Listkiewicz na plus czy na minus?

Dla wielu jest wrogiem numer jeden, wielu nie podałoby mu ręki, wielu wydałoby na niego wyrok. Dla innych jest niezastąpiony, nie wyobrażają sobie futbolu bez niego. Czy jest ikoną nie do ruszenia? Czy naprawdę ma na swoim koncie więcej grzechów niż dobrych uczynków? O kogo tak właściwie chodzi? O prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, pana Michała Listkiewicza.

Artur Długosz
Artur Długosz

Postać Michała Listkiewicza budzi wiele kontrowersji. Czy tylko są same minusy jego prezesury w PZPN-ie? Chyba jednak coś dobrego dla naszego futbolu zrobił. Na pewno tą dobrą rzeczą jest prawo organizacji Euro 2012. Więcej jest chyba tych złych uczynków więc i od nich zaczniemy.

Gdy ze stanowiska prezesa PZPN odchodził Marian Dziurowicz większość osób w kraju miało nadzieję, że gorzej być nie może i teraz będzie tylko zdecydowanie lepiej. Czy jest? Chyba jednak nie, ale na to pytanie niech sobie każdy odpowie sam. Pod koniec czerwca 1999 roku Listkiewicz został wybrany prezesem PZPN-u. Od samego początku prowadził nieudolnie politykę antykorupcyjną. Kiedy 20. maja 2005 podczas prowokacji policji zatrzymano sędziego piłkarskiego Antoniego F. worek się rozwiązał. To zatrzymanie Listkiewicz skwitował słowami: - Wśród dziesięciu tysięcy arbitrów niestety znalazła się tzw. "czarna owca". Potem zaczęto wyłapywać sędziów, obserwatorów, działaczy. W sumie aresztowano już ponad 100 osób. Czołową postacią jest Ryszard F. znany jako Fryzjer. Prokuratura oskarża go o ustawianie i kupowanie meczów w I, II i III lidze piłkarskiej. Od jego pseudonimu została utworzona tzw. lista Fryzjera opublikowana w Przeglądzie Sportowym 26. sierpnia 2006. Lista zawiera nazwiska sędziów, z którymi rzekomo kontakty utrzymywał Fryzjer. I jak mamy się odnieść do słów pana prezesa o jednej czarnej owcy? Chyba tu mamy jednak spore stadko tych owieczek...

Skoro pan Listkiewicz tak ostro chciał walczyć z korupcją to jakich sobie dobrał współpracowników? 14. grudnia prokuratura postawiła Eugeniuszowi K., który jest wiceprezesem PZPN-u zarzuty działania na szkodę związku. Czy tak powinien wyglądać związek, który zajmuje się naszym futbolem? Czy tacy ludzie powinni nim kierować? Dlaczego pan K. wycofał się z kandydowania na prezesa PZPN-u w czerwcu 1999 roku? Czy nie po to żeby jego kolega został prezesem? Ale nie ma się czemu dziwić skoro żyjemy w takim kraju jaki mamy.

W 2002 roku awansowaliśmy do Mistrzostw Świata. Fakt - dzięki zatrudnieniu na stanowisku trenera Jerzego Engela. Ale pan Engel po nieudanych mistrzostwach został zwolniony. Dlaczego? Czy dlatego, że nie wyszliśmy z grupy podczas mundialu? Nie - bo trenerem chciał zostać kolega pana prezesa - Zbigniew Boniek. I jaki był tego efekt? Zmarnowana szansa na pierwsze Mistrzostwa Europy. Można mówić, że potem zatrudniono Pawła Janasa i awansowaliśmy do Mistrzostw Świata w 2006 roku. I co? I znów zwolniono trenera, który awansował do tej wielkiej imprezy. Jednak to był chyba dobry ruch bo zatrudniono Leo Beenhakkera. I właśnie dzięki zagranicznemu szkoleniowcowi udało nam się awansować do upragnionych Mistrzostw Europy.

Listkiewicz był także w konflikcie z byłym ministrem sportu Tomaszem L., który także nie ma czystego sumienia. O tym jednak pisać nie będziemy. No właśnie konflikt. Efektem tego było wprowadzenie nawet kuratora i interwencje światowych organizacji piłkarskich. Wydawało się, że spór został zażegnany i miało odbyć się walne zgromadzenie, które miało wybrać nowego prezesa. I oczywiście nie odbyło się. Przecież mamy takiego prezesa, że już lepszego nam nie potrzeba. Z drugiej jednak strony obecnie nie ma chyba odpowiedniego kandydata na to zaszczytne stanowisko.

Jakim prezesem jest Listkiewicz? Czy naprawdę aż tak złym? Czy nie można znaleźć pozytywów w jego rządach? Spróbujmy przeanalizować te lepsze aspekty pracy pana Listkiewicza. W końcu każdy medal ma dwie strony...

