Błażej Telichowski: Ktoś nam te punkty zabrał

Pod nieobecność Grzegorza Podstawka opaskę kapitana Polonii przejął Błażej Telichowski. Doświadczony defensor poprowadził bytomską drużynę do remisu z Wisłą Kraków, choć po meczu miał duże powody do niedosytu. Cała pula była w tym meczu na wyciągnięcie ręki.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

O krok od sprawienia sensacji byli w niedzielnym starciu z Wisłą Kraków gracze Polonii Bytom. Niebiesko-czerwoni, którzy w ligowej tabeli zajmują miejsce tuż nad kreską w meczu z liderem dwukrotnie obejmowali prowadzenie, ale dawali krakowianom wyrównać po stałych fragmentach gry. O losach spotkania przesądziła bramka z rzutu karnego, którego być nie powinno.

- Powtórki telewizyjne potwierdziły nasze boiskowe przypuszczenia, że żadnego faulu w polu karnym nie było. Szkoda tego remisu, tym bardziej, że możemy powiedzieć z całym przekonaniem, że nie my straciliśmy w tym meczu dwa punkty, tylko ktoś nam je zabrał - bezradnie rozkłada ręce Błażej Telichowski, kapitan bytomskiej drużyny.

W polu karnym niebiesko-czerwonych bark w bark o piłkę walczyli Tsvetan Genkow z Michalem Hankiem. Najpierw Bułgar szarpał za koszulkę obrońcę Polonii, a potem ten odpowiedział przyblokowaniem zawodnika, po czym obaj runęli na murawę. Wtenczas zagrywana z prawego skrzydła futbolówka dawno była już w rękach bramkarza. Arbiter uznał jednak, że gracz krakowskiej drużyny był zatrzymywany nieprzepisowo i wskazał na wapno.

- Mamy teraz dwa tygodnie na wyeliminowanie błędów, w naszej grze. Trzeba jednak podkreślić, że o wyniku meczu z Wisłą nie zaważyły tylko nasze błędy. Myślę, że kiedy sędzia Borski zobaczy tę sytuację to sam przyzna się do błędu. Gdyby w każdym meczu gwizdano takie jedenastki, to byłoby ich nie dziesięć czy piętnaście, po każdym rzucie rożnym czy dośrodkowaniu w pole karne - irytuje się popularny "Telich".

- Piłka nożna to gra męska i czasami na boisku trzeba się złapać pod bary, ale to nie znak, że sędzia od razu powinien odgwizdywać jedenastkę. Zresztą pierwsza bramka dla Wisły padła też po mocno problematycznym rzucie wolnym - kręci z niedowierzaniem głową obrońca Polonii.

Po końcowym gwizdku sędziego gra Polonii była przedmiotem kpin Patryka Małeckiego. Napastnik Wisły był zdania, że bytomianie nie potrafią grać w piłkę i dlatego walczą wręcz we własnym polu karnym. Małecki zawsze dużo gada. Szkoda tylko, że za wiele w tym meczu nie pokazał. Chwała mu za to, że strzelił chociaż z karnego, bo z gry jakoś trafić nie umiał. Jestem rozsądnym człowiekiem i nie traktowałbym jego słów poważnie - odcina się gracz drużyny z Olimpijskiej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×