Metoda kopa! Oto najlepsze narzędzie w polskiej piłce

Zwolnienie Waldemara Fornalika kończy pewną epokę. W ponad pięć lat trener wyczarował z Piasta czołowy klub ligi. Zdobył mistrzostwo Polski. A teraz dostał kopa, bo drużyna gra słabo, choć do końca rozgrywek jeszcze ponad pół roku.

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Waldemar Fornalik WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Waldemar Fornalik

Dobrze życzę Piastowi, ale obawiam się, że na kolejny tytuł poczeka całe dziesięciolecia. Dlaczego? Bo największym grzechem władz klubu i miasta jest to, że w Gliwicach nie potrafiono wykorzystać sukcesów Piasta i Fornalika. Chodzi nie tylko o mistrzostwo Polski, ale też o regularną grę drużyny w europejskich pucharach. Nie zbudowano w Gliwicach solidnego fundamentu dla mocnego klubu. Nową siłę w Ekstraklasie. Tak jak uczynili to Raków Częstochowa czy Pogoń Szczecin.

Mistrzostwo Piasta i wysokie miejsca w lidze były osiągnięciami ponad stan klubu z Gliwic. Fornalik i jego drużyna przykrywali sukcesami to, że klub stoi na glinianych nogach. Że Akademia z prawdziwego zdarzenia od lat jest w planach, ale nadal nie została zbudowana. Że jak przychodzi zima, to drużyna tuła się po sztucznych boiskach w całej okolicy. I wiele innych, podobnych historii.

Piast należy do miasta Gliwice i choruje na wiele dolegliwości wynikających z tego faktu. Polityczne tarcia wewnątrz rady miasta przekładały się na funkcjonowanie klubu. Kolejne sukcesy Fornalika rozgrzeszały ogólną bierność i marazm. Bo przecież o co chodzi, skoro drużyna gra dobrze i jest w czubie tabeli?

ZOBACZ WIDEO: Michniewicz go pominął. "Na jego miejscu bym się wkurzył"

Aż w końcu przestała w tym czubie być. Ale Fornalik był już wtedy zakładnikiem swoich sukcesów. Wszyscy zdążyli się do nich przyzwyczaić i uznać za stały element gliwickiego krajobrazu. Zdziwiono się, że skoro do tej pory Fornalik sukcesy odnosił, to co się takiego nagle stało, że teraz nie odnosi? To musi być jego wina. No bo kogo innego? Przecież nie działaczy, prawda?

I nie miało tu żadnego znaczenia, że wcześniej trener sobie świetnie radził w innych miejscach pracy. Że stał się legendą Ruchu Chorzów, że był jednym z nielicznych polskich selekcjonerów, którzy po pracy z kadrą potrafili się odnaleźć w ligowej piłce. Dla działaczy wszystko, co było wcześniej, jest dziś bez znaczenia, liczy się tylko to, co tu i teraz.

Bo w polskim futbolu - zapamiętajcie to dobrze - za kryzys sportowy drużyny odpowiedzialny jest zawsze trener. Nikt inny. Myślenie działacza jest proste jak konstrukcja cepa: trener drużynę przygotowuje i trener drużynę psuje. No, ale trzeba też być - proszę o wybaczenie - cepem, żeby taki tok myślenia kupić. Niestety, kibice i media często to kupują. Trener jest najpierw gorąco witany, fetowany po sukcesach, noszony na rękach. Ale do czasu. Niech mu się tylko noga powinie! To od razu, bez miłosierdzia, dostanie z kopa.

Ostatnie przykłady z polskiej rzeczywistości piłkarskiej. W maju Wojciech Łobodziński robi awans Miedzi Legnica do Ekstraklasy, w cuglach wygrywa 1. ligę. Ale jesienią drużyna gra słabo. Nikt się nie zastanawia czy może została źle skonstruowana, albo są jakieś inne przyczyny słabszej dyspozycji zespołu. Kopa dostaje Łobodziński.

W Gdańsku w czerwcu noszą na rękach Tomasza Kaczmarka. O jaki to dobry, młody obiecujący szkoleniowiec! Wywalczył dla Lechii puchary europejskie, no trener na lata! I co? Słabo zaczyna rundę jesienną. Wdzięczność i zaufanie do szkoleniowca trwają niecałe... dwa miesiące. Kaczmarek dostaje kopa.

W Zabrzu Jan Urban zbudował w poprzednim sezonie bardzo solidną drużynę. Z niczego. Jak mu podziękował klub i miasto? Kopniakiem, a czymże by innym. I to kiedy? Na początku przygotowań do kolejnego sezonu... Gdzie jest dzisiaj Górnik? Czy jest nadal czołową siłą ligi, tak jak to było za Urbana? Nie, jest tuż nad strefą spadkową, walczy o uniknięcie degradacji.

Dymisja Fornalika wpisuje się w ten charakterystyczny trend w polskim futbolu, gdzie zwalnia się trenerów, by kryć porażający brak kompetencji działaczy i decydentów. Nic nowego - powiecie. Tak, nic nowego. Dlatego polska piłka klubowa jest tam, gdzie jest.

Aleksandar Vuković to rozsądny wybór na nowego trenera Piasta. Kto może lepiej podnieść piłkarzy z pozwieszanymi głowami niż człowiek, który potrafi motywować drużynę jak chyba nikt inny w lidze. Zastanawia mnie tylko moment zwolnienia "Waldka Kinga". Zrobiono to na trzy kolejki przed końcem rundy, po której jest aż 2,5 miesiąca przerwy w rozgrywkach. Można wtedy robić transfery, trenować, budować zespół mentalnie, można wszystko. Bo czasu jest mnóstwo. Ale widać w Gliwicach mieli w głębokim poważaniu, żeby z legendą Piasta (bo taki status ma Fornalik) rozstać się elegancko, z klasą. Spojrzeć po rundzie z dystansem na ostatni, nieudany okres trenera w drużynie, zastanowić się wspólnie z nim, co nie zagrało, co przestało działać. Bo przecież sam Fornalik jako trener się nagle nie popsuł, prawda?

Mogło być pożegnanie z kwiatami, łzami wzruszenia, orkiestrą, brawami z trybun i gromkim skandowaniem: DZIĘKUJEMY! DZIĘKUJEMY! Ale jak zwykle, wybrano to, co zrobić łatwiej. Czyli najlepsze narzędzie w polskiej piłce ligowej: metodę kopa!

Dariusz Tuzimek

Czytaj także:
Gorzkie wnioski dla reprezentacji Polski. "Ten poziom jest dla nas za wysoki"
Ostatni uczestnik mundialu wyłoniony! Zdecydował błyskawiczny gol[/color]

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×