Trener ŁKS-u umiarkowanie zadowolony z remisu w Krakowie. "Dźwignęliśmy to"

- Ja wierzę w utrzymanie, a kluczowe jest to, czy piłkarze za tą wiarą pójdą. Walczymy do końca - o utrzymanie i o szacunek - podkreślił Marcin Matysiak, trener piłkarzy ŁKS-u Łódź po wyjazdowym remisie 2:2 z Cracovią w 27. kolejce PKO Ekstraklasy.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
trener Marcin Matysiak PAP / Art Service / Na zdjęciu: trener Marcin Matysiak
Łodzianie dwukrotnie musieli doprowadzać do remisu. W 19. minucie bramkę dla gospodarzy zdobył Benjamin Kallman, a odpowiedział na to dopiero w 73. minucie trafieniem z rzutu karnego Dani Ramirez. Chwilę później znów Cracovia wyszła na prowadzenie za sprawą Otara Kakabadze, lecz w 86. minucie wyrównał Stipe Jurić. Szczegóły o meczu znajdziesz TUTAJ.

- Emocje jeszcze nie opadły, co pokazuje że ten mecz obfitował w wiele sytuacji bramkowych. Patrząc na te emocje spod linii, one były duże, ale z perspektywy trybun musiały być jeszcze większe - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener gości - Marcin Matysiak.

ŁKS Łódź musiał pozbierać się po ubiegłotygodniowym laniu, który zafundowała mu u siebie Jagiellonia Białystok. Lider PKO Ekstraklasy pokonał outsidera 6:0.

ZOBACZ WIDEO: Szaleństwo po awansie na Euro 2024. Co za obrazki!

- Pierwsza rzecz jaka mi się nasuwa - nie patrząc na wynik - to jest duma i duży szacunek. Wiedzieliśmy, w jakich nastrojach przystępowaliśmy do tego meczu i co nas spotkało tydzień temu i mentalnie nie był to dla nas łatwy mecz. Dźwignęliśmy to i to było widać - przyznał szkoleniowiec.

- Po pierwszej połowie przegrywaliśmy 0:1, ale było kilka ciekawych akcji, potrafiliśmy wyjść spod pressingu rywala, utrzymać się dłużej przy piłce. Brakowało nam tylko i aż kreowania sytuacji, zdobywania przestrzeni, choć na samym początku taką sytuację stworzyliśmy - dodał.

Łodzianie mieli czego żałować, ale ostatecznie piłka wpadła do bramki Lukasa Hrosso dwa razy. Do samego końca biało-czerwono-biali walczyli o to, by nie wyjeżdżać z Krakowa z jednym, a z trzema punktami, co jest bardzo istotne w kontekście walki o utrzymanie.

- Druga połowa była jeszcze lepsza w naszym wykonaniu. Wypracowaliśmy więcej okazji i dlatego zdobyliśmy dwie bramki. Jedną też straciliśmy po błędzie indywidualnym, ale nie ma o to pretensji, bo chcemy grać w piłkę i budować akcję poprzez utrzymanie się przy piłce. Końcówka była emocjonująca w obie strony, bo i pod naszą bramką się kotłowało. W ostatniej akcji meczu, to my mieliśmy piłkę w polu karnym rywala. Wracamy z jednym punktem, ale niedosyt jako zespół czujemy - przyznał Matysiak.

Sytuacja ŁKS-u dalej jest bardzo trudna. Jeden punkt teoretycznie przybliża do wyjścia ze strefy spadkowej, ale jeśli najbliżsi rywale również będą przynajmniej remisować, niewiele to da.

- Na ten moment czuję niedosyt, ale targają mną emocje. Wielokrotnie tak jest, że jak analizujemy mecz, wnioski są zgoła odmienne. Drużyna włożyła ogromny wysiłek w to spotkanie. Ja cały czas wierzę w utrzymanie i ta wiara była widoczna na boisku u zawodników. A kluczowe jest to, czy oni za tą wiarą pójdą. Walczymy do końca - o utrzymanie i szacunek, by pokazywać sto procent zaangażowania - zakończył szkoleniowiec Łódzkiego Klubu Sportowego.

Za tydzień, w 28. kolejce PKO Ekstraklasy łodzianie podejmą na Stadionie Miejskim im. Władysława Króla drużynę Radomiaka Radom. Początek spotkania w niedzielę, 14 kwietnia o 12:30.

Zobacz także: Tak nie można grać w Ekstraklasie. Kakabadze bez skrupułów wykorzystał błąd ŁKS-u

Czy ŁKS Łódź zdoła opuścić ostatnie miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×