Jak najlepsza sekretarka - 2. część rozmowy z Natalią Kowalską, jedyną kobietą w Formule 2

- Robert Kubica nie miał szans - portalowi SportoweFakty.pl 20-letnia Natalia Kowalska, dziewczyna w bolidzie Formuły 2, która razem z teamem Cyfra + F2 Racing chce "dojechać" do Formuły 1. Natalia świetnie czuje się w światku wyścigowym, ale równie dobrze daje sobie rade na uczelni. Średnia ocen? - 4,5 to chyba nieźle - mówi jedyna kobieta w Formule 2.

Wojciech Potocki
Wojciech Potocki
Wojciech Potocki: W najbliższą sobotę wystartuje pani na torze w Silverstone. Wyobraża pani sobie jak to będzie wyglądało? Natalia Kowalska: To przecież nie jest pierwszy mój start. No zgoda, pierwszy w Formule 2. Na razie jeszcze o tym nie myślę, ale będę dobrze przygotowana, więc niczego się nie obawiam. Skupię się raczej na tym, aby oba wyścigi przejechać do końca, bo zasada jest jedna - żeby wygrać, trzeba najpierw dojechać do mety. Żeby nabrać doświadczenia też trzeba zaliczyć cały wyścig. Mnie, na razie, najbardziej brakuje właśnie doświadczenia, więc muszę się powoli "wgryzać" w ten sezon. Co było dla pani najtrudniejsze na testach? - Nie było nic trudnego. Zadaniem każdego profesjonalnego kierowcy jest jak najszybciej przystosować się do wymagań wyścigowych. Wcześniej dostałam stertę materiałów, które dokładnie przerobiłam. Jechałam więc na testy tak przygotowana, żeby wsiąść do bolidu i zacząć pracować. Zajmowaliśmy się głównie przystosowaniem bolidu do toru.
Robert Kubica przerwał naukę dość szybko, bo nie mógł pogodzić jej z uprawianiem sportu. Pani studiuje. - Tak, studiuję zarządzanie w Akademii Leona Koźmińskiego, gdzie zajęcia odbywają się w języku angielskim. Jak daję sobie radę? Chyba nieźle, bo pierwszy semestr skończyłam ze średnią ocen 4,5. Mam indywidualny tok studiów, bo inaczej byłoby to trudne do pogodzenia z moją samochodową pasją. Ostatni raz byłam na uczelni trzy tygodnie temu i nie wiem kiedy znowu się tam pojawię. Zaczyna się przecież sezon wyścigowy. Co na to wykładowcy? - Mam wielu wykładowców zagranicznych, więc nie wszyscy wiedzą o moich startach. Ci którzy słyszeli, przyjmują to bardzo pozytywnie. Odkąd napisano o pani startach w F2, popularność Natalii Kowalskiej tylko rośnie. Były już propozycje sesji zdjęciowych z Playboya, czy na przykład magazynów kobiecych? - Ja się tym nie zajmuję i prawdę mówiąc jestem ostatnio tylko "wysyłana" z miejsca na miejsce. Mam tyle spraw na głowie, że nie przeglądam propozycji. Natomiast ilość maili jaka do mnie przychodzi jest po prostu niewyobrażalna. Myślę, że odpowiadając na nie mogłabym śmiało rywalizować z najlepszymi sekretarkami wielkich korporacji (śmiech). Czy trudno być kobietą w tym męskim wyścigowym światku? - Nie wiem czy jest trudno. Ja, tak jak każdy wyścigowy kierowca, obracam się w tym towarzystwie od dziecka, bo przecież nie można być profesjonalistą zaczynając w wieku 20 lat. Przyznam, że bardzo dobrze czuję się w tym świecie. Nie wiem, może dlatego, że muszę, może dlatego, że się przyzwyczaiłam, a może dlatego, że… lubię. Najważniejsze jest, że robię to co naprawdę kocham.
Kierowcy często zabierają na wyścigi swoje dziewczyny, które dumne paradują w padoku… - Ja na pewno nie zabieram żadnej dziewczyny (śmiech). Chłopaka też nie ciągnę. Myślę, że dla osoby która nie jest bezpośrednio zaangażowana w wyścigi może to być dosyć nudne. Nie jestem więc zwolenniczką ciągania za sobą znajomych, chłopaków, czy Bóg wie kogo jeszcze. Poza tym lubię być skupiona na tym co robię i nie wiem czy przy chłopaku, albo znajomych mogłabym się odpowiednio skoncentrować. Jaka jest rola pani taty? Czy tylko wykleił w gokarcie taśmą numer 77? - Wykleił dwie siódemki na tabliczce gokarta, bo to było najprostsze i potem tak już zostało. W Formule 2 też pojadę z tym numerem. Mam nadzieję, że właśnie siódemki, tak jak dotychczas, będą dla mnie szczęśliwe. Wracając do taty. On był ze mną od początku, od pierwszych startów. Jako trener, mój mechanik i… ojciec zawsze bardzo się angażował. Wszystkie wpadki i sukcesy przeżywaliśmy razem. Podczas weekendu wyścigowego tata jest dla mnie wszystkim. Nie mogę też pominąć roli mamy, która dba o nasz spokój w domowym zaciszu. Dla niektórych kierowców liczy się najbliższy wyścig. Pani planuje na dłużej? - Nie można zbyt wiele zaplanować. Nie wiem jak będzie wyglądał przyszły sezon. Na razie chcę dojechać w Formule 2 do końca tego. Oczywiście cel jest jeden - starty w Formule 1. A jeśli się nie uda? - W tym roku na pewno nie. Muszę nabrać doświadczenia i dlatego w pierwszych wyścigach chcę dojechać do mety. W drugiej części sezonu będę próbowała przebić się na miejsca w pierwszej dziesiątce. A Formuła 1? Nie widzę powodu, dla którego miałoby mi się nie udać. Mam 20 lat i na pewno się nie poddam. Niedawno Sebastian Vettel rzucił wyzwanie polskim kierowcom kartingowym. Stanęłaby pani z nim do walki na torze? - A dlaczego miałabym się z nim nie zmierzyć? Akurat ta akcja jest raczej marketingowa i pomyślana dla amatorów, więc nie tym razem. Z Vettelem jeszcze nie, ale z Robertem Kubicą już pani wygrała. - No, tak, ale była to raczej zabawa. Ja jechałam gokartem, a Robert samochodem, więc nie miał raczej szans. Ścigaliśmy się na torze w Kielcach. Może niedługo spotkacie się na torze Formuły 1. Ma pani kontakt z Kubicą? - Szczerze powiem, że nie interesują mnie los innych kierowców, bo niby dlaczego miałby mnie interesować. Skupiam się na swoich występach, staram się rozwijać i wykonywać jak najlepszą pracę dla siebie. Dla mnie nie ma żadnego znaczenia czy Robert będzie w F1 czy go tam nie będzie. Ważne żebym ja tam się znalazła (śmiech). Dla kibiców byłoby chyba fantastycznie, gdyby ścigały się dwie osoby z Polski.
Korci mnie jeszcze jedno pytanie? W Warszawie feministki zorganizowały "Dni cipki". Co pani na to? - Wszyscy myślą, że skoro jestem samochodowym kierowcą wyścigowym, to od razu muszę być feministką. Nic bardziej mylnego, jestem normalną dziewczyną, która kocha wyścigi i tyle.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×