Lawina kryzysów w PZPN. "Pewnie nikt Santosowi tego nie powiedział"

- Obecne afery to drobne rzeczy. Ale gdybyśmy nie awansowali do finałów mistrzostw Europy, nastałby wielki kryzys. A wtedy dzieją się różne rzeczy - ostrzega Zdzisław Kręcina, były sekretarz generalny PZPN.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
Zdzisław Kręcina WP SportoweFakty / Paweł Berek / Na zdjęciu: Zdzisław Kręcina
Przez lata Zdzisław Kręcina był jednym z najważniejszych ludzi w PZPN. W latach 1999-2011 był sekretarzem generalnym związku, czyli przez całą kadencję prezesa Michała Listkiewicza, a potem większą część rządów Grzegorza Laty. Przez ten czas związek borykał się z konfliktem z Urzędem Kultury Fizycznej i Sportu (ich kompetencje przejęło później ministerstwo sportu), który w 1998 roku o mały włos nie spowodował wykluczenia PZPN z międzynarodowych federacji. Równie poważne kryzysy nastąpiły w 2007 i 2008 roku po wybuchu afery korupcyjnej, a do związku ministerstwo wprowadziło kuratora.

W 2011 roku Kręcina został odwołany ze swojej funkcji. Po ujawnieniu nagrań z rozmów m.in. Kręciny z prezesem Latą zarzucono sekretarzowi korupcję. Ruszył proces, w wyniku którego działacz został uniewinniony.

Jak dotąd nad obecnym PZPN-em nie roztaczają się tak ciemne chmury. Choć liczba afer, która zostaje ujawniana od zakończenia mistrzostw świata w Katarze, przyprawia o ból głowy.

Kręcina, który pracował w związku w czasie jego największych kryzysów, komentuje w rozmowie z WP SportoweFakty ostatnie zamieszania, obecność skazanego za korupcję Mirosława Stasiaka w Mołdawii i wyniki reprezentacji za kadencji Fernando Santosa.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Benzema nieszczęśliwy w Arabii Saudyjskiej? Ten film jest wymowny

Maciej Siemiątkowski, WP SportoweFakty: Po mundialu afera premiowa, ostatnio obecność osoby zawieszonej za korupcję w delegacji reprezentacji, spór kadrowego lekarza z Grzegorzem Krychowiakiem i zadłużony sponsor. Nie za dużo tych afer w PZPN?

Zdzisław Kręcina, były sekretarz generalny PZPN: W historii związku mieliśmy jeden poważny kryzys, bo pozostałe to były drobiazgi. W 1998 roku minister sportu chciał wprowadzić do PZPN kuratora. I to był kryzys! Cała działalność związku polegała wtedy na tym, by mu zaradzić. I udało się, dzięki temu PZPN jest samodzielny do dzisiaj i teoretycznie nie podlega wpływom polityków.

Teoretycznie, a praktycznie według pana jak jest?

W praktyce oznacza to, że realizacja działalności statutowej związku może być zagrożona w chwili wycofania się z PZPN sponsorów reprezentujących spółki skarbu państwa. Umowy kiedyś się kończą i warto być świadomym, że źródła państwowe PZPN powinien wkalkulować jako około 30-35 proc. wszystkich środków finansowych w skali roku. Większa kumulacja może spowodować problemy z realizacją wszystkich zadań statutowych, które nie dotyczą przecież tylko pierwszej reprezentacji, a także pozostałych drużyn i działalności związku.

No dobrze, ale jednak co chwilę coś wychodzi?

Obecne afery to drobne rzeczy, które gdyby nie sezon ogórkowy pozostałyby niezauważone, a na pewno nie byłyby tak głośne. Mam na myśli wszystkie ostatnie sprawy związane z konfliktem reprezentacyjnego lekarza z Krychowiakiem czy obecność w Mołdawii pana Stasiaka.

A do tego zamieszanie z trenerem, z którym nie było przez cały dzień kontaktu, a w tle pojawiły się pogłoski o zainteresowaniu z Arabii Saudyjskiej...

Dzwonił do mnie już w tej sprawie dziennikarz i prosił, bym się do tego ustosunkował. Ale do czego? Czułem, że pojawi się sprostowanie w tej sprawie. Widzę w mediach wiele opinii ludzi związanych z piłką. Wiem, o co w tym chodzi. W świecie piłki jest spora sieć powiązań, każdy ma swój biznes do zrobienia. Ocenianie przez nich konkretnych sytuacji w mediach dąży do tego, by ich interesy były na wierzchu.

Pan mówił, że obecność Stasiaka w Kiszyniowie to drobna rzecz. Ale przecież to człowiek skazany za korupcję w piłce nożnej, zawieszony przez PZPN, a leciał z kadrą jednym samolotem.

A ja powiem panu, jak to było w przeszłości. Oficjalna delegacja nie ma nic wspólnego z przedstawicielami sponsorów. Oficjalna delegacja związku liczyła u nas od pięciu do siedmiu osób i reprezentowała zarząd PZPN, komisję rewizyjną czy sąd koleżeński. Z tej grupy trzy-cztery osoby uczestniczyły w spotkaniu z kierownictwem federacji rywali.

