Najdroższy "czołg" w ekstraklasie musi odejść
Duszan Djokić to w oczach kibiców KGHM Zagłębia Lubin przekleństwo. Z jednej strony sympatyczny i zagrzewający do walki zawodnik, a z drugiej najdroższy rezerwowy na Dialog Arena.
Bartosz Zimkowski
Z wielką pompą Zagłębie ogłosiło podpisanie kontraktu z Duszanem Djokiciem: fotorelacje z wizyty na stadionie, na którym uśmiechnięty, dobrze zbudowany Serb dumnie prezentował się w miedziowej koszulce. Jednak, żeby zrozumieć całą sytuację trzeba się cofnąć do lata 2008 roku. Wówczas lubinianie szukali bramkostrzelnego napastnika. Rafał Ulatowski namawiał do gry dla Zagłębia Ilijana Micanskiego. Przekonał działaczy, że pół miliona złotych to doskonała inwestycja. Bułgar trafił do Zagłębia, ale te zostało zdegradowane do I ligi. Micanski pokazał na co go stać i w ciągu dwóch sezonów strzelił 45 goli w 63 meczach! Nic dziwnego, że sięgnęło po niego 1.FC Kaiserslautern.
Latem 2010 roku dwukrotni mistrzowie Polski szukali zawodnika, który zastąpi uwielbianego Micanskiego. Bułgar nie tylko strzelał bramki jak na zawołanie, ale był też waleczny, nieustępliwy, potrafił zrobić show i powiedzieć coś dosadnego. Długo Zagłębiu nie udawało się nikogo nowego zatrudnić. Miały dni, tygodnie, a początek ligi był już tuż-tuż. W akcie desperacji postanowiono zatrudnić Duszana Djokicia. Chwalił go Bojan Isailović, bramkarz lubinian. Podpisano kontrakt z Serbem nie testując go nawet! Ponadto jego osiągnięcia w ostatnich sezonach były mocno alarmujące. - Czuję, że jest to miejsce, w którym mogę się odbudować. Ostatnie trzy lata nie były dla mnie najlepsze. Doświadczyłem rodzinnej tragedii, która mocno odbiła się na mojej psychice. Długo nie mogłem się odnaleźć. Lecz już jest wszystko w porządku, czuję się jak najbardziej gotowy do tego, żeby podjąć wyzwanie i znów strzelać bramki - mówił wówczas.