Sprzedaje piłkarzy za miliony. W Polsce ledwo go pamiętają
- Nie znałem języka, więc robili sobie ze mnie jaja. Najgorszym chamem był Jóźwiak - tak swój pobyt w Legii Warszawa wspomina Andy Bara. W Polsce mało kto pamięta Chorwata, a ten dziś rozdaje karty na transferowym rynku i obraca milionami euro.
To olbrzymia kwota, biorąc pod uwagę wiek piłkarza, jak i miejsce Kustosiji w chorwackim futbolu. Dość powiedzieć, że w historii PKO Ekstraklasy tylko 8 piłkarzy wyjechało z Polski za wyższe sumy. W komentarzach jedni internauci pisali, że agent młodego Chorwata, czyli Andy Bara, to "prawdziwy bóg". Inni jednak byli bardziej sceptyczni i stwierdzali "ten chłopak wcale nie jest utalentowany, to tylko produkt jego menedżera".
Co do jednego komentujący byli jednak zgodni: to Andy Bara jest architektem tego niezwykłego transferu. - Bara to jeden z najbardziej wpływowych agentów na świecie - podkreśla w rozmowie z WP SportoweFakty Luka Trbović, bałkański skaut.
- Jego wpływ i koneksje to główne powody, dla których dany gracz może podjąć decyzję o przenosinach do Kustosiji Zagrzeb - dodaje i zaznacza: - Bara stał się sławny na cały świat, gdy zdołał ściągnąć do Dinama Zagrzeb Daniego Olmo, który był kapitanem w juniorskich zespołach Barcelony.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: długo się nie zastanawiał. Bramka "stadiony świata""Przerąbane" w Świcie
Zanim jednak 41-letni Bara przebił się jako agent, miał za sobą niezbyt efektowną karierę zawodniczą. Co najbardziej zaskakuje, wiodła ona m.in. przez Warszawę i Nowy Dwór Mazowiecki. Na początku XXI wieku były juniorski reprezentant Chorwacji próbował zaistnieć w Legii, Świcie i Delcie.
Nie poszło mu najlepiej, podobno m. in. przez gorący temperament. - Zamiast grać, na treningach oglądaliśmy wykresy. Obcokrajowcy mieli przerąbane - żalił się w jednym z wywiadów, cytowany przez legia.net. W efekcie, miał mieć "spięcie" z trenerem Miroslavem Copjakiem.
- Przez parę dni darł się do mnie k***, k*** Nie zrozumiałem, ale jak mi przetłumaczyli, nie wytrzymałem. Podszedłem do trenera, zrobiłem zamach głową... Nawet go nie dotknąłem, a ten się przewrócił - wspominał tamto zajście.
Niespecjalnie zapadł jednak w pamięć kolegom z ówczesnej drużyny Świtu. Gdy pytamy Grzegorza Kaliciaka o Chorwata, z którym zdążył razem wystąpić na boisku, ten przyznaje, że trudno mu w ogóle odkopać takiego piłkarza w swoich wspomnieniach.
Ostatecznie Bara rozegrał w Świcie ledwo trzy mecze w rundzie jesiennej sezonu 2003/04. Był tam wypożyczony z Legii, ale w samej ekipie z Warszawy tym bardziej się nie przebił. - W Legii zagrałem dwie minuty w towarzyskim spotkaniu. I to jako napastnik, a ja jestem środkowym obrońcą. Poza boiskiem było jeszcze gorzej. Nie znałem języka, więc robili sobie ze mnie jaja. Najgorszym chamem był Jóźwiak - mówił "Faktowi".
Wiosną 2004 roku próbował jeszcze sił w Delcie Warszawa, po czym ostatecznie opuścił Polskę. A początkowo z jego przybyciem nad Wisłę wiązano spore nadzieje, bo wcześniej grał w Hiszpanii, w Logrones i juniorskich zespołach Valencii CF.
Wyrobił sobie markę
Jako zawodnik świata piłki nie podbił, ale robi to najwyraźniej jako agent. - Obecnie Bara ma w swojej stajni graczy o światowej rozpoznawalności jak Olmo, reprezentant Chorwacji Lovro Majer, czy Alvaro Morata - mówi Trbović.
Współpracował też z pomocnikiem "Vatrenih" Marcelo Brozoviciem, chorwackie media wskazują, że pracował przy transferze Josko Gvardiola z Dinama Zagrzeb do Lipska. Jak twierdzi ondex.hr, jego agencja menedżerska posiada 33 skautów rozsianych po świecie.
Ostatnio jednak największym echem odbijają się właśnie nietypowe ruchy transferowe z Kustosiji Zagrzeb, za którymi stoi Bara. Latem FC Barcelona sprowadziła z tego klubu 19-letniego Mikayila Faye za co najmniej 1,5 mln euro.
- Kustosija to klub, którym Bara zarządza - wskazuje jeden z naszych bałkańskich rozmówców.
