Hiszpan zachwycony Polską. "Zrobiło to na mnie wrażenie"

- Wydawało się, że Messi jest taki spokojny, ale potem dostawał piłkę i nie dało się go już zatrzymać - wspomina w rozmowie z WP SportoweFakty Josema. 27-latek z przeszłością w La Lidze jest pierwszym Hiszpanem w historii Ruchu Chorzów.

Justyna Krupa
Justyna Krupa
Josema z partnerką Instagram / Josema z partnerką
Hiszpański obrońca trafił w lutym do Niebieskich, by pomóc im w walce o utrzymanie w PKO Ekstraklasie. To pierwszy zawodnik tej narodowości w historii 14-krotnego mistrza Polski. 27-latek zadebiutował w polskiej lidze przed tygodniem - w meczu z Legią Warszawa (0:1) wszedł na boisku na ostatnie minuty.

Justyna Krupa, WP SportoweFakty: Zadebiutował pan w Ruchu w meczu z Legią na Stadionie Śląskim przy ponad 37 tysiącach widzów na trybunach. Ciekawe uczucie?

Josema, piłkarz Ruchu Chorzów: Nigdy wcześniej nie widziałem na żywo meczu polskiej Ekstraklasy i naprawdę zrobiło to na mnie wrażenie. Zwłaszcza pozytywne zachowanie kibiców na trybunach. Ruch to klub, który ma wielu fanów, ale oni naprawdę się genialnie zachowują w stosunku do piłkarzy. Po meczu, który przecież przegraliśmy, podeszliśmy do kibiców i poczułem dużą jedność zespołu z fanami. W Hiszpanii to wcale nie jest częsty widok, bo tam, gdy zespół przegrywa, często jest nawet trudno tak podejść, bo kibice bywają wściekli. Tutaj fani byli bardzo solidarni z drużyną i to mi się bardzo spodobało.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldo imponuje formą. Pokazali, co zrobił na treningu

Miał pan świadomość, że jest pan pierwszym hiszpańskim zawodnikiem w historii Ruchu?

Bardzo się z tego cieszę. Kiedy się dowiedziałem, że tak jest, poczułem się bardzo dumny. Mam mnóstwo motywacji, by grać dla tego klubu jak najlepiej i niejako zrewanżować się klubowi na boisku za zaufanie. Chcę zostawić tu swój ślad poprzez dobry futbol.

Co było kluczowe przy podejmowaniu decyzji o przenosinach do Ruchu? Rozmawiał pan z którymś z rodaków, którzy grają w polskich klubach?

Tak naprawdę ofertę Ruchu zaakceptowałem bez konieczności pytania innych graczy o rekomendację. Mam tu kilku znajomych Hiszpanów, którzy grają w polskich zespołach. Nie rozmawiałem z nimi jednak przed podjęciem decyzji. Kiedy mój agent zaproponował mi opcję przenosin do Ruchu, nie miałem praktycznie wątpliwości. Powiedziałem: "Myślę, że to moment, by przeżyć kolejną przygodę poza granicami Hiszpanii". Wcześniej miałem jedynie raz okazję grać poza Hiszpanią, we Francji. Miałem chęć znów zdobyć takie doświadczenia. Od pierwszej chwili byłem właściwie przekonany, że chcę tu przyjść. Chciałem spróbować sił w walce o nowy cel, poznać inną kulturę.

Miał pan jakąś wiedzę o polskiej piłce? Czasem w hiszpańskich mediach ukazują się teksty poświęcone polskiemu futbolowi - jak ostatnio teksty o "hiszpańskiej" Wiśle Kraków w "Marce" - ale niezbyt często.

