Oddanie obiektu w 2012 roku, to termin realny - I część rozmowy z Tadeuszem Dębickim, prezesem spółki "Stadion w Zabrzu"
Na przełomie sierpnia i września przy Roosevelta powinny rozpocząć się pierwsze prace przy budowie nowego stadionu. - Zakończenie I etapu prac przed końcem 2012 roku uważam za termin realny - mówi w rozmowie z naszym portalem Tadeusz Dębicki, prezes spółki "Stadion w Zabrzu".
Marcin Ziach
Marcin Ziach: Może pan wreszcie złapać głęboki oddech. Proces przetargowy był okresem wytężonej pracy.
Tadeusz Dębicki: Ostatnie miesiące, a nawet lata, były czasem intensywnej pracy związanej z samym odbiorem dokumentów. Prawdę mówiąc, teraz dopiero kończymy okres ostatecznego odbioru całej dokumentacji projektowej, bo dużo czasu zajęło przede wszystkim sprawdzanie jej treści. Sam proces przetargowy też był dużym wyzwaniem ponieważ dotyczył ogromnej inwestycji, co wymagało starannych przygotowań .Mamy za sobą pewien etap, więc łapiemy kolejny oddech, ale ze świadomością, że bieg trwa nadal. Nie odpuszczamy.
Pojawiły się sygnały, że mogą pojawić odwołania?
- Zgodnie ze zwyczajem, firma, która zajęła w przetargu drugie, bądź inne bliskie zwycięzcy miejsce, przychodzi i przegląda wyniki. Tak było zarówno w przetarg na generalnego wykonawcę, gdzie drugie miejsce zajęła firma Budus i jej przedstawiciele fotografowali uzupełnienia, jak i przy przetargu na inżyniera kontraktu, gdzie drugie miejsce zajęła firma Grontmij, składając ofertę zaledwie pięć tysięcy droższą od zwycięzcy. O to, czy te podmioty odwołania złożą, proszę mnie nie pytać. To jest ich decyzja.
W przypadku, gdyby odwołania jednak się pojawiły; jak bardzo może się przesunąć początek prac?
- Głównym wykładnikiem w tym przypadku będzie to, czego ewentualne odwołania będą dotyczyć. Może być to miesiąc czy półtora, ale może być też więcej. Wszystko zależy od tego, czy i jaki problem wystąpi. Na ten temat nie chciałbym się wypowiadać, bo na to już nie mam wpływu. Nie wiem też, czy te odwołania zostaną złożone. W każdym bądź razie, my podstaw nie znajdujemy.
Przy ogłoszeniu wyników przetargu na generalnego wykonawcę niespodzianki nie było. Wygrało konsorcjum, którego oferta była najtańsza.
- Głównym i jedynym kryterium naszego wyboru była cena. Duży nacisk kładliśmy za to na kryteria dopuszczające. Myślę, że swój cel osiągnęliśmy, bo do przetargu stanęli tylko ci najwięksi. Zależało nam na tym, żeby wśród oferentów były firmy, które są w stanie taką inwestycję przeprowadzić od początku do końca i, w moim zrozumieniu, takie podmioty się tam znalazły. Później pod uwagę braliśmy także to, czy oferty są prawidłowo złożone. Mieliśmy kilka zastrzeżeń, ale prosząc o uzupełnienia, szybko je otrzymaliśmy. Dzięki temu ostatecznym kryterium był zakładany przez nas od początku ranking cenowy.