Jestem zadowolony z miejsca w którym jestem obecnie - rozmowa z Rafałem Ulatowskim, trenerem GKS Bełchatów

Drużyna GKS Bełchatów wróciła ze zgrupowania na Cyprze i ostro wzięła się do przygotowań przed pojedynkiem z Mistrzem Polski Wisłą Kraków. Trener Rafał Ulatowski przed startem rundy jest zadowolony z przygotowań i obecnej kadry, którą ma do dyspozycji i cieszy się, że rekonwalescenci wrócili do pełni zdrowia.

Paweł Kuźbik
Paweł Kuźbik

Paweł Kuźbik: Spędził Pan w Bełchatowie ponad rok. Chciałbym się zapytać jak się Panu żyje w takim mieście?

Rafał Ulatowski: Dla mnie najważniejsze jest boisko, trening, piłkarze, wynik, atmosfera w klubie. Na to nie narzekam, także dobrze się czuję w Bełchatowie. Pochodzę z Łodzi, mam rodzinę z Łodzi, także jak mam jakiś kryzys mogę zawsze pojechać do domu, do mamy. Dobrze się czuję w takim mieście bo wszędzie mam blisko, nie muszę jechać pół godziny z miejsca A do miejsca B. Poza tym córka chodzi tu do przedszkola, także też cieszę się, że jej się tutaj podoba. Jestem na tak.

Stan dróg po zimie też się Panu podoba? Poruszając się po mieście trzeba zaliczyć dodatkowy trening.

- (śmiech) Wszędzie tak jest. Jestem do tego przyzwyczajony.

Jakby Pan podsumował rok 2009? Jaki on był dla piłkarzy i trenerów GKS-u Bełchatów?

- Żal niewykorzystanej szansy na grę w europejskich pucharach, bo byliśmy raptem dwie minuty od innego meczu w Zabrzu, ale to nasza wina, że dopuściliśmy do takiego scenariusza. Z drugiej strony passa sześciu, siedmiu zwycięstw z rządu nie zdarza się co rundę, nie zdarza się każdemu trenerowi, także na pewno jest to też duże osiągnięcie tych piłkarzy. W dalszym ciągu jesteśmy w grze, żeby te europejskie puchary były w Bełchatowie i na dzisiaj nie chcę niczego deklarować, że będziemy na trzecim, czy czwartym miejscu. Na razie jesteśmy na piątym, mamy cztery punkty straty i ważne mecze przed nami, ale jestem zadowolony z tego miejsca, w którym jestem, z tego, że pracuję z tymi, a nie innymi piłkarzami, bo są to piłkarze, którzy są ambitni, którzy chcą grać, którzy mimo wielu niepowodzeń jakie na nas czasami spływają, nie poddają się i prą do przodu, a to dla trenera jest bardzo ważną rzeczą.

Jakby Pan ocenił przygotowania na Cyprze?

- Najważniejszą rzeczą było to, że trenowaliśmy w warunkach w jakich być może przyjdzie nam rozgrywać mecze w polskiej Ekstraklasie, bo wyjeżdżając na Cypr spodziewaliśmy się, że wyjedziemy trenować na takich boiskach, na jakich będzie nam dane to robić po przyjeździe i grać mecze ligowe. Okazuje się, że tam trenowaliśmy na dobrym boisku, a jak przyjechaliśmy do Polski, znów musimy podpierać się kompleksem ze sztuczną nawierzchnią, a to nie to samo, co zielona murawa. Ze zgrupowania jestem zadowolony. Uważam, że spełniło swoje zadania. Szkoda wielka dla mnie jest taka, że sezon w Polsce dzielą dwa olbrzymie okresy przygotowawcze, gdzie piłkarz grając w połowie grudnia nie może, tak jak w Anglii, w Hiszpanii, w Niemczech, mieć krótką przerwę i grać dalej, tylko musi mieć dwa i pół miesiąca przerwy, co nie podnosi jego umiejętności. Po pewnym czasie piłkarz musi cały czas przypominać sobie o podstawowych zadaniach, jakie należą do niego na boisku ze względu na to, że po prostu nie rozgrywa meczów o stawkę, a tylko mecz "o coś" jest odzwierciedleniem formy zawodnika.

Jakby Pan ocenił zawodników, którzy wrócili po kontuzji oraz Zbyszka Zakrzewskiego, który od października nie miał klubu?

- Myślę, że przede wszystkim musimy się tutaj skupić na Jacku Popku i Marcinie Drzymoncie. Na dzień dzisiejszy po ich urazach nie widać śladu. Przeszli z nami cały okres przygotowawczy, są brani pod uwagę przy ustalaniu składu na mecz z Wisłą Kraków, tak samo jak Mateusz Cetnarski, tak samo jak Kamil Poźniak. Cieszę się, że do dzisiaj, jest to pierwszy okres przygotowawczy ze mną Kamila Poźniaka, który przepracował od pierwszego do ostatniego treningu bez żadnego urazu i to widać w jego dyspozycji i formie na boisku.

