Nie kalkulujemy - rozmowa z Krzysztofem Kazimierczakiem, obrońcą Górnika Łęczna
Po odejściu trenera Wojciecha Stawowego 28-letni piłkarz powrócił do łęczyńskiej drużyny i od tego czasu trwa seria meczów zielono-czarnych bez porażki. Na łamach portalu SportoweFakty.pl były zawodnik Boavisty Porto mówi o bieżącej sytuacji Górnika.
Paweł Patyra
Paweł Patyra: Zwycięstwo ze Zniczem Pruszków 2:1 nie przyszło łatwo. Pierwsza połowa nie zapowiadała nic dobrego...
Krzysztof Kazimierczak: Rzeczywiście, nie wiem czym to było spowodowane, ale pierwszą połowę po prostu przespaliśmy. Myślę, że trzeba o niej jak najszybciej zapomnieć. W szatni powiedzieliśmy sobie parę mocniejszych słów i chyba było widać tego efekty, bo druga połowa była o wiele lepsza. Stworzyliśmy kilka dobrych sytuacji, strzeliliśmy dwie bramki i udało się wygrać kolejny mecz u siebie.
Do tej pory Górnikowi zdarzały się przestoje w grze, ale dopiero po strzeleniu bramki. A w niedzielę od początku wyglądało to fatalnie. Dlaczego?
- Nie wiem. Myślę, że będzie czas, żeby o tym porozmawiać. Ciężko powiedzieć, co było powodem tak słabej pierwszej połowy w naszym wykonaniu. Dobrze się stało, że straciliśmy bramkę. To nas obudziło i w drugiej połowie zagraliśmy o wiele lepiej.
Rzadko zdarza się, żeby już pod koniec pierwszej połowy doszło do dwóch zmian. To wstrząsnęło zespołem?
- Szczerze powiedziawszy, to naprawdę rzadko się zdarza. No trudno, czasami tak jest, że zawodnik jest w słabszej dyspozycji. Weszło dwóch innych zawodników. Myślę, że pokazali się z dobrej strony i wnieśli dużo ożywienia. Trener zagrał odważnie, ale to na pewno się opłaciło.
Jak powinien wyglądać początek połowy, to pokazaliście w drugiej części gry. W 10 minut strzeliliście dwie bramki i wszystko było już poukładane.
- Powiedzieliśmy sobie parę mocniejszych słów w szatni i wiedzieliśmy, że nie mamy nic do stracenia. Przede wszystkim, graliśmy u siebie i nie mogliśmy pozwolić na to, żeby goście przyjeżdżali do nas, hasali sobie po boisku i robili co chcieli. Strzeliliśmy dwie bramki i po tych dziesięciu minutach mogliśmy już spokojnie kontrolować grę.
Dzięki tej wygranej wyprzedziliście Znicz w tabeli i teraz jesteście na 10. miejscu.
- Nie patrzymy jakie drużyny nas wyprzedzają. Wychodzimy na każdy kolejny mecz i nie kalkulujemy - chcemy wygrywać. Nieważne, czy np. z Pogonią Szczecin czy teraz w Zabrzu na pewno będziemy grać o trzy punkty.
Górnik kontynuuje serię meczów bez porażki, a w niedzielę wygraliście trzecie spotkanie z rzędu u siebie. Chyba wszystko idzie ku lepszemu?
- Szkoda, że nie udało nam się dołożyć do tego kilku zwycięstw w meczach wyjazdowych, jak choćby z Sandecją Nowy Sącz, Podbeskidziem czy Pogonią Szczecin. W tych meczach mogliśmy pokusić się o zdobycie większej ilości punktów i nasza pozycja w tabeli byłaby lepsza. Trzeba cieszyć się z tego, że nie przegraliśmy kolejnego meczu. U siebie wygrywamy, na wyjazdach też zdobywamy punkty i postaramy się, żeby to trwało jak najdłużej.