Patent Niebieskich na "wielką trójkę"

Ruch Chorzów w pełni zrehabilitował się za bezbarwny występ przed tygodniem w meczu z Arką Gdynia. Niebiescy zasłużenie pokonali Lecha Poznań i przesunęli się w środkowe rejony tabeli.

Michał Piegza
Michał Piegza

W kolejności alfabetycznej wymieniając: Lech, Legia i Wisła. Ruch Chorzów jesienią 2009 roku z tymi zespołami przegrał wszystkie cztery mecze (cztery, bo z Białą Gwiazdą Niebiescy grali dwukrotnie). Wiosną podopieczni Waldemara Fornalika potrafili już pokonać Legię, a w bieżącym sezonie chorzowianie wygrywają mecze niemal tylko z wielką trójką (Ruch pokonał również ostatnią w lidze Cracovię).

Z Cichej w bieżącym sezonie bez punktów do domów wracali piłkarze Wisły Kraków i Legii Warszawa. W niedzielę taki los spotkał Lecha. - W tamtym sezonie nie potrafiliśmy z nimi wygrywać, a teraz... lejemy wielką trójkę - uśmiecha się pomocnik Niebieskich Wojciech Grzyb.

Problemem Ruchu w trwającym sezonie jest fakt, że w przeciwieństwie do poprzednich rozgrywek, Niebiescy dużo punktów tracą z zespołami o podobnych umiejętnościach lub też słabszymi. - To nie jest tak, że mamy patent tylko na najlepszych. Chcemy wygrywać z każdym. Tydzień temu chcieliśmy pokonać Arkę, ale jednak się nie udało. Zagraliśmy słabo. Z Lechem zrehabilitowaliśmy się z przytupem - stwierdza obrońca 14-krotnych mistrzów Polski Krzysztof Nykiel. - Zagraliśmy dobry mecz. Mieliśmy kilka innych okazji na zdobycie gola. Myślę, że możemy grać jeszcze dużo lepiej - zapowiada asystent przy jedynej bramce w meczu Słoweniec, Andrej Komac.

Niebiescy zdawali sobie sprawę z faktu, że goście niedzielnego meczu mogą być zmęczeni bojem w Lidze Europy przeciwko Manchesterowi City. - Zaatakowaliśmy ich na całym boisku. To był jeden ze sposobów na wygraną. W Lechu są piłkarze, którzy potrafią grać w piłkę. Mają mocną kadrę. Jednak my nie daliśmy im rozwinąć skrzydeł - dodaje Nykiel. - Ważne było, że wyszliśmy na ten pojedynek bardzo zmotywowani. Wiedzieliśmy na co stać Lecha, ale udało nam się im przeciwstawić - uzupełnia, z przymusu występujący na lewej obronie, Maciej Sadlok.

Po sobotnich wygranych zespołów z dolnych rejonów tabeli, strefa spadkowa niebezpiecznie zbliżyła się do Niebieskich. - Już przed meczem ktoś mnie pytał czy jest już nerwowo. Ale nikt nie pamiętał, że przed nami jeszcze jeden pojedynek do rozegrania. Dopisujemy sobie trzy punkty, jest ich na naszym koncie już szesnaście i na pewno nie jest już tak gorąco - ocenia sytuację swojego zespołu Wojciech Grzyb. - Trzeba jednak pamiętać, że tabela ligowa jest tak spłaszczona, że będzie jeszcze w niej mnóstwo rotacji - dodaje na koniec doświadczony zawodnik.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×