Z kolei Zbyszek Zakrzewski na pewno jest to ciekawy transfer w naszym wykonaniu, bo straciliśmy zawodników silnych i agresywnych. Mówię o Carlo Cosltym, który bardzo dobrze gra w powietrzu, i Maćku Korzymie, którego ze względu na kontuzję nie będzie jakiś czas. Maciek dużo biegał, rozrywał obronę i Zbyszek jest idealnym uzupełnieniem i Carlo i Maćka Korzyma. Jest ciekawa rywalizacja w ataku, bo Mariusz Ujek jest w pełnej dyspozycji jak i Dawid Nowak. A trzeba pamiętać jeszcze o Karolu Gregorku, Januszu Dziedzicu, Grześku Kuświku.

Rozumiem, że powodem dla którego nie wziął Pan Grześka Kuświka na zgrupowanie na Cypr, była możliwa zmiana klubu przez zawodnika?

- Tylko i wyłącznie dlatego. Spodziewaliśmy się, że Grzesiek jak zostanie w Polsce to trafi do takiego klubu, w którym będzie pierwszoplanową postacią. Różne rzeczy stanęły na tym, że tak nie jest. Być może odejdzie, być może zostanie z nami. Tylko i wyłącznie to, żeby Grzesiek był na miejscu i mógł jechać na testy do jakiegoś innego klubu zadecydowało o tym, że nie pojechał z nami na Cypr.

Wspomniał Pan, że Kamil Poźniak przepracował cały okres przygotowawczy, ale w końcu całe przygotowania bez żadnego urazu przepracował Dawid Nowak.

- Jak wyjdzie w sobotę na mecz z Wisłą i zagra tak jak grał do tej pory w okresie przygotowawczym, to będę mógł odetchnąć.

Obyło się też bez kontuzji, oprócz tej Dariusza Pietrasiaka.

- Darek pojechał z delikatnym urazem i zaleczył go na Cyprze. Janusz Dziedzic ma kontuzję mięśnia brzuchatego łydki, co powoduje przerwę w treningach ok. 10 dni i powrót do zajęć. Więcej cięższych urazów w zespole nie mam na dzisiaj.

Który z Pana piłkarzy już, w tej chwili prezentuje wysoką formę?

- Nie odpowiem dopóki nie zobaczę tych piłkarzy w meczu ligowym o stawkę z Mistrzem Polski. Co innego jest patrzeć na nich w trudach okresu przygotowawczego na Cyprze, gdzie gramy trzy sparingi w niepełnym wymiarze czasu, gdzie te sparingi są poprzedzone intensywnym treningiem. Wiadomo, że różne zachowania piłkarzy wynikają też ze zmęczenia, dlatego ciężko mi kogokolwiek wyróżnić nie mając jeszcze w pamięci żadnego występu w Ekstraklasie w tym roku. Wierzę, że po meczu z Wisłą Kraków, będziemy mądrzejsi o dyspozycję, o to czy trafiliśmy z formą, o to czy koncepcja gry jest skuteczna i słuszna.

Zdecydował się Pan przedłużyć zgrupowanie na Wyspie Afrodyty o dwa dni. Dlaczego?

- Ze względu na to, że po przyjeździe do Bełchatowa nie mięlibyśmy gdzie trenować. Proste i lakoniczne stwierdzenie, ale zima nie odpuszczała, był mróz, sypał śnieg, boiska były nieprzygotowane, niezdatne do treningu i w związku z tym woleliśmy wyprosić od prezesów dodatkowe dwa dni, niż przyjechać tutaj i zmagać się z pogodą, i z warunkami.

Podczas, gdy inni trenerzy mogli testować piłkarzy na zagranicznych obozach, Pan mógł tylko pomarzyć o takim komforcie.

- Myślę, że każdy trener chciałby pomarzyć o takim komforcie jaki ja mam. Mamy tylu swoich piłkarzy, że praktycznie na dobrą sprawę naszym jedynym zmartwieniem było, jak zapełnić lukę po Carlo Costlym i po Maćku Korzymie i tylko na tym się skupiliśmy. Wybór padł na Zbyszka Zakrzewskiego i na dzień dzisiejszy uważam, że nie potrzebujemy wzmocnień na innych pozycjach. Oczywiście co innego może być w czerwcu. Wiadomo, jak sytuacja wygląda z kontraktami tych piłkarzy, ale chociaż jest jeszcze trzynaście meczów ligowych i dużo może się zmienić.

Prezesi już zapewniają, że nowe kontrakty mają być proponowane zawodnikom lada chwila.

- Czytałem ostatnio w gazecie nazwiska niektórych. Czekamy co będzie dalej, czekamy nie przede wszystkim na kontrakty, tylko czekamy na pierwszy mecz, na Wisłę, na Mistrza Polski, na lidera rozgrywek, bo zawsze to jest bardzo duża niewiadoma po takim okresie, jak będziemy wyglądać my i przeciwnik, ale z drugiej strony nie zapomnieliśmy jak się gra w piłkę.

