Potknięcie lidera Fortuna I ligi. Ratował się w doliczonym czasie

ŁKS nie oddalił się znacząco od innych kandydatów do awansu do PKO Ekstraklasy. Łodzianie zremisowali 1:1 z Górnikiem Łęczna dzięki strzałowi w doliczonym czasie. We wtorek po komplet punktów sięgnęli piłkarze Odry Opole.

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski
Pirulo (z lewej) i Nelson Balongo (z prawej) Materiały prasowe / Radosław Jóźwiak/Cyfrasport/ŁKS Łódź / Na zdjęciu: Pirulo (z lewej) i Nelson Balongo (z prawej)
Górnik mierzył się ostatnio z dwoma liderami. W półfinale Fortuna Pucharu Polski poniósł porażkę 0:1 z najlepszym w ekstraklasie Rakowem Częstochowa. Po pożegnaniu z pucharem przyszedł czas na pierwszoligowe starcie z ŁKS-em. Trener Ireneusz Mamrot konfrontował się ze swoimi byłymi podopiecznymi z Łodzi. Podopieczni Kazimierza Moskala chcieli wykonać kolejny krok w kierunku powrotu do elity.

Górnik zrobił w pierwszej połowie to, co pomimo prób nie udało się w starciu z Rakowem. Jeden z ataków łęcznian zakończył się strzałem do bramki. W 17. minucie dośrodkowanie z rzutu rożnego zostało nieco przypadkowo przedłużone pod nogi niekrytego Egzona Kryeziu. Słoweniec miał sporo czasu i przymierzył z bliska do siatki. Wynik 1:0 nie zmienił się do końca pierwszej połowy, choć nie brakowało na to szans po obu stronach stadionu.

Górnik wysoko zawiesił poprzeczkę przeciwnikom, a czas pracował na jego korzyść. Po przerwie były dwie znakomite okazje do powiększenia przewagi. Karol Podliński spudłował, a w 61. minucie Aleksander Bobek popisał się podwójną interwencją przy rzucie karnym. Poradził sobie ze strzałami Damiana Gąski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bus utknął w błocie, a wtedy piłkarze... Zobacz to sam!

ŁKS potrafił wymierzyć gospodarzom karę za zmarnowanie sytuacji podbramkowych. Pierwsze lądowanie piłki w bramce Górnika było jeszcze ostrzeżeniem, ponieważ gol nie został uznany z powodu zagrania ręką. Bramka na 1:1 padła w doliczonym czasie. Stipe Jurić opanował piłkę po dośrodkowaniu Kamila Dankowskiego, które przedłużył Mateusz Kowalczyk. Zmiennik obrócił się i wyrównał precyzyjnym strzałem.

Także we wtorek doszło do pojedynku GKS-u Katowice z Odrą Opole. Goście odpowiedzieli na pierwsze ataki katowiczan. W 6. minucie opolanie wyszli na prowadzenie 1:0, a uderzenie do bramki Dawida Kudły oddał Borja Galan. Obrona gospodarzy zaspała i cała drużyna musiała odrabiać stratę po falstarcie.

W 32. minucie Odra powiększyła prowadzenie na 2:0, a dwubramkowe prowadzenie zdobyła dzięki zaledwie dwóm strzałom. Tym razem do bramki katowiczan przymierzył Maciej Makuszewski po wrzutce Borji Galana. Opolanie byli bardzo skuteczni, a ich zaliczka stała się konkretna.

Po przerwie GKS zmieniał piłkarzy. Trener Rafał Górak wprowadził pięciu zmienników zanim szkoleniowiec Odry dokonał jakiejkolwiek korekty w jedenastce. Nie zmienił się jednak obraz meczu, a ataki katowiczan były niezdarne. Gospodarzom nie udało się strzelić nawet gola kontaktowego, a i szans było na to niewiele. Odra utrzymała zaliczkę z pierwszej połowy i zwyciężyła przy Bukowej 2:0.

26. kolejka Fortuna I ligi:

Górnik Łęczna - ŁKS Łódź 1:1 (1:0)
1:0 - Egzon Kryeziu 17'
1:1 - Stipe Jurić 90'

GKS Katowice - Odra Opole 0:2 (0:2)
0:1 - Borja Galan 6'
0:2 - Maciej Makuszewski 32'

Czytaj także: Klub z PKO Ekstraklasy pokazał nietypową dla siebie koszulkę
Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"

Czy ŁKS będzie najlepszym pierwszoligowcem sezonu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×