Szczerze mówiąc, jeśli człowiek nie śledzi akurat meczów jakiegoś kolegi, który gra w polskiej lidze, to raczej się w Hiszpanii o polskim futbolu nie mówi. Kiedyś miałem okazję oglądać jakiś mecz Legii Warszawa. Słyszałem też o Wiśle Kraków, w której występowało i nadal występuje wielu hiszpańskich graczy. Mam znajomych, którzy tam grali. Nie miałem jednak wiedzy o tym, jak tu funkcjonuje się w piłce na co dzień, o kibicach, czy o tym, jak tu się żyje. Teraz mam szansę się przekonać, przeżyć coś nowego. Później zobaczymy, czy uda nam się utrzymać i czy będę mógł zostać tu na dłużej.

W reprezentacji juniorskiej faktycznie zetknął się pan z byłym wiślakiem Alexem Mulą, a w Almerii - z byłym bramkarzem krakowskiego klubu Julianem Cuestą.

Znam Cuestę, znam Frana Veleza, który też tam grał. Moim znajomym jest też Juan Munoz, który również gra w Polsce (w Zagłębiu Lubin - przyp. red.), oraz Nono, czyli David Gonzalez z Korony Kielce. Rozmawiałem zresztą z Nono po przyjeździe do Polski. Mówił, że jest tu bardzo szczęśliwy. Zaznaczał, że Ekstraklasa to zupełnie inne rozgrywki niż liga hiszpańska, oparte bardziej na sile fizycznej. Więcej się też biega. Bardzo jest jednak zadowolony z pobytu tutaj, a to dobry znak.

Nie tak dawno temu w Gliwicach latami grał Gerard Badia, który był dosłownie zakochany w Śląsku. Nauczył się dobrze polskiego, wsiąkł w ten region.

Słyszałem o nim, choć nie znam go osobiście. Tak naprawdę myślę, że Polska nie różni się tak bardzo od Hiszpanii pod względem mentalności ludzi. Tyle, że różni się klimatem. Ja zastałem tu świetny zespół, mogę nawiązać kontakt z każdym. Językowo nie jest może jeszcze najlepiej, ale wszyscy starają się mi pomóc. Kiedy wychodzę gdzieś do sklepu czy coś załatwić, każdy jest bardzo pomocny, serdeczny. Myślę, że mogę tu spędzić bardzo dobry czas.
Josema po podpisaniu kontraktu z Ruchem / fot. materiały prasowe Josema po podpisaniu kontraktu z Ruchem / fot. materiały prasowe
Rozmawiał pan z trenerem Januszem Niedźwiedziem o tym, jaką widzi dla pana rolę w zespole? Może pan grać teoretycznie nie tylko jako stoper, ale i boczny obrońca.

Postrzegam siebie jako środkowego obrońcę. Swego czasu w Hiszpanii grałem przez jakiś czas na boku obrony, ale nie wspominam tego najlepiej. Uważam, że na boku obrony nie mogę pokazywać w stu procentach mojego potencjału. Teraz szukałem jedynie ofert z takich klubów, które chciały mnie w roli stopera. To był jeden z argumentów za przenosinami do Ruchu. Oczywiście mogę w jakimś meczu pomóc zespołowi na boku obrony, ale nie uważam, żebym się tam optymalnie sprawdzał w ciągu całego sezonu.

W klubie czuło się, że sobotni mecz z Wartą jest niezwykle ważny dla sytuacji Ruchu, z gatunku takich meczów "o sześć punktów"?

Tak naprawdę do meczu z Legią też przygotowywaliśmy się z nastawieniem, by go wygrać. Mocno wierzyliśmy, że stać nas było na zwycięstwo w tamtym starciu. Do każdego spotkania na wiosnę przygotowujemy się, jak do finału. Każdy mecz, niezależnie od rywala, to takie same trzy punkty do zdobycia, każdy mecz jest dla nas równie ważny. W takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy, to wszystko jedno, jak się nazywa przeciwnik. Trzeba nam punktów, byśmy zdołali się utrzymać. Wiemy, że na razie jesteśmy dość daleko od tego celu i musimy walczyć o punkty z każdym, czy to jest ostatnia czy pierwsza drużyna w tabeli.

