Z rezerwami było tak samo trudno. Trener KKS-u Kalisz zażartował ze Śląska Wrocław

- Nawet przy prowadzeniu 3:0 nie broniliśmy tego rezultatu, a graliśmy dalej otwartą piłkę - powiedział z dumą trener KKS-u 1925 Kalisz Bartosz Tarachulski po tym, jak jego zespół pokonał w ćwierćfinale Fortuna Pucharu Polski Śląsk Wrocław.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
Adrian Łuszkiewicz (z lewej) i Erik Exposito PAP / Tomasz Wojtasik / Na zdjęciu: Adrian Łuszkiewicz (z lewej) i Erik Exposito
To największy sukces w historii Kaliskiego Klubu Sportowego założonego 2005 jako kontynuatora tradycji klubu powstałego w 1925 roku. Drużyna z Wielkopolski w tym sezonie Fortuna Pucharu Polski wyeliminowała kolejno Widzew Łódź, Olimpię Elbląg, Górnika Zabrze, a teraz Śląsk Wrocław.

- Ogromna radość, bo chłopcy zagrali fantastyczny mecz. Uważam, że zasłużyliśmy na to zwycięstwo. Byliśmy drużyną lepszą i cieszymy się bardzo z tego awansu. Napisaliśmy historię. Pierwszy raz w historii ten stadion był wypełniony, więc brawa dla całej drużyny. Pokazaliśmy dobrą piłkę, bez bojaźni, ofensywny styl gry i zasłużyliśmy na te trzy bramki - podsumował na pomeczowej konferencji prasowej trener KKS-u 1925 Kalisz, Bartosz Tarachulski.

W starciach z Widzewem i Górnikiem jego zespół obejmował prowadzenie (kolejno 3:0 i 2:0), ale je tracił i dochodziło do dogrywek, a później serii rzutów karnych. To właśnie po serii "jedenastek" kaliszanie awansowali do 1/16, a później także 1/4 finału.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol w Meksyku! Stadiony świata

- Prowadziliśmy, jak z Widzewem, trzybramkową przewagą. W przerwie powiedziałem, że to nie koniec meczu i mamy grać swoje tak, jakby był wynik bezbramkowy. Nie broniliśmy tego rezultatu, a graliśmy dalej otwartą piłkę. Wiadomo, że po czerwonej kartce wycofaliśmy się do niskiego pressingu, ale wyprowadzaliśmy fajne ataki - uważa szkoleniowiec.

"Cebulorz" dał się poznać jako zespół odważny, ofensywny i grający bez strachu. Tak było także w środowy wieczór na Stadion Miejski OSRiR w Kaliszu przy ul. Łódzkiej w starciu ze Śląskiem Wrocław.

- My narzucamy swój styl gry, niezależnie od przeciwnika. Co prawda mierzyliśmy się ponownie z ekipą z Ekstraklasy, ale wierzymy w swoje umiejętności. Piłkarze KKS-u mają je naprawdę duże i jako drużyna tworzą taki kolektyw, że pewność siebie z nich emanuje. Przystępowaliśmy do meczu z nastawieniem, że możemy po raz kolejny wygrać - tłumaczył.

- Analizowaliśmy drużynę Śląska i sam byłem ciekaw, jak ona zagra. W meczach, które widziałem, że preferują raczej styl w obronie niskiej i wyprowadzają groźne kontry. Uczulałem zawodników, by zwrócili uwagę na szybkie ataki i praktycznie to się udało, bo wreszcie nie straciliśmy bramki - cieszył się trener półfinalisty Fortuna Pucharu Polski.

W meczu o finał KKS 1925 Kalisz może trafić na Górnika Łęczna, Legię Warszawa lub zwycięzcę ćwierćfinału Motor Lublin - Raków Częstochowa. Czy zatem tu może być jakiś "preferowany" przeciwnik?

- Nie myślałem jeszcze nad tym, jaką drużynę nam przydzieli los. W kolejnym meczu będziemy starać się tak samo. Pamiętajmy, że mamy cel nadrzędny, czyli liga. Trzeba się szybko zregenerować - odpowiedział Tarachulski.

Na zakończenie spotkania z dziennikarzami trener KKS-u został zapytany, z którą drużyną było jego ekipie łatwiej grać - ze Śląskiem Wrocław, czy może z... rezerwami w rozgrywkach eWinner II ligi.

- I w tamtym meczu było 3:0, tutaj też było 3:0, więc... trudno powiedzieć - odpowiedział Tarachulski wywołując w sali konferencyjnej śmiech u przedstawicieli mediów.

Z Kalisza - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Czytaj też: Absolutna sensacja w Pucharze Polski!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×