Ciężki los snajpera

Zwariowany tydzień ma za sobą Adrian Świątek. Supersnajper Górnika w ciągu pięciu dni wystąpił w trójkolorowych barwach w dwóch meczach przeciwko klubom, którym wiele zawdzięcza. W tych starciach zabrzański zespół zdołał zdobyć trzy punkty, a "Święty" strzelił wtenczas dwie bramki i zmarnował kilka wybornych sytuacji strzeleckich.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Miniony tydzień był dla Adriana Świątka sprawdzianem profesjonalizmu. 24-letni napastnik, który zimą związał się z Górnikiem wystąpił w starciach z drużynami, z którymi łączy go coś więcej niż przeszłość. Najpierw w Łodzi "Święty" zagrał przeciwko Łódzkiemu Klubowi Sportowemu i spisał się doskonale, strzelając dwie bramki i przyczyniając się tym samym do efektownego triumfu Górnika przy Alei Unii Lubelskiej 4:1, który praktycznie przesądził o tym, że łodzianie stracili szansę na awans, a Górnik stał się głównym do tego pretendentem.

Pięć dni później filigranowy snajper drużyny z Roosevelta stanął naprzeciwko zawodników Warty Poznań, w drużynie juniorskiej której rozpoczynał przygodę z piłką nożną. Tego pojedynku uzdolniony zawodnik nie będzie jednak wspominał zbyt miło. Zabrzanie ulegli na własnym stadionie drużynie ze stolicy Wielkopolski 2:3 i nie zdołali w ostatnim meczu przed własną publicznością przypieczętować awansu do ekstraklasy. Sam Świątek w tym starciu miał przynajmniej dwie wyborne sytuacje strzeleckie, w których dwukrotnie się pomylił najpierw przegrywając pojedynek sam na sam z bramkarzem, a potem w dogodnej sytuacji posyłając piłkę obok słupka.

Po meczu z poznaniakami blondwłosy napastnik Górnika miał nietęgą minę. - Bardzo liczyliśmy na to, że uda nam się w tym spotkaniu zgarnąć komplet punktów i cieszyć się z awansu przed naszą publicznością. Warta zagrała z dużą determinacją i to było widać na boisku. Ja sam miałem sporo problemów z agresywnie kryjącymi obrońcami, a jak już udało mi się urwać, to ta piłka nie chciała znaleźć drogi do siatki. Wielka szkoda, bo jak się okazuje nawet remis dawałby nam pewny awans, a do tego zabrakło nam jednej bramki. Szkoda, ale życie toczy się dalej i co ma się stać to się stanie - zapewnił napastnik śląskiej jedenastki.

Dwa starcia z klubami, z którymi łączy "Świętego" historia były dla napastnika Górnika szczególnym przeżyciem. - Mecze z ŁKS-em Łódź i Wartą były dla mnie szczególne pod względem emocji, jakie się we mnie wydzielały. Nie było jednak mowy o żadnej taryfie ulgowej, wręcz przeciwnie, bo chciałem pokazać się w tych meczach z jak najlepszej strony. W Łodzi udało mi się trafić dwa razy, a w meczu z Wartą piłka jakoś nie chciała wpaść do bramki. Gra przeciwko byłemu klubowi to dziwne uczucie, ale takie jest ciężkie życie zawodnika. Nie mam wątpliwości co do tego, że nasz wysiłek z tej rundy nie pójdzie na marne i w meczu z Dolcanem przypieczętujemy awans - stwierdził zawodnik drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×