Górnik nie chce Arboledy, ale Dodą by nie pogardził

Zatrudnienie Andrzeja Orzeszka na funkcję dyrektora sportowego było dla wielu kibiców Górnika powodem zawodu. Fani drużyny z Roosevelta spodziewali się, że wakat po Tomaszu Wałdochu wypełni ktoś o równie znanym na piłkarskim rynku nazwisku. To jednak nie pokrywało się z polityką kadrową obraną przez zarząd.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

W gronie kandydatów do fotela dyrektora sportowego Górnika wymieniani byli m.in. Jan Urban, Grzegorz Mielcarski czy Jerzy Brzęczek. Ostatecznie zarząd zabrzańskiego klubu postanowił postawić na Andrzeja Orzeszka, co wielu kibiców przyjęło z dużym rozczarowaniem. W nominacji trzykrotnego mistrza Polski z Górnikiem była jednak ukryta myśl, jaką śląski klub kieruje się od dłuższego czasu.

- Nie zawsze jest tak, że ludzie o głośnych nazwiskach spełniają pokładane w nich nadzieje. My sami się o tym boleśnie przekonaliśmy - uważa prezes Łukasz Mazur. Rzeczywiście, ostatnimi czasy piłkarskich osobistości przy Roosevelta nie brakowało. Wystarczy wspomnieć Henryka Kasperczaka, Pawła Strąka, Roberta Szczota czy Damiana Gorawskiego, którzy dzisiaj w Zabrzu są kojarzeni głównie z drugim w 62-letniej historii klubu spadkiem z ekstraklasy.

Kierunek obrany przez utytułowany klub po powrocie na piłkarskie salony jest dziś inny. - Piłka nieraz pokazała, że nie trzeba mieć głośnego nazwiska, żeby robić bardzo dobrą robotę. Wystarczy spojrzeć na Lecha, gdzie dyrektorem sportowym jest jak mogłoby się zdawać człowiek bez nazwiska, a w rzeczywistości Marek Pogorzelczyk robi świetną robotę i dziś Lech jest w 1/16 Ligi Europejskiej - wskazuje sternik Górnika.

- Wielu z nas by chciało, żeby dyrektorem sportowym w Górniku została na przykład Doda. Ja też bym chciał, ale z zupełnie innego powodu - dodał ze śmiechem szef beniaminka ekstraklasy. - Prawda jest taka, że znane nazwisko nie jest gwarantem dobrze wykonanej pracy. Postawiliśmy na Andrzeja Orzeszka, bo na co dzień mogliśmy się przyglądać jego pracy i widzieliśmy jakie przynosi ona efekty - przekonuje Mazur.

Po poruszeniu wątku dyrektora sportowego Kolejorza dziennikarze nie omieszkali wytknąć Pogorzelczykowi, że ten od dłuższego czasu ma problemy z dopięciem rozmów z Manuelem Arboledą, na temat nowego kontraktu. - To są problemy Lecha i nie w naszej roli jest je poruszać. Co do Arboledy, to nawet jeśli odejdzie z Lecha, to my go w Górniku nie chcemy - spuentował z szelmowskim uśmiechem prezes zabrzańskiego klubu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×