W swojej karierze pracował pan m.in. ze znanym w Polsce szkoleniowcem Jose Rojo Martinem, czyli Pachetą. Swego czasu prowadził Koronę Kielce, później jego kariera trenerska się rozkręciła, pracował m.in. w Elche, Realu Valladolid i Villarreal. Był to trener szczególnie dla pana ważny? Zdecydowanie, był dla mnie wyjątkowym szkoleniowcem. Kiedy trafiłem pod jego skrzydła do Elche, byłem w złej sytuacji mentalnej. Wcześniej nie grałem, a do tego straciłem radość z futbolu. To był szkoleniowiec, który genialnie mnie traktował pod względem indywidualnym. Nie tylko odbudował moją pewność siebie. Bardzo dobrze traktował mnie też jako człowieka, a nie możemy zapominać, że jesteśmy nie tylko piłkarzami, ale przede wszystkim ludźmi. Wywalczyliśmy awans i bardzo chciałem nadal z nim pracować. Ostatecznie jednak musiał odejść, ja wtedy zostałem w Elche. Później jeszcze raz mogliśmy współpracować, w Realu Valladolid. Znów mogłem cieszyć się treningami z nim. Sportowo nie poszło mi tam jednak najlepiej, bo w międzyczasie zachorowałem na Covid, potem przez jakiś czas nie byłem w stanie oddychać odpowiednio. W efekcie nie grałem tam tyle, ile bym chciał. W barwach Elche miał pan okazję grać na poziomie La Liga, m.in. przeciwko FC Barcelonie z czasów Ronalda Koemana, w której jeszcze grał Leo Messi. Nawet strzelił wam dwie bramki. Nie bez przyczyny jest najlepszym piłkarzem na świecie. Podczas meczu długo wydawało się, że jest taki spokojny, ale potem dostawał piłkę i nie dało się go zatrzymać. To właśnie świadczy o jego klasie. Wydaje się być "wyłączony", a w dwóch akcjach strzela ci dwie bramki. Takie rzeczy potrafi zrobić tylko taki zawodnik, jak Messi albo Cristiano Ronaldo.

W Leganes miał pan okazję grać wraz z polskim zawodnikiem Piotrem Parzyszkiem. Dał panu jakieś rady, jeśli chodzi o polską ligę?

Mam bardzo dobry kontakt z Piotrem. Powiedziałem mu o przenosinach do Ruchu, przekazał mi, że to historycznie zasłużony dla polskiej piłki klub, mający niesamowitych fanów. Podkreślał też, że podoba mu się styl preferowany przez trenera Niedźwiedzia. Uważał, że ten sposób gry będzie pasował do mojej charakterystyki jako zawodnika. Pytałem, jak mu idzie w Holandii, w FC Emmen i jest bardzo zadowolony.

Lubi pan golf, interesuje się tenisem. Na Śląsku najbliższe pole golfowe to może pan chyba znaleźć w Bytomiu. Jak planuje pan tu spędzać czas wolny?

Nie potrzebuję wiele, by czuć się szczęśliwym. Niedawno znalazłem mieszkanie, staram się ogarnąć swoje sprawy tutaj. Na razie nie miałem wiele czasu na zwiedzanie okolicy, ale blisko domu mam park i staw. Kiedy dotrze tu moja rodzina na pewno wybierzemy się na dalsze wycieczki, by pozwiedzać Polskę. Nono zapewniał mnie, że Polska to bardzo ciekawy kraj, warto obejrzeć tutejsze miasta. Na pewno, poza Śląskiem, muszę wybrać się do Krakowa. Generalnie nie chciałbym z Polski wyjeżdżać bez możliwości obejrzenia tego, co najciekawsze.

rozmawiała Justyna Krupa

Wskazał następców Szczęsnego. Pominął ważne nazwiska
Trener Pogoni Szczecin nie musiał dużo mówić. "Oni są świadomi"

Czy Ruch Chorzów utrzyma się w Ekstraklasie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×