Raków Częstochowa znowu się potknął! Tym razem w Radomiu

Raków Częstochowa wciąż zawodzi. Mistrzowie Polski bez punktów wrócili z Radomia, przegrywając z Radomiakiem 1:2. Gospodarze gole zdobywali po błędach obrońcy i bramkarza.

Michał Piegza
Michał Piegza
W Radomiu Radomiak podejmował Raków Częstochowa PAP / PAP/Piotr Polak / W Radomiu Radomiak podejmował Raków Częstochowa

Poprzednią kolejkę zespoły kończyły mecze w odmiennych nastrojach. Radomiak, grając w osłabieniu, uratował punkt w spotkaniu z Puszczą po golu bramkarza Gabriela Kobylaka. Natomiast Raków długo prowadził z Ruchem, ale dobrze radzący sobie chorzowianie wyrównali w ostatniej akcji potyczki.

W meczu w Radomiu w bramce gości zabrakło kontuzjowanego Vladana Kovacevicia. Zastępujący go między słupkami Kacper Bieszczad skapitulował w 25. minucie. Po dalekim wrzucie z autu Dawida Abramowicza, stojący na przedpolu Ante Crnac niefortunnie przedłużył lot piłki i ta szybowała do bramki. Sytuację starał się jeszcze ratować Stratos Svarnas, ale jedynie wpakował piłkę pod poprzeczkę.

Wcześniej pod bramkami niewiele się działo, aktywniejsi byli goście, którzy poza strzałem Johna Yeboaha nie byli w stanie zagrozić Gabrielowi Kobylakowi. Dopiero trzy minuty po stracie gola mistrzowie Polski stworzyli stuprocentową szansę. Erick Otieno przestrzelił z pięciu metrów.

W 44. minucie Radomiak podwyższył prowadzenie. Po zagraniu Luisa Machado daleko przed pole karne wybiegł Bieszczad, ale w piłkę nie trafił. W efekcie Jardel pomknął w kierunku pustej bramki i po chwili mógł się cieszyć wraz z kolegami.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie gra już w piłkę, ale dalej jest o nim głośno

Jeszcze przed przerwą Raków mógł wrócić do gry. W doliczonym czasie, po sprytnie rozegranym rzucie wolnym, Crnac w sytuacji sam na sam nie był w stanie skierować piłki do bramki. Udało się mistrzom Polski kontakt złapać cztery minuty po zmianie stron. Dośrodkował Dawid Drachal, piłkę zgrał głową Ante Crnac, a z bliska do siatki wpakował ją Giannis Papanikolaou.

Goście poszli po więcej. To jednak Radomiak mógł trafić, kiedy w 57. minucie potężnie z dystansu uderzył Lisandro Semedo, Bieszczad w pełni zrehabilitował się za wcześniejszy błąd.

Chwilę później na boisku pojawili się Władysław Koczerhin i Ivi Lopez. Hiszpan w 64. minucie uderzył z rzutu wolnego ponad murem. Czujny Kobylak wybił piłkę, która zmierzała pod poprzeczkę.

W kolejnych minutach mistrzowie Polski przeważali, jednak nie byli w stanie poważniej zagrozić Kobylakowi. Niewiele dawały przeprowadzane zmiany.

Częstochowianie dopiero w 83. minucie mogli wyrównać. W zamieszaniu pod bramką Radomiaka. Kobylak dobrze się ustawił i w ostatnim momencie odbił piłkę. Dwie minuty później strzał Bena Ledermana bez konsekwencji odbił przed siebie bramkarz.

Gospodarze dowieźli skromne prowadzenie i już mogą gratulować sobie utrzymania w lidze. Natomiast Raków może zanotować kolejne straty do lidera Jagiellonii Białystok. Co więcej, może wypaść poza podium PKO Ekstraklasy.

Radomiak Radom - Raków Częstochowa 2:1 (2:0)
1:0 - Stratos Svarnas (sam.) 25'
2:0 - Jardel 44'
2:1 - Giannis Papanikolaou 49'

Składy:

Radomiak Radom: Gabriel Kobylak - Jan Grzesik, Raphael Rossi, Luka Vusković, Dawid Abramowicz - Luizao, Michał Kaput (72' Christos Donis) - Lisandro Semedo (79' Daniel Pik), Bruno Jordao (87' Peglow), Luis Machado (87' Mateusz Cichocki) - Jardel.

Raków Częstochowa: Kacper Bieszczad - Bogdan Racovitan, Zoran Arsenić (80' Matej Rodin), Stratos Svarnas - Jean Carlos Silva, Gustav Berggren (60' Władysław Koczerhin), Giannis Papanikolaou (80' Ben Lederman), Erick Otieno (60' Ivi Lopez) - John Yeboah (78' Bartosz Nowak), Dawid Drachal - Ante Crnac.

Żółte kartki: Rossi, Abramowicz, Grzesik, Kobylak (Radomiak).

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).

Widzów: 8 564.

Czytaj także:
Zażarta walka w Krakowie. Podział punktów na otwarcie 27. kolejki PKO Ekstraklasy
Dwa weekendowe mecze Ruchu Chorzów

Czy Raków Częstochowa zakończy sezon na podium?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×