Coraz trudniejsze dni dla Marcina Sasala
Zza linii bocznej spoglądał Marcin Sasal na marną postawę swoich podopiecznych w przegranym meczu z Dolcanem. Po ostatnim gwizdku, trener znów nie ukrywał rozczarowania grą zespołu. Nie chciał natomiast komentować zachowań nieprzychylnych mu kibiców. Ci pożegnali opuszczającego murawę szkoleniowca gwizdami, wcześniej skandując, iż w Szczecinie brakuje trenera i wieszając podobny transparent.
Sebastian Szczytkowski
- Nie możemy tak grać i z pewnością musimy coś zmienić, podjąć decyzje. Pozostaje nam przeprosić kibiców, ponieważ zaprezentowaliśmy się słabo. Efektem takiej postawy jest fatalny wynik, druga porażka z rzędu. Po przerwie powróciliśmy na plac gry niczym chłopcy, a nie jak drużyna i praktycznie oddaliśmy pole rywalom. Obudziliśmy się dopiero w momencie, gdy przegrywaliśmy różnicą dwóch goli. W naszej grze widoczny był brak dwóch zawodników środka pola - Takafumiego Akahoshiego i Bartka Ławy, którzy dotychczas kreowali grę - nie unikał mocnych, męskich słów Marcin Sasal podczas pomeczowej konferencji prasowej.
Właśnie konieczność dokonania roszad w środkowej formacji była jedną z głównych bolączek szkoleniowca przed sobotnim meczem z Dolcanem (2:3). Z podstawowej jedenastki wypadli dotychczas niezawodni - pauzujący za kartki Ława i zmagający się ze skutkami kontuzji Akahoshi. Żelazne trio kreatorów gry reprezentował wyłącznie Edi Andradina, który jednak w ostatnich tygodniach delikatnie obniżył loty. Sasal zdecydował się wspomóc Brazylijczyka dwójką młodych, acz defensywnie usposobionych pomocników - Adrianem Łuszkiewiczem i Mateuszem Szałkiem. Omawiane ustawienie swojego egzaminu raczej nie zdało.
- Liczyłem na większą kreatywność Łuszkiewicza, który miał wspomagać Ediego podczas rozgrywania piłki. Natomiast Szałek otrzymał zadania typowego, defensywnego pomocnika, ustawionego przed stoperami. Niestety plan nie powiódł się. Można gdybać, żeby przesunąć Ediego na klasyczny środek pomocy i zagrać drugim napastnikiem, ale nigdy wcześniej nie graliśmy takim ustawieniem. Brakuje nam do tego zarówno treningu, jak i wykonawców. Generalnie - ustawienie z jednym snajperem nam dotąd wychodziło i nie sądziliśmy, że w sobotę narodzi się taki problem - tłumaczył trener podczas wyjątkowo opóźnionego spotkania z dziennikarzami.