Teraz z Kustosiji wychodzi w świat 17-letni Klapija. Urodził się on w Stanach Zjednoczonych, a karierę juniorską rozwijał w akademii New York City FC. Należy ona do City Football Group, podobnie jak Manchester City. I właśnie stamtąd do Kustosiji wyciągnął go Bara.
- On wie, jak rozpoznać talenty z różnych stron świata, które mogą zainteresować wielkie kluby. Istotna jest idea, projekt, jaki się przedstawia zawodnikowi i jego bliskim - wskazuje Luka Bumbak, chorwacki dziennikarz. - Długo już pracuje w tej branży i bez wątpienia wyrobił sobie markę jednego z najlepszych w Europie. Jego wielkim projektem był swego czasu właśnie Olmo - dodaje nasz rozmówca.Zaskakujący ruch z Danim Olmo
Jak wiadomo, Olmo to obecnie reprezentant Hiszpanii, uczestnik ostatniego mundialu i Euro, gwiazda RB Lipsk. Jako nastolatek próbował się przebić w Barcelonie, skąd niespodziewanie został ściągnięty przez Dinamo Zagrzeb w wieku 16 lat. Ponoć sami Katalończycy byli mocno zaskoczeni tym ruchem. A za tą niecodzienną decyzją Hiszpana stał właśnie w dużym stopniu Andy Bara.To on miał ściągnąć rodzinę Olmo na wakacje na wyspę Krk. "Andy zaaranżował także spotkanie Miguela Olmo i Zdravko Mamicia, któremu udało się przekonać ojca Daniego do projektu Dinama" – pisał o tych negocjacjach "Vecernji List". Ostatecznie rodzina Hiszpana zdecydowała się podjąć ryzyko i pozwolić na przenosiny syna do stolicy Chorwacji.
Ofensywnie usposobiony Olmo rozwinął się świetnie w Zagrzebiu, później błyszczał w pucharach, a wreszcie trafił za potężne pieniądze do RB Lipsk. Niedawno prasa rozpisywała się nawet, że sternik Blaugrany Joan Laporta marzył, by ściągnąć go do Barcelony z powrotem. Tymczasem u zarania tak udanej kariery Olmo istotną rolę odegrał właśnie Bara.
Wcześniej Faye do Barcelony
Dzięki sukcesowi "misji Olmo" Bara zyskał rozgłos w ojczyźnie. Zresztą w budowaniu rozpoznawalności w mediach pomógł mu też burzliwy związek z byłą taekwondzistką, później dziennikarką sportową Laną Banely. W późniejszych latach Bara zdobywał stopniowo pozycję na rynku hiszpańskim. Dlatego aż tak bardzo nie dziwi, że z Kustosiji Zagrzeb sprzedano wspomnianego Faye'a do Barcelony.
- To był wielki talent, patrząc na występy w młodzieżowych rozgrywkach Pucharu Narodów Afryki czy na juniorskich mistrzostwach świata - zaznacza Bumbak i dodaje: - Oferuje się takim zawodnikom dobry projekt, a takim jest Kustosija. Faye rozegrał tam jeden sezon i odszedł latem do Barcelony.
Jak wskazuje nasz rozmówca, nie bez znaczenia jest też fakt, że taki zawodnik trafiając do Zagrzebia, zyskuje ogranie w europejskim klubie, co bywa istotne choćby ze względów formalnych.
Sam Bara tak mówił o transferze Faye w wywiadzie dla Index.hr: - Pojawił się w naszej akademii w Afryce. Chcieli go też w Olympique Marsylia, ale wyjaśniłem jemu i jego rodzinie, że lepiej będzie, jak trafi do Chorwacji, a dopiero potem pójdzie dalej w świat.
Ponoć Bara sam doradzałby zawodnikowi raczej Borussię Dortmund. - On pragnął jednak przenosin do Barcelony, po tym jak osobiście chciał go Xavi - wskazywał Chorwat we wspomnianej rozmowie.
Bumbak twierdzi, że Bara wyrobił sobie taką pozycję, że teraz trudno mu odmówić, gdy nęci graczy obiecującymi wizjami. - To obecnie poważny agent, duże nazwisko, na światową skalę - przekonuje w rozmowie z nami.
Klapija nowym Olmo?
Ocenia też, że sama chorwacka piłka rośnie w siłę, co pomaga w sprzedaży kolejnych graczy z chorwackich klubów za pokaźne kwoty. - Wystarczy spojrzeć na inne kluby chorwackie, choćby na Hajduk Split. Oferują dobre warunki rozwoju. Przykładem może być historia Rokasa Pukstasa. To wielki talent, a przeniósł się z poważnych akademii amerykańskich do Splitu - wskazuje Bumbak.
Tak, jak to było właśnie w przypadku Klapiji. Pytanie, na ile rzeczywiście chorwacki napastnik sprawdzi się w RB Lipsk i dużej europejskiej piłce. W Niemczech na pewno liczą, że Klapija okaże się nowym Olmo. Jeśli by tak się stało, to Bara będzie mógł otwierać szampana.
Majdan nie przebiera w słowach. "Problem jest ogromny"
"Policzek dla reprezentacji". Były kadrowicz nie ma wątpliwości