Jeden Mila na Ruch nie wystarczy - relacja z meczu Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów

Kryzys piłkarzy Śląska Wrocław trwa nadal. Wrocławianie nie wygrali o od 14 sierpnia, kiedy to pokonali Polonię Bytom. Kłopoty kadrowe Śląska spowodowały, że drużyna w ofensywie spisała się bardzo słabo. Jeden aktywny, powracający do formy po kontuzji, Sebastian Mila na Ruch Chorzów nie wystarczył. Chorzowianie mogli wygrać, ale zabrakło im skuteczności i wykończenia akcji.

Artur Długosz
Artur Długosz

- Gramy na Oporowskiej, jest to nasza twierdza, więc na pewno Ruch może się nas obawiać - zapowiadał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Mariusz Pawelec, obrońca Śląska. - Jedziemy do Wrocławia po punkty - odpowiedział Andrzej Niedzielan, zawodnik Niebieskich. Zanosiło się na bardzo ciekawe widowisko, które jednak zupełnie rozczarowało. Chorzowianie, jak zapowiadał Niedzielan, przyjechali po punkty - wywiozą jeden.

Przed niedzielnym spotkaniem w kadrze Śląska Wrocław zabrakło kilku podstawowych zawodników. Z różnych powodów nie mogli zagrać bracia Gancarczykowie, Piotr Celeban, Vuk Sotirović i Krzysztof Wołczek. Trener Ryszard Tarasiewicz miał więc spory problem z wystawieniem wyjściowej jedenastki. I tak już od pierwszych minut w składzie pojawił się Kamil Biliński, na lewą stronę pomocy powędrował nominalny napastnik Tomasz Szewczuk, a na prawą Sebastian Mila.

W pierwszych fragmentach meczu korzystniejsze wrażenie sprawiali Niebiescy, jednak nie potrafili oni poważnie zagrozić bramce Ivo Vazgeca. Po dziesięciu minutach gry wrocławianie się otrząsnęli i to oni zaczęli nadawać ton rywalizacji. W 10. minucie błąd w środku pola popełnił Rafał Grodzicki, piłkę przejął Mila i zdecydował się na uderzenie z dystansu. Było ono niecelnie, a sam blondwłosy pomocnik mógł poszukać podaniem lepiej ustawionych partnerów.

Chwilę później dośrodkowywał właśnie Mila, a do strzału głową ładnie złożył się Tomasz Szewczuk. Piłka otarła się jeszcze o głowę Macieja Sadloka. Ofiarną interwencją musiał się popisać Krzysztof Pilarz, by uchronić swój zespół przed porażką. Ta sztuka golkiperowi Niebieskich się jednak udała. Minuty upływały, a na boisku zbyt wiele ciekawego się nie działo. Co prawda zawodnicy obu drużyn starali się atakować, ale dużo było niedokładności, a uderzenia nie były na tyle precyzyjne, aby piłka znalazła się w siatce czy to Śląska, czy Ruchu.

W 36. minucie Niebiescy, a w zasadzie Artur Sobiech, znaleźli się przed szansą na objęcie prowadzenia. Napastnik Ruchu zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i ofiarnym wślizgiem futbolówkę zdążył mu wybić Mariusz Pawelec. W pierwszej połowie było dużo walki, dużo ostrej gry. Zabrakło tego, co kibice kochają najbardziej, czyli widowiskowych akcji i pięknych bramek.

Początek drugiej odsłony potyczki dawał nadzieje na to, że widowisko się poprawi. W 48. minucie błąd znów popełnił Rafał Godzicki, a sam na sam z bramkarzem Ruchu znalazł się Biliński. Młody napastnik Śląska próbował lobować golkipera Niebieskich, ale zrobił to zbyt słabo i bramka nie padła.

W kolejnych fragmentach meczu mogliśmy się emocjonować jedynie strzałami z dystansu. Najpierw próbował Sobiech, później Mila. Żadnemu w niedzielne popołudnie szczęście jednak nie sprzyjało. Tak upłynęła godzina gry, która mocno rozczarowała kibiców zgromadzonych na stadionie przy ulicy Oporowskiej we Wrocławiu. W 65. minucie plac gry opuścił Biliński, co spowodowało zmianę ustawienia Śląska. Do ataku przesunął się Szewczuk, a jego miejsce zajął nowo wprowadzony Patryk Klofik. Zmiana ustawienia nie oznaczała jednak poprawy gry. To zawodnicy gości stwarzali groźniejsze akcje, to oni częściej byli w polu karnym przeciwnika. W 71. minucie powinna paść bramka dla chorzowian. Andrzej Niedzielan znalazł się w sytuacji sam na sam z Vazgecem, ale to golkiper Śląska wyszedł obronną ręką.

Po tej akcji gospodarze zepchnęli na kilka minut Niebieskich do defensywy. Bramki zawodnicy Śląska jednak nie zdobyli, ba, nawet nie stworzyli poważnego zagrożenia. Ostatnie dziesięć minut nie przyniosło już zmiany wyniku meczu.

Śląsk Wrocław, osłabiony problemami kadrowymi, bezbramkowo zremisował z Ruchem Chorzów. Wrocławianie nie mieli zbytnio pomysłu na grę. Jeden Sebastian Mila, który zwłaszcza w pierwszej połowie dwoił się i troił na pokonanie Ruchu Chorzów nie wystarczył. Zielono-biało-czerwoni stworzyli sobie jedną dobrą okazję, której nie wykorzystał Biliński. Zawodnicy Ruchu do Chorzowa wrócą z jednym punktem, który wydaje się być w miarę dobrym osiągnięciem. Niebiescy mogli wygrać, ale Andrzej Niedzielan nie wykorzystał doskonałej okazji. Gdyby w 71. minucie umieścił on piłkę w siatce - zostałby bohaterem. W zeszłym sezonie zawodnicy Śląska dwukrotnie okazali się lepsi od Ruchu. Teraz skończyło się na podziale punktów.

Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów 0:0

Składy:

Śląsk Wrocław: Vazgec - Socha (72' Kaśnikowski), Fojut, Pawelec, Spahić, Łukasiewicz, Ulatowski, Mila (87' Madej), Dudek, Szewczuk, Biliński (65' Klofik).

Ruch Chorzów: Pilarz - Jakubowski, Sadlok, Grodzicki, Brzyski (90+1' Stawarczyk), Grzyb, Straka, Baran, Janoszka (75' Balaz), Niedzielan, Sobiech (86' Pulkowski).

Żółte kartki: Biliński, Ulatowski (Śląsk) oraz Sobiech, Brzyski, Jakubowski (Ruch).

Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin).

Widzów: 6000.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×