Mówił Pan przed wylotem na Cypr, że wolałby przegrać wszystkie sparingi, ale zacząć od zwycięstw w lidze. Wygląda na to, że pierwsza część życzenia się spełniła.

- Żaden trener nie lubi przegrywać, ale coś w tym jest. Do końca życia będę pamiętał ten letni okres przygotowawczy, gdzie wyglądaliśmy niczym Lechia Gdańsk teraz, gdzie wygrywa wszystkie mecze. My też wygrywaliśmy wszystko, a przyszła liga i źle to wyglądało. To nie jest tak, że specjalnie szukaliśmy tych przegranych, ale coś szwankowało na pewno w tym, że nie udało się wygrać. Po to popełnialiśmy, mam nadzieję, te błędy w takich sparingach, żeby unikać ich w meczu ligowym. Uważam, że znajdujemy się w podobnym okresie, w jakim znaleźliśmy się po okresie przygotowawczym letnim. Czyli te porażki gdzieś tam w tych trzech sparingach są identyczne jak te, które ponieśliśmy w meczach z Piastem Gliwice i Wisłą. Może to co najgorsze już za nami? Ja w to wierzę i to widać też po chłopakach w zespole, że jest dobra mobilizacja, wiara w to, że będziemy grać o wysokie cele.

Rozmawiałem ze Zbyszkiem Zakrzewskim, który mówił, że te stracone bramki, przegrane mecze wynikały z błędów własnych, a nie z tego, że przeciwnik był w świetniej formie

- Każdy sparing na Cyprze przegraliśmy jedną bramką, czyli że nie było tak, że ktoś przyszedł i nas zdeklasował, pokazał nam miejsce gdzieś tam w niskim szeregu. Z każdym przeciwnikiem nawiązywaliśmy walkę, dochodziliśmy do sytuacji, nie wykorzystywaliśmy ich, traciliśmy bramki po błędach. Sól piłki nożnej.

Rozumiem, że brak skuteczności wynikał z braku świeżości?

- Z braku świeżości, z braku odpowiedniego treningu. Cały czas przypominam o tym, że przygotowania były zaburzone ujemnymi temperaturami, boiskiem, tym, że musieliśmy szukać jakichś zastępczych środków, żeby było mało zajęć z piłką. Nagle nie można na Cyprze pojechać i na tej trawie trenować po cztery godziny treningów strzeleckiego, bo wiadomo, że to nie o to chodzi. Zrobiliśmy to co możemy, żeby jak najlepiej prezentować się z Wisłą. Jestem przekonany, że na pewno jakieś sytuacje będziemy mieć. W każdym z tych meczów, które graliśmy do tej pory, zdobywaliśmy bramkę, albo przynajmniej stwarzaliśmy dobre sytuacje, jak z Legią Warszawa<. Był to chyba jedyny mecz od dawna, w którym nie zdobyliśmy gola.

Wspomina Pan o Wiśle Kraków, tymczasem w Krakowie szpital...

- Nie patrzę na to. My jesteśmy takim zespołem, że naszym największym problemem możemy być my sami. Kiedy zabierzemy, się za jakieś filozofowanie na boisku, nie będziemy grać prostej i skutecznej piłki, taka która przynosiła nam efekt punktowy, jeśli będziemy szukać błędu u kogoś, a nie u siebie. Jak będziemy w dobrej dyspozycji fizycznej, mentalnej, piłkarskiej to nie ma zbyt wielu zespołów, które mogą nas łatwo pokonać. W każdym razie z każdym przeciwnikiem możemy pokazywać to, że jesteśmy GKS-em Bełchatów. Do tego na pewno potrzebne jest dobre wejście w tę rundę, dobry start, bo to jest rzeczą ważną, ale nie zapominajmy też, że mieliśmy falstart w rundzie jesiennej, gdzie zagraliśmy bardzo dobry mecz z Lechem, a przegraliśmy 3:2 w ostatniej minucie. To jest mój trzeci okres przygotowawczy z GKS i wiem, że ci piłkarze potrzebują takiego, a nie innego treningu i mam nadzieję, że nie będziemy czekać tak długo na zwycięstwa, tylko już od pierwszego meczu będziemy pokazywać, że jesteśmy w bardzo dobrej formie.

Czy po obozie na Cyprze ma Pan już ułożoną w głowie ta wyjściową jedenastkę na Wisłę?

- Mam, pojawiła mi się po ostatnim sparingu i trzymam się tego, aczkolwiek wiem, że być może będzie to lekkie zaskoczenie, ale jestem przekonany, że na dzień dzisiejszy i na mecz z Wisłą Kraków to jest optymalne ustawienie.

Liczy Pan na komplet publiczności w meczu z Wisłą?

- Chciałbym przeżyć jeszcze kilka takich meczów, jak ten z Legią Warszawa, był to niezapomniany mecz, gdzie i kibiców było bardzo dużo, i doping był fantastyczny. Życzyłbym sobie, żeby było dużo kibiców z Wisłą, wierzę w to, że ci co przyjdą nie będą się nudzić i będą mogli zobaczyć dobry mecz na otwarcie tej rundy w Bełchatowie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×