Natomiast druga delegacja pojawiała się w ramach umów, które w klauzulach określały, ilu gości mogli wysyłać sponsorzy na mecze. Każdy z nich mógł wysłać jedną lub dwie osoby, więcej miała tylko Telekomunikacja Polska. I nie interesowaliśmy się tym, kogo wysyłają. Współpracowaliśmy z poważnymi firmami i to, kogo zapisali do grupy, nie było naszą sprawą.

W sprawie pana Stasiaka okazało się, że zaprosił go sponsor. Teraz pewnie się wszyscy w PZPN przestraszyli i będą sprawdzać, kogo sponsorzy wciągają na pokład. W dawnych czasach nie zwracało się na to uwagi. Po incydencie ze Stasiakiem Związek pewnie będzie podchodził do tej sprawy bardzo ostrożnie. A tak z innej strony na to patrząc: pan Stasiak ma zakaz działaności w piłce, ale czy do tego można zakwalifikować wyjazd na mecz kadry?

Chyba pan żartuje? Jak pokazały później nagrania, Stasiak przebywał blisko ważnych działaczy, w tym prezesa Cezarego Kuleszy.

Rozumiem sytuację. Z drugiej strony pana Stasiaka pewnie większość z tych działaczy znała. Pewnie przez myśl nie przyszło im do głowy, że on nadal jest zawieszony. Nie chcę nikogo tłumaczyć ani bronić, ale to przecież nie jego obecność zdecydowała o porażce naszych zawodników w Mołdawii.

Ale przecież nikt tego nie wiąże. 

Gdyby kadra wygrała mecz, nie byłoby tak głośno o Stasiaku czy sporze lekarza z piłkarzem, bo mielibyśmy więcej punktów i patrzylibyśmy inaczej w przyszłość. Z PZPN-em to jest tak, że dopóki kadra wygrywa, nikt nie ma do związku zastrzeżeń. Ale rozumiem wasze wątpliwości co do tego wyjazdu, bo - formalnie rzecz biorąc - była to sprawa do podjęcia.

Jak ocenia pan kadencję Fernando Santosa?

Byłem zadowolony, gdy usłyszałem, że to on będzie trenerem. Znam ludzi z jego otoczenia. Słyszałem dużo dobrych rzeczy o nim i byłem pewny, że to właściwy trener do naszej reprezentacji. W kontekście porażki z Mołdawią zachęcam do cofnięcia się choćby do czasów selekcjonera Jerzego Engela, Pawła Janasa czy Leo Beenhakkera. Nie wszystkie mecze rozgrywane w czerwcu były dla nas szczęśliwe. Dawniej po losowaniu były tzw. spotkania kalendarzowe i drużyny same układały sobie terminy meczów. Trenerzy naszej kadry błagali nas o to, by uniknąć grania w czerwcu przed wakacjami.

Dlaczego?

Nie wiem, czym to wytłumaczyć. Jednak jeden z zawodników w Kiszyniowie powiedział, że wszyscy byli już myślami na wakacjach. Coś w tym jest.

To był Jan Bednarek.

W Kiszyniowie było 2:0 do przerwy, rywale nie istnieli, więc pewnie niektórzy jeszcze przed przerwą "wyjechali na wakacje". Każdy miał już bilet i czekał do ostatniego gwizdka. Ale piłkarze zapomnieli, że takie drużyny jak Mołdawia, Armenia czy Azerbejdżan są niebezpieczne, bo walczą do upadłego. Te czynniki się zmieszały, a trenerowi pewnie nikt nie powiedział, że Polacy mają taki problem na końcu sezonu. No i wróciliśmy bez punktów.

Jest w PZPN kryzys sportowy i organizacyjny. Czy zaproponowałby pan Związkowi uniwersalne rozwiązania, by zapobiec bojkotowi kibiców we wrześniowym starciu z Wyspami Owczymi?

Nie ma szans, by ten bojkot się powiódł. W kwestii zażegnania kryzysu wizerunkowego mam taką uniwersalną prawdę, że kucharz przykrywa swoje błędy sosem, lekarz ziemią, a PZPN wynikami pierwszej reprezentacji. Jeśli kadra dobrze gra, to ludzie są zadowoleni, a sprawy Stasiaka czy Krychowiaka to odpryski, które nie mają większego znaczenia. Jak wygramy z Wyspami Owczymi, sytuacja w tabeli się poprawi, wszyscy będą patrzeć już tylko na kolejny mecz. Ale... gdybyśmy nie awansowali do finałów mistrzostw Europy, nastałby wielki kryzys. A wtedy dzieją się różne rzeczy.

rozmawiał Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj też:
Reprezentant Polski na wylocie. Klub podjął decyzję
Dziennikarz apeluje do PZPN. "Pomysł jest już przez nas analizowany"

Czy Polska awansuje na Euro 2024?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×