Wiadomo, na jego kadencji ciąży ogromna skaza, afera dotycząca korupcji o niesłychanej skali. Polska piłka jest zatopiona w bagnie, z którego ciężko jest ją wyciągnąć. Jednak czy jest to właśnie wina Listkiewicza? Korupcja nie powstała z dnia na dzień, za kadencji tego człowieka cała afera dopiero ujrzała światło dzienne. Zrzucanie całej winy na jego osobę jest chyba trochę nie na miejscu. Na samym początku powstania problemu związanego z kupowaniem i sprzedawaniem meczów nikt z nas nie sądził, że powiązanych w nią będzie tak wiele osób. O korupcji w polskiej piłce wszyscy, którzy choć raz byli na meczu piłkarskim wiedzieli od dawna. Poprzedni prezesi też wiedzieli, jednak całą sprawę uznawali za mało istotną. Nie chcieli stwarzać sobie zbędnych problemów. Listkiewicz też nie chciał... lecz został zobowiązany przez naciski społeczeństwa. Teraz, po tylu aresztowaniach i postawionych zarzutach, po tylu degradacjach i karach finansowych nasza piłka może choć troszkę się oczyści. Bo w to, że oczywiście się całkowicie to nie wierzę. Za czyjej to się dzieje kadencji? Pana Listkiewicza. Nie mówmy także, że za panowania obecnego prezesa polska piłka się nie zmienia. Weźmy pod uwagę przykład licencji. Z nimi też jest wiele zamieszania, jednak jakieś pozytywne odzwierciedlenie mają one na pewno. Przynajmniej nie będzie już takich cyrków, że meczu w najwyższej klasie rozgrywkowej nie można rozegrać, bo na murawie leży śnieg. O spotkaniach w europejskich pucharach już nie mówię, bo to wstyd na cały świat. Obowiązkiem teraz jest przecież posiadanie podgrzewanej murawy. Tak samo jak i sztucznego oświetlenia. Pytam po raz kolejny, za czyjej kadencji zaszły te zmiany? - za pana Listkiewicza. Polska piłka musi się zmieniać, musi iść w stronę Europy. Narzekamy na prezesa, jednak na naszych oczach zachodzą jakieś zmiany. Cieszmy się, że w ogóle coś się dzieje, bo niektórzy nasi działacze piłkarscy pogląd na futbol mają taki, jakby żyli 60. czy 70. wcześniej...

Co jeszcze prezes może mieć w swojej obronie? Za jego kadencji Polska dwukrotnie awansowała do Mistrzostw Świata w piłce nożnej, w 2008 roku zadebiutuje na Mistrzostwach Europy. Ktoś powie, że nie jest to zasługa prezesa. Czy jednak na pewno ? Nie znam dokładnie wszystkich układów i układzików w związku, ale za odpowiednie sznurki ktoś musi pociągać. Dlaczego za pana Dziurowicza byliśmy marnym średniakiem europejskim, a teraz wyrastamy na jedną z lepszych europejskich federacji? Ktoś musiał zadbać o odpowiednie zaplecze, odpowiednią organizację, czy wreszcie, za zatrudnienie odpowiednich szkoleniowców. Ileż przeciwników miała decyzja o powierzeniu funkcji opiekuna kadry Leo Beenhakkerowi? Listkiewicz się nie ugiął i jak pokazał czas, jego decyzja okazała się właściwa. Gdyby prezes był tak słaby, jak niektórzy sądzą, to teraz nie przygotowywalibyśmy się do gry na boiskach w Austrii i Szwajcarii. Trenerem naszej kadry nie byłby boss Leo, tylko jakiś polski szkoleniowiec. Nie mówię, że w Polsce nie ma utalentowanych trenerów, jednak to, co osiągnął Beenhakker żaden nasz rodzimy trener na pewno by nie osiągnął. Kto był głównym orędownikiem jego zatrudnienia? Listkiewicz! Kogo chciała reszta naszych działaczy? Trenera z lokalnego środowiska.

Wielu zarzuca mu, że powinien odejść, a nie odchodzi. Pytam się tych, którzy chcą jego odejścia, kogo proponują w zamian? Wiadomo, że o wyborze prezesa decydują delegaci, a ci właśnie delegaci w jego miejsce wybiorą zapewne pana Grzegorza Lato. Czy tego właśnie chcemy? Czy ten wybór coś zmieni? Radzę pomyśleć.

Nie możemy zapomnieć o przyznaniu nam organizacji EURO 2012. Wiadomo jaką rolę w tej kwestii odegrał prezes ukraińskiej federacji Hryhorij Surkis, jednak swoje cegiełki na pewno dołożył nasz prezes. Przyznanie nam organizacji Euro miało zapewne także względy polityczne, lecz w przyszłości ludzie będą mówić, że to właśnie za ?panowania? Michała Listkiewicza Polska wraz z Ukrainą otrzymała prawo do organizacji Mistrzostw Europy.

Postać Michała Listkiewicza budziła i budzi wiele kontrowersji. Każdy ocenia ją w inny sposób. Czas pokaże, kto miał rację...

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×