, Aleksandr Suworow i Aleksejs Visnakovs. Dwaj ostatni zdobyli w meczach drużyn narodowych po bramce (Suworow z San Marino, a Visnakovs z Maltą). - Najważniejsze, że wrócili zdrowi. Saidi zagrał przeciwko Wybrzeżu Kości Słoniowej pełne 90 minut. Wrócił wypoczęty i widać było, że z radością przystąpił do treningu z kolegami. Cieszy mnie, że Aleksejs jest podstawowym graczem reprezentacji Łotwy, to na pewno podbudowuje go psychicznie - mówi Pasieka.

Inaczej wygląda sprawa z Suwororem, który wciąż nie może grać w lidze ze względu na dyskwalifikację nałożoną na niego przez Komisję Ligi Ekstraklasy SA w związku z popchnięciem sędziego Radosława Trochimiuka podczas meczu z Zagłębiem Lubin 26 sierpnia. Cracovia odwołała się od tej decyzji, ale Związkowy Trybunał Piłkarski jeszcze nie zajął się sprawą. - Aleks popełnił małą gafę, ale wiemy, jak jest w nerwach. Coś podobnego się zdarzyło kiedyś jednemu zawodnikowi w finałach mistrzostw świata. Sprawa jest rozwojowa - mówi Pasieka, który nie ukrywa, że chciałby w końcu mógł skorzystać z usług Mołdawianina.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×