Robert Wilk: Najważniejsze żeby Pelikan grał dobrze

Robert Wilk ma 38 lat, jednak na boisku rusza się jak 30-latek. Jest najgroźniejszym strzelcem w swojej drużynie, a młodsi koledzy z zespołu mogą czerpać z niego wzór. Niejednokrotnie pozostawia za sobą dużo młodszych obrońców i stwarza ogromne niebezpieczeństwo pod bramką rywali.

Mateusz Lis
Mateusz Lis

W swojej karierze występował pan już na boiskach drugoligowych. Czy poziom gry na tym szczeblu znacząco się zmienił od tamtego czasu?
- Wydaje mi się, że tak. Porównując obecny poziom rozgrywek drugiej ligi, z tym kiedy mecze rozgrywałem, już nie pamiętam, czy dziewięć, czy dziesięć, jedenaście lat temu to wydaje mi się, że wtedy poziom był troszeczkę wyższy i to widać. Są dwa trzy zespoły, które nadają ton, a reszta ma niższe, ale przybliżone do siebie umiejętności.

Jak pan ocenia występy drużyny w minionej rundzie?
- Na pewno każdy spodziewał się więcej. My weszliśmy do tej drugiej ligi z marszu. Mieliśmy mało czasu na przygotowania i wzmocnienia zespołu, które są potrzebne przy takim awansie. Na pewno straciliśmy głupie punkty z zespołami, z którymi powinniśmy walczyć o utrzymanie. Sądzę, że jest to takie płacenie frycowego. Mam nadzieję, że następna runda będzie w naszym wykonaniu dużo lepsza.

Jak pan sądzi co jest przyczyną tak słabej dyspozycji? Właśnie to, że drużyna weszła z marszu?
- Wydaje mi się, że w dużej mierze tak. Mało było zawodników, którzy grali wcześniej w pierwszej czy w drugiej lidze. Trzon stanowili zawodnicy, którzy występowali na niższym szczeblu rozgrywkowym, którzy zdobyli historyczny awans. Także na pewno troszkę też doświadczenia zabrakło i tak jak mówię, mieliśmy bardzo krótki okres na przygotowanie się do rozgrywek. Mało czasu na wzmocnienie zespołu. Chociaż z drugiej strony w wielu meczach pokazaliśmy, że potrafimy grać i wygrywaliśmy niektóre mecze.

Wierzy pan w utrzymanie?
- To będziemy wiedzieć po pierwszych trzech, czterech kolejkach. Jeśli w tych meczach nie zdobędziemy dużej liczby punktów to raczej będą nikłe szanse na utrzymanie.

Jakich zmian trzeba dokonać żeby Pelikan zdołał się utrzymać na zapleczu Orange Ekstraklasy?
- Na pewno kadra. Musi dojść paru zawodników na odpowiednie pozycje. Trener na pewno dokładnie przeanalizował nasze najsłabsze punkty i wie gdzie trzeba dokonać wzmocnień. Poza tym wszystko musi być poukładane lepiej pod względem organizacyjnym, bo wiadomo, że Pelikan nie należy do jakichś bogatych zespołów, ale jakoś musimy stanąć na wysokości zadania i wszystkiemu sprostać. Trzecia najważniejsza sprawa to sami piłkarze i trener, musimy dać z siebie wszystko jako zespół, bo nie mamy nic do stracenia. Tak jak wspomniałem, pierwsze kolejki będą najważniejsze, bo niektóre mecze z wiosny są już rozegrane także mało tych spotkań zostało i musimy zrobić wszystko żeby jak najwięcej punktów na boisku zdobyć.

Do tej pory zdobył pan 10 bramek. Czy dostał pan jakieś propozycje gry z innych klubów?
- Nawet jeśli miałbym jakieś propozycje to nie chciałbym nic mówić, ponieważ sam jeszcze nie podjąłem decyzji czy w rundzie wiosennej będę dalej występował czy zakończę przygodę z piłką. Na dzień dzisiejszy nie jestem jeszcze na 100% zdecydowany. Miałem kilka zapytań, ale to od trenerów, z którymi się wcześniej znałem. Poza tym ja mam jakiś dług do spłacenia wobec Pelikana, wobec miasta w którym się wychowałem i jedyną taką zachętą, która by mnie zmusiła do odejścia z Łowicza to występy w pierwszej lidze chociaż tak jak mówię to jest raczej nie realne.

A zmieniłby pan barwy klubowe gdyby dostał pan propozycje z pierwszej lub drugiej ligi?
- Jeżeli byłaby to propozycja z pierwszej ligi to na pewno bym się zastanawiał, bo byłoby to wielkie wyróżnienie w tym wieku?

Nawet gdyby nie miał pan podstawowego miejsca w wyjściowej jedenastce?
- Wydaje mi się, że tak. Nigdy nie możne mieć pewnego miejsca, nikt mi tego nie zagwarantuje. Jednak zawsze jest możliwość walki w pierwszoligowym zespole i na pewno bym się nad tym mocno zastanawiał.

Jest pan w wieku 38 lat. Jak pan sam przyznaje jest to dużo jak na piłkarza, myślał pan już nad końcem kariery, czy to będzie zależne od formy?
- Na pewno tak, człowiek mając te lata zastanawia się co dalej, kiedy skończyć i ja też sobie, praktycznie co pół roku, takie pytanie zadaję i powiedziałem kiedyś, że jeśli zauważę, że nie jestem już przydatny dla zespołu i, że jestem słabszy od kolegów z drużyny to na pewno tutaj nie będę nikomu przeszkadzał. Nie chcę nikomu zabierać miejsca, bo dla mnie najważniejsze jest to żeby Pelikan grał dobrze.

Czy postawił pan sobie jakiś cel na najbliższą rundę, sądzę, że można to nazwać celem noworocznym?
- Cel jest prosty: postarać się co najmniej o utrzymanie w drugiej lidze, chociaż tak jak wspomniałem będzie bardzo ciężko. Jest to dla nas sprawa priorytetowa, zajmujemy ostanie miejsce. Do póki piłka jest w grze to wszystko jest możliwe. A indywidualny cel, to na pewno chciałbym zdobyć jak najwięcej bramek i żeby te bramki dawały zwycięstwa, bo nawet niektóre gole zdobyte na jesieni nie dawały takiej satysfakcji, ponieważ w większości te bramki nie dawały nam żadnych punktów.

Jest pan drugi w klasyfikacji najskuteczniejszych strzelców. Ma pan tylko jedną bramkę mniej od Sławomira Peszko. Myślał pan o pogoni za tym zawodnikiem, o zdobyciu korony króla strzelców?
- Nie, nie skupiam się nad tym. Chciałbym przede wszystkim rozegrać dobrą rundę, pomóc zespołowi, strzelić parę bramek. To by było naprawdę wspaniałe, bo jednak jest to jakieś osiągnięcie, 10 bramek w ciągu rundy strzelić to nie jest